Marta Kaczyńska: Wiara dodawała mu siły

Marta Kaczyńska wspomina, że jej ojciec był człowiekiem „o mądrości życiowej płynącej w wiary” - On codziennie się modlił. Podchodził do rzeczywistości religijnej w sposób głęboko przemyślany i ta wiara była w nim autentyczna. Wiem z opowieści ojca, że gdy byłam jeszcze zbuntowaną nastolatką, jego religijność nie była tak żarliwa. Był osobą nieco wątpiącą. Z wiekiem jednak coraz lepiej rozumiał sens religii i wiara dodawała mu siły – mówi córka byłego prezydenta. Czy rozmawiali o tym? - Nam brakowało zawsze czasu na rozmowę na takie tematy. Jak się jest dzieckiem zaangażowanego polityka, to uważa się, że zawsze będzie czas, aby pewne kwestie poruszyć - mówi. Na pytanie o autorytet religijny ojca Marta Kaczyńska wskazuje przykład Jana Pawła II. - On był niekwestionowanym autorytetem dla ojca i mamy. Dla mnie również i zawsze nim pozostanie. Ojciec wypowiadał się bardzo ciepło na temat Jana Pawła II, którego miał okazję również poznać osobiście. Jako prezydent Warszawy był również na jego pogrzebie – podkreśla.

Brat Jarosław Kaczyński: Wzorował się na świętym Józefie

- Był człowiekiem głębokiej wiary i jednocześnie wielkiej modlitwy – wspomina brata Jarosław Kaczyński. - Nie potrafię podsumować, ile się w życiu modlił, ale tych godzin było bardzo, bardzo dużo. Ta wiara była jednak bardzo dyskretna. Brat nie lubił jej na zewnątrz demonstrować i to może go różniło od innych. Nawet ja jestem w tym względzie bardziej otwarty - mówi prezes Prawa i Sprawiedliwości. Pytany o ulubionego świętego, na którym Lech się wzorował, mówi z uśmiechem: - Na tym, na którym ja – czyli świętym Józefie – i dodaje, że nie tyle chodziło o to, że był patronem robotników, ale: - Był to również wzór świętego, który potrafił wypełnić zadanie - jeśli wziąć realia ówczesnej kultury i postaw - niesłychanie wręcz trudne.

Maciej Łopiński: Grzeszny, ale wierny syn Kościoła

Lecha Kaczyńskiego charakteryzowała również pewna zasada: - Bardzo często, odwiedzając różne miasta w Polsce, uczestniczył we Mszy Świętej. Zawsze musiał się wcześniej wyspowiadać. To było dla niego charakterystyczne. To był mój szef, ale i przyjaciel – mówi Maciej Łopiński, ówczesny szef kancelarii prezydenta. Widać, jak ta postawa przystępowania do sakramentu spowiedzi przed Mszą św. oddziaływała na współpracowników: - To było dla mnie nawet ważniejsze od tego, co mówił, a mówił, że jest grzesznym, ale wiernym synem Kościoła – dodaje Łopiński. Lech Kaczyński miał blisko siebie w pałacu również wypróbowanego jeszcze w opozycyjnych czasach charyzmatycznego żoliborskiego duchownego, jakim był ks. Roman Indrzejczyk. Dziś okazuje się, że był bardzo istotny nie tylko dla prezydenta, ale i jego bliskich - Ks. Roman był moim spowiednikiem. Więc wśród ofiar katastrofy smoleńskiej miałem wielu przyjaciół, gdzie ks. Roman ma miejsce szczególne. Jarosław Kaczyński powiedział na jego pogrzebie, że jeśli spotkał na swojej drodze kiedyś świętego, to był to ks. Roman – wspomina szef kancelarii i dodaje, że mimo że prezydent miał swojego kapelana, to spowiadał się również u różnych księży.

Zofia Kruszyńska-Gust: Przekładał dekalog na działania polityczne

Wrażliwość Macieja Łopińskiego podziela Zofia Kruszyńska-Gust, wiceszefowa prezydenckiej kancelarii: - Nie chciał uczestniczyć we Mszy św. jeśli nie mógł przystąpić do komunii świętej. Traktował to w sposób głęboki i jednocześnie naturalny. Takim obrazem związków Lecha Kaczyńskiego z Kościołem i z wiarą była osoba ks. Indrzejczyka, który był przykładem skromności i głębokiej wiary. Wiele osób z otoczenia prezydenta również na tym skorzystało. Ksiądz był dobrym duchem pałacu prezydenckiego – mówi i dodaje, że całe życie Lecha Kaczyńskiego było przykładem, że „trzymał się dekalogu i to przekładało się na działania polityczne”.

Prof. Sławomir Cenckiewicz: Jego wiara stawała się coraz bardziej świadoma

Ta dojrzałość w wierze Lecha Kaczyńskiego była jednak procesem. Prof. Sławomir Cenckiewicz, historyk, który wraz z trzema osobami przygotowuje dwutomową biografię polityczną Lecha Kaczyńskiego, szczegółowo przebadał życie prezydenta, który zginął w Smoleńsku. Pytany o jego wiarę i religijność, nakreśla długą drogę, jaką przebył: - W młodości Lech Kaczyński był w dużej mierze takim typowym Polakiem-katolikiem, który do spraw wiary podchodzi bez większych emocji i doktrynalnego, duchowego przygotowania. Wszyscy znamy to ze swojego doświadczenia. W latach 60. i 70. zdarzało mu się nawet nie pójść na Mszę w niedzielę "z lenistwa", jak mówił mi kiedyś jego brat Jarosław. Nie była to jednak nigdy postawa buntu czy krytyki Kościoła np. za jego doktrynalne wstecznictwo, nieprzystające do czasów współczesnych.

Znajomi i przyjaciele z lat 70. zapamiętali go, jak bronił praw Kościoła w warunkach komunizmu. Sporym przeżyciem i impulsem była dla niego pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w 1979 r. Wspomniał kiedyś, że wówczas docenił po raz pierwszy na taką skalę publiczny aspekt wyznawanej wiary i społeczne znaczenie Kościoła rzymskiego w Polsce.

Wspomnieć należy, że widocznym znakiem ewolucji Lecha Kaczyńskiego w sprawach dotyczących wiary była kwestia małżeństwa. Mało kto wie, że kiedy żenił się w kwietniu 1978 r. z Marią Mackiewicz, to zdecydowali się jedynie na związek cywilny. Uregulowanie tej sprawy z punktu widzenia nauki i norm Kościoła nastąpiło dopiero w październiku 1983 r., czyli po ponad 5 latach. Był to wynik wielu bardzo poważnych przemyśleń osobistych Lecha Kaczyńskiego na temat wiary. Jego wiara stawała się coraz bardziej świadoma, co wiązało się m. in. z internowaniem w Strzebielinku, duszpasterstwem tam prowadzonym, dyskusjami o wierze, przykładem wielu religijnych kolegów. Później z kolei była lektura religijnych książek, coraz częstsza i coraz mniej wątpliwości.

Jego kolega, jeszcze z czasów przedsierpniowej działalności w Wolnych Związkach Zawodowych - Tomasz Wojdakowski, który był zaangażowany w duszpasterstwo rodzin, opowiadał mi, że na przełomie 1982 i 1983 r. Lech Kaczyński wiele z nim rozmawiał o sprawach duchowych. Zaczął interesować się nawet indywidualnym kierownictwem duchowym i prosił Wojdakowskiego o skontaktowanie go z ks. Stanisławem Duakiem, bardzo znanym kapłanem diecezji gdańskiej. Wkrótce, bo w czerwcu 1983 r., była druga pielgrzymka papieska, po której właśnie zdecydował się zawrzeć ślub kościelny w kościele p.w. św. Bernarda w Sopocie. W ten sposób stopniowo "niedzielny katolik" stawał się coraz bardziej świadomym wyznawcą i świadkiem wiary katolickiej, z coraz częstszą spowiedzią, komunią świętą - mówi Cenckiewicz.

Zginął w stanie łaski

Kończąc ten tekst, przypomniałem sobie Mszę św. za duszę śp. Zbigniewa Herberta w warszawskim kameralnym kościele środowisk twórczych przy placu Teatralnym. Wszedłem spóźniony, było gorące lato i kilkadziesiąt osób w ławkach. Podczas znaku pokoju nieoczekiwanie zobaczyłem, że stojący nieopodal za filarem pan w jasnym garniturze to był Lech Kaczyński. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Był wtedy prezydentem Warszawy. Podczas modlitwy klęczał na obu kolanach.

Śmierć Lecha Kaczyńskiego nadeszła nagle i nieoczekiwanie jak złodziej. Jarosław Kaczyński mówi jednak dziś ze spokojem: - Brat zginął w stanie łaski, po spowiedzi i przed przystąpieniem do komunii.

Ostatnie wersy „Litanii do świętego Józefa” brzmią: „Patronie umierających, módl się za nami. Postrachu duchów piekielnych,  módl się za nami. Opiekunie Kościoła Świętego, módl się za nami.” Ani Lech Kaczyński, ani ks. Roman Indrzejczyk już nam nie potwierdzą, czy prezydent modlił się tymi słowami. Jednak jego życie, wiara i płynąca z tego gotowość na śmierć pokazują dziś, że szczerze ufał Bogu. Warto o tym pamiętać. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym.

Jarosław Wróblewski