Czy za chwilę czeka nas wysp innych świeckich pomysłów?

Nadchodzi oto nowy wspaniały świat. Świecki świat. „Do religii i do katechezy nic nie mamy” – zastrzega Błażej Lenkowski z Inicjatywy Ustawodawczej „Świecka Szkoła”. Ale niech zniknie z planów lekcji: „Jesteśmy absolutnie za tym, żeby religia odbywała się w szkołach, ale po zajęciach zasadniczych, a nie podczas planu lekcji. Chcemy też, by była finansowana przez Kościół” – mówił w Faktach TVN. Bo przecież Kościół pieniądze ma, to niech za te fanaberie płaci.

Tyle że zajęcia z religii w szkołach publicznych odpłatne być nie mogą, bo stałoby to w sprzeczności z Konstytucją, szczególnie z jej art. 70, ust. 2, który głosi, że nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna. Gwarancją nauczania katechezy jest konkordat podpisany między Stolicą Apostolską a Watykanem w 1993 roku. To na jego mocy „szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych”. Każdemu zaś, komu nie jest po drodze z religią, ma prawo dzieci na zajęcia nie posyłać. A że w szkołach nie ma alternatywy? Cóż, nie jest to problem Kościoła.

Inicjatywę Ustawodawczą „Świecka szkoła” uwiera finansowanie katechezy z naszych podatków (rocznie budżet przeznacza na to 1,2 mld złotych). Przecież skoro katolicy chcą edukować religijnie dzieci, niech płacą. Tyle że pieniądze budżetowe to także pieniądze z moich podatków. Skoro państwo nie pyta mnie, czy zgadzam się, żeby budżet (czyli moje podatki także) finansował programy in vitro, czy procedury przerywania ciąży, które są złe moralnie, to nie widzę powodu, żeby miało pytać o finansowanie katechezy. Więcej, lekcje religii w planie zajęć i finansowane z pieniędzy budżetowych odbywają się na przykład w Niemczech czy Irlandii. Bo to państwu się po prostu opłaca.

„Świecka szkoła”, choć nie wprost, najchętniej widziałaby lekcje religii w salkach parafialnych. Jak za starych komunistycznych czasów. Dobrze, że nie w podziemiach czy innych katakumbach, tak by zdeklarowanych świeckich nie drażnić. Na razie inicjatywa nie wysuwa postulatów takich jak we Francji, dotyczących choćby noszenia na szyi w szkołach publicznych medalika czy krzyżyka. Pewnie to tylko kwestia czasu, skoro tak zwolennikom świeckości podobają się antykatolickie francuskie rozwiązania.

Pamiętam rozmowę z jednym człowiekiem, który wręcz z obrzydzeniem zareagował na hasło, że mój współrozmówca jest „katolikiem” i się tego nie wstydzi. Bo jego zdaniem i zdaniem zwolenników świeckości, dla osób wierzących i przyznających się do swojej wiary w przestrzeni publicznej miejsca nie ma. Z takim postulatem walczył Jan Paweł II. W encyklice „Redemtor hominis” pisał: „Trudno więc z «czysto ludzkiego» nawet punktu widzenia przyjąć takie stanowisko, wedle którego tylko ateizm ma prawo obywatelstwa w życiu publicznym i społecznym, a ludzie wierzący niejako z zasady bywają zaledwie tolerowani czy też traktowani jako obywatele «gorszej kategorii», a nawet - co już także ma miejsce - odmawia się im w ogóle prawa obywatelstwa” (n. 17). Obawiam się jednak, że postulatów dotyczących odbierania praw katolikom będzie coraz więcej.

Dlatego czekam na kolejne akcje. Choćby „świecki szpital”, czy „świeckie więzienie”. W końcu na mocy tego samego konkordatu w publicznych szpitalach, aresztach, więzieniach zaczęli pracować kapelani. Być może obecność księdza w sutannie pośród szpitalnych łóżek również obraża czyjeś uczucia religijne, a do tego przecież praca ta, tak jak katechetów, finansowana jest z budżetu państwa. Jak ktoś potrzebuje księdza, niech go woła na własny koszt.

Można też w ramach walki o świeckość państwa zlikwidować przydrożne kapliczki, wyrwać krzyże, a wieże kościelne zburzyć lub zasłonić, w końcu to skandal, żeby symbol religijny górował nad miastem. Można też napisać ustawę zakazującą stawiania krzyży na cmentarzu. Tak, obrońcy świeckości. Dużo macie do zrobienia.  

Co prawda i Minister Edukacji, i Rzecznik Praw Obywatelskich na ten temat postulatów inicjatywy „Świecka szkoła” dyskutować nie chcą, a na pewno nie w czasie kampanii wyborczej. Co oczywiście nie oznacza, że temat zniknie. Jestem przekonana, że będzie wracał z jeszcze większą siłą, z kolejnymi świeckimi postulatami, bo cel jest jeden: wyrugować religię z życia publicznego. Na zawsze.

Małgorzata Terlikowska