Wczoraj na drodze do Morskiego Oka protestowali ekolodzy. Nie podoba im się sposób, w jaki traktowane są konie należące do górali, którzy przewożą turystów nad sam staw. Ich zdaniem zwierzęta są nazbyt obciążone. Choć pikieta ekologów była legalna, bo wcześniej zgłoszona, to dopuścili się nadużycia i zablokowali drogę, na co zgody nie posiadali.

Między ekologami a góralami doszło do starcia; jeden z protestujących trafił z obrażeniami głowy do szpitala. Policja ustaliła, że najbardziej agresywne były osoby spoza skonfliktowanych stron, a więc ani ekolodzy, ani przewoźnicy.

Ekolodzy protestując w obronie koni dopuścili się zarazem bardzo niemoralnych czynów. Mianowicie chodząc po ziemi – zdeptali pewnikiem jakieś owady czy robaki. Więcej! Ważyli się założyć ubrania, które – czy tego chcą, czy nie – zostały wyprodukowane w sposób, który z konieczności zakłada zabijanie stworzeń. Wystarczy pomyśleć o polu pod uprawę bawełny – wycięto tam drzewa, ingerowano w ziemię…

A przecież życie owadów, jeżeli odrzucić antropocentryczną wizję świata, jest równie wartościowe, jak życie konia. Dlaczego nie? Czyżby dlatego tylko, że owad jest niewielki – a koń duży? Że owad nie przypomina w żaden niemal sposób człowieka – a koń, będąc ssakiem, owszem? To jest, trzeba to przyznać, grube, dyskryminujące nadużycie. Należy wobec tego zorganizować pikietę przeciw zbrodniom ekologów i zalecić im, by fruwali, przyodziewali się w chmury i żywili powietrzem. Może, wówczas, zginie z ich powodu mniej stworzeń, niż ginie obecnie!

bjad