W rozmowie z Mariuszem Cieślikiem, jaka ukazała się w najnowszym wydaniu „Plus Minus” prof. Zbigniew Lew-Starowicz mówi o przemianach obyczajowych, do jakich doszło w Polsce. Wymienia coraz częstsze rozwody, życie w konkubinacie, coraz późniejszy wiek zawierania małżeństw i decydowania się na dziecko oraz jawną aktywność seksualną młodzieży, która kiedyś była nie do pomyślenia, a dziś jest na porządku dziennym.

„Ta aktywność zawsze była ukryta, teraz młodzi przesyłają sobie zdjęcia i otwarcie mówią o tym w mediach, zwłaszcza społecznościowych” – komentuje w rozmowie z „Plus Minus” znany seksuolog, autor licznych publikacji.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz mówi także o powszechnym upublicznianiu seksu. „Kiedyś scena erotyczna w kinie kończyła się tam, gdzie zaczynał się seks. Po pierwszym pocałunku gasło światło. Andrzej Wajda cenzurował piękne sceny z Kaliną Jędrusik w „Ziemi obiecanej", a dziś takie sekwencje znajdzie pan w co drugim filmie”.

Seksuolog odnosi się ponadto do zmian w podejściu do homoseksualistów. „Kiedyś geje w Warszawie musieli się chować gdzieś na placu Trzech Krzyży, policja ich ganiała, byli traktowani jak zboczeńcy, niemalże przestępcy. Teraz urządzają parady w centrum miasta, mają kluby, organizacje, a nawet posłów w Sejmie”. Prof. Lew-Starowicz mówi, że podobny proces nastąpił w podejściu do pedofilów, którzy dziś także specjalnie się nie ukrywają.

Ocena przemian obyczajowych, o których mówi seksuolog, nie napawa optymizmem. „Gdyby człowieka w podeszłym wieku przenieść z czasów, kiedy zaczynałem pracę jako seksuolog, do naszych, uznałby, że to jest jakaś sodoma i gomora” – mówi prof. Lew-Starowicz.

Seksuolog, który podkreśla swoje przywiązanie do wiary katolickiej, ocenia, że gdyby nie silny w Polsce Kościół, te zmiany byłyby jeszcze bardziej drastyczne. „Ten system normatywny, rodzinno-chrześcijański, trzyma Polaków w ryzach. To on sprawia również, że ruchy feministyczne nie rozwinęły się u nas tak bardzo jak w innych krajach Zachodu. Filozofia gender, owszem, podoba się elitom, ale to nie przekłada się na praktykę” – konstatuje.

Na pytanie dziennikarza, co byłoby gdyby jednak się przekładała, seksuolog odpowiada: „To np. mogliby się znaleźć chętni, żeby wychowywać dziecko apłciowo, bo taki postulat też się czasem pojawia. Niech dziecko samo zdecyduje, kim jest. Jako naukowiec, który trochę wie na temat rozwoju psychofizycznego, mogę stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że cechy męskie i kobiece wykształcają się u dziecka na bardzo wczesnym etapie rozwoju. I że przez taki sposób wychowania można komuś po prostu zwichnąć tożsamość. Zniszczyć życie. Negowanie uwarunkowań genetycznych nigdy nie doprowadzi do niczego dobrego”.

Beb/Plus Minus