Tomasz Terlikowski pisze o tragedii w Paryżu: "To, co wydarzyło się w Paryżu, jest niewątpliwie tragedią. Nie ma i nie może być usprawiedliwienia dla zabijania ludzi. Nie ma religii, ideologii czy zasad, które usprawiedliwiłyby nihilistyczne uchylenie przykazania „nie morduj" (częściej, choć nie do końca zgodnie z literalnym rozumieniem tego przykazania, tłumaczonym jako „nie zabijaj").". Po czym dodaje: "Tyle że to wcale nie oznacza, że ofiary tego okrutnego mordu (w tym dwóch policjantów, z których jeden był muzułmaninem) zginęły w obronie cywilizacji zachodniej czy że są jej „męczennikami" i „ikonami". I chodzi nie tylko o to, że – biorąc pod uwagę ich własne poczucie humoru i światopogląd – nie sądzę, żeby oni sami chcieli uchodzić za ikony czy symbole czegokolwiek, ale także o to, że ich wizję świata trudno pogodzić z tym, co wciąż jeszcze bardzo wielu Europejczyków uważa za realne korzenie cywilizacji zachodniej, i co było źródłem jej siły i znaczenia."

Terlikowski idzie jeszcze dalej: "Autorzy „Charlie Hebdo" z pasją równą tej, z jaką walczyli z islamem, a kto wie, czy nie mocniejszą, zwalczali także chrześcijaństwo, bez którego nie byłoby naszej cywilizacji. Okładki z Trójcą Świętą w trakcie stosunku homoseksualnego, z roznegliżowanym papieżem Franciszkiem czy kpinami z Najświętszego Sakramentu to absolutny standard tego tytułu".

I pyta: "I aż trudno nie zadać pytania tym wszystkim, którzy żarliwie zapewniają, że oni także „są Charlie Hebdo", czy rzeczywiście są zdania, że wulgarna satyra, wyśmiewanie się z ludzi wierzących, a także ordynarne bluźnierstwa są tym, co powinno się stać symbolem naszej cywilizacji. Ja nie mam wątpliwości, że zdecydowanie nie. Tym bardziej że obok nas giną realni męczennicy, ludzie, którzy rzeczywiście oddają życie za Tego, którego Ewangelia nadała sens i smak Europie".

"Starcie, którego niewielkiego fragmentu byliśmy świadkami w paryskiej redakcji, nie jest więc (choć pewna część muzułmanów tak właśnie chciałaby go postrzegać) walką między chrześcijaństwem a islamem, między cywilizacją zachodnią a cywilizacją islamską, ale starciem rozmaitych nihilizmów. Z jednej strony jest nihilizm zachodni, który nie tylko uznaje, że wszystko jest dozwolone, że każde bluźnierstwo, każda nienawiść wobec religii przejdzie i że prawo stanowione może uznać każde stanowisko za uprawnione, z drugiej zaś strony mamy nihilizm islamski, którego zwolennicy uważają, że każde zachowanie jest dopuszczalne, o ile można je usprawiedliwić religijnie" - pisze redaktor naczelny Telewizji Republika.

"Chrześcijanie mogą i powinni więc spoglądać na ten spór z boku. To nie jest, i nie powinna być, nasza wojna. Nasze serca nie powinny być ani po stronie zachodniego, ani islamskiego nihilizmu. Trzeba oczywiście jasno i jednoznacznie, gdy jest taka potrzeba, potępiać przemoc w imię islamu (i tak się w tym przypadku stało), nie ma jednak powodów, by zapominać o potępieniu także nihilistycznych bluźnierstw, gdy jest taka potrzeba.

Ale nie ma też powodów, byśmy udawali, że islam nie jest problemem. Powinniśmy po prostu opowiedzieć się po stronie cywilizacji chrześcijańskiej".

Całość TUTAJ