Niejednokrotnie proszono mnie o wykład na temat kobiety, jej zadań, powołania - roli w rodzinie i społeczeństwie itp. Takie tematy można by mnożyć niemal w nieskończoność. Tym razem chciałabym więc podzielić się, u schyłku życia, moim doświadczeniem - pisze Wanda Półtawska.

Wstęp

Zajmowałam się różnymi kobietami. Pracowałam z kobietami i dla kobiet, prowadziłam poradnię dla młodych dziewcząt, dla matek samotnych, dla mężatek, dla samotnych kobiet, zajmowałam się starymi, chorymi, wdowami, kobietami porzuconymi i kochanymi, zakonnicami - słowem kobietami w różnym wieku, różnej sytuacji życiowej; i mogłabym zrobić coś w rodzaju bilansu, podsumować wyniki tych doświadczeń.

Mam ochotę, właśnie jako podsumowanie, powtórzyć to, co powiedział do naszej klasy w szkole (sióstr urszulanek w Lublinie) nasz wspaniały katecheta, ksiądz profesor Florian Krasuski. Stanął w drzwiach klasy i przyglądając się rozkrzyczanej grupie dziesięcio- czy dwunastoletnich dziewczynek rzekł, kiwając głową: "dziewczynki, dziewczynki, coś wam powiem, a zapamiętajcie to na całe życie - pamiętajcie, że kobiecie to trudniej być człowiekiem".

Trafność tej uwagi wciąż przez kilkadziesiąt lat pracy mnie zdumiewa. Wciąż się to sprawdza, właśnie tak jest, że kobiecie trudniej jest zapanować nad swoją kobiecością, jest poddana i niejako zniewolona swoją płciowością - niejako nie umie żyć jako człowiek samodzielny, lecz jest zagubiona w ciągłym poszukiwaniu oparcia w mężczyźnie, którego często nie znajduje, lub nawet jeśli go znajduje, to nie znajduje w nim oparcia. A chciałoby się, żeby była inna, taka, jak Pan Bóg ją zaplanował, hic mulier, niewiasta dzielna, spokojna, która dba o wszystkich potrzebujących, wie wszystko i gotowa cała oddać się w służbę miłości. Doskonałe dzieło Boże, na obraz Boży stworzone. Taka, o której Jan Paweł II w encykliceMulieris dignitatem pisze (rozdz. 11, s. 45):

"Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny" słowa te odnoszą się z pewnością do poczęcia Syna, który jest synem Najwyższego, zarazem jednak słowa te mogą oznaczać również odkrycie własnego kobiecego człowieczeństwa - "wielkie rzeczy uczynił mi" jest odkryciem całego tego bogactwa, całego osobowego zasobu kobiecości, całej odwiecznej oryginalności niewiasty takiej, jaką Bóg chciał: osoby dla niej samej, a która równocześnie odnajduje siebie "poprzez bezinteresowny dar z siebie samej" ... w Maryi Ewa odkrywa na nowo, jaka jest prawdziwa godność kobiecego człowieczeństwa. Odkrycie to winno stale docierać do serca każdej kobiety oraz kształtować jej powołanie i życie.

1. Tożsamość kobiety

Zatem na pytanie, kim jesteś, kobieto? odpowiedź powinna być prosta: człowiekiem.

A jednak na tak postawione pytanie zjawia się szereg sprzecznych odpowiedzi - i ta wielość oraz ta sprzeczność stanowi jakby o kobiecości o osobie, którą trudno ogarnąć; taka pełnia możliwości tkwi w tej istocie, przecież na obraz samego Boga stworzonej. Skąd się biorą te nie tylko sprzeczne, ale także zupełnie różne, diametralnie różne sposoby reagowania nie tylko różnych kobiet, ale nawet tej samej kobiety?

Zaskakujące, irracjonalne zachowanie, pozbawione zwykłej logiki. Ileż razy ze strony mężczyzny pada wypowiedź: "ja jej nie rozumiem"? Śp. ksiądz Tadeusz Fedorowicz, który przez lata pełnił funkcję kapelana w żeńskim klasztorze, pewnego dnia, kiwając z pewną troską głową, powiedział: "im dłużej żyję, tym mniej rozumiem kobiety - jakież wy dziwne stworzenia jesteście". Nie można ani zrozumieć, ani przewidzieć, jak się zachowa kobieta, bo kieruje się ona swoją własną logiką, całkowicie nielogiczną - i próba zrozumienia nie udaje się. Ale nie chodzi o to, żeby kobietę zrozumieć, tylko żeby ją zaakceptować taką, jaka jest!

Oczywiście, każda jest inna, ale pewne cechy wspólne można znaleźć i choć trochę uprościć ten skomplikowany obraz.

2. Obraz kobiety z Księgi Rodzaju (Genesis)

Księga Rodzaju ukazuje kobietę jako istotę piękną, tak piękną, że Adam na jej widok wykrzyknął z podziwu - i to piękno kobiety decyduje o jej losie; można - w świetle historii ludzkości - dodać: jej złym i dobrym losie. Piękno ciała kobiety, ale nie tylko ciała - jej piękno od tamtej pierwszej chwili w raju do dziś stanowi czynnik, którego siła w jakże różny sposób wywołuje nieraz nieobliczalne skutki!

Już ta pierwsza scena w raju wskazuje na niebezpieczeństwo, jakie to piękno niesie dla Adama i dla całej ludzkości, bo to piękno Ewy zapanowało nad Adamem - i panuje do dziś. Urzeczony, niejako zniewolony tym urokiem Adam idzie za nią, nie patrząc na nic innego. Przedtem w posłuszeństwie jednoznacznie Bogu poddany tak, że szatan nawet nie próbował go kusić, teraz odrzuca to wszystko i daje się prowadzić Ewie.

A gdy Pan Bóg go woła, na swoje usprawiedliwienie mówi to jedno: "to ona, ona mi dała" - tak, jakby to samo już wystarczało: że ona jest tak piękna, że on po prostu nie potrafi się jej oprzeć. - I tak powstaje pierwsze zadanie każdej Ewy wobec Adama i wobec siebie samej: odpowiedzialność za to, żeby nie stała się źródłem grzechu, krzywdy.

Ale Ewa w raju ujawnia bezmyślność, powierzchowność, ciekawość która powoduje, że słucha szatana - podatna na te szepty, które jej pochlebiają, gotowa pójść za tym, kto jej pokazuje coś atrakcyjnego, bez głębszej refleksji nad skutkami.

Dalsza historia ludzkości ukazuje tysiące kobiet, które dały się uwieść szatanowi bez oglądania się na to, co z tego wyniknie. Ewa oczywiście wie, że istnieje Bóg, zna jego zakaz, a jednak robi inaczej - wtedy i do dziś!

3. Maryja

I byłaby ludzkość poddana całkowicie mocy szatana, gdyby nie inna kobieta... dziewczyna z Nazaretu, którą sobie wybrał i upodobał Bóg sam, a która, także piękna, inaczej realizuje siebie.

Bez wahania wypowiada Bogu swoje <"fiat" i staje się matką Boga. Dwie skrajne, przeciwstawne postawy - dwa bieguny kobiecości - Ewa i Maryja. Bezmyślność i nieposłuszeństwo Ewy i bezwzględne zaufanie Bogu i posłuszeństwo Maryi.<

Dwa bieguny, które odnaleźć można w każdej kobiecie - i los każdej zależy od tego, co w niej przeważy, za czym pójdzie...

Wspólne obu tym kobietom jest macierzyństwo - i dlatego ono staje się najbezpieczniejszym sposobem życia kobiety, bo macierzyństwo zwraca Ewę Bogu; w istocie bowiem macierzyństwa leży współdziałanie z samym Bogiem; i gdy Ewa przyjmuje dar od Boga i nosi w sobie Boże dziecko (każdy człowiek jest Bożym dzieckiem), to wraca do postawy posłuszeństwa - przybliża się do postawy dziewczyny z Nazaretu, która skłaniając główkę mówi: "niech mi się stanie"... I to jest niejako najgłębsze dno kobiecości: zdolność do macierzyństwa. Choć więc nie każda ma możność zrealizowania macierzyństwa fizycznie, to jednak każda może rozwinąć w sobie dojrzałą postawę matki, serdeczną troską obejmującej całą ludzkość.

A więc na pytanie: "Kim jesteś, Ewo?" najprawdziwsza odpowiedź brzmi: jest matką.

4. Kobieta wobec siebie

Boży plan wobec kobiety krystalizuje się w tej potencjalnej zdolności stania się matką - genitrix - rodzicielką; ale to jej przeznaczenie do wielkiej sprawy "stania się naczyniem łaski pełnym", gdy w niej zadziała Duch Święty, nie od razu dochodzi do świadomości Ewy - szczególnie młodej dziewczyny, zwłaszcza, że szatan, który był, jest i będzie, dziś także podsuwa jej inne perspektywy. Kobieta musi sama dla siebie odkryć się w tej od Boga danej roli. Zanim się to dokona, Ewa nie wie, kim jest - zwłaszcza Ewa obecnego czasu.

Ewa patrzy na Adama, który zgodnie z Bożym planem skierowany jest ku światu rzeczy, "czyniąc sobie ziemię poddaną" i podbijając niejako ten świat. Adam zdaje się sięgać nieba, szybując w przestworzach na różnego rodzaju maszynach, schodzi w głąb morza, pokonuje przestrzeń - i Ewa zazdrości mu i chce go naśladować za wszelką cenę, a w tym naśladowaniu macierzyństwo przeszkadza; i Ewa dziś, jak wtedy w raju, odrzuca Boga nie myśląc nawet o tym, goniąc za tym, co jej się spodoba.

Współczesnej Ewie brakuje kontemplacji, chwili skupienia koniecznej dla pojęcia rzeczy najgłębszych - bez zatrzymania się, przemyślenia może w ogóle nie odnaleźć w sobie tego, co najcenniejsze - swej roli w realizacji stwórczej mocy Boga samego. Skłonna do skrajnych reakcji, łatwo angażuje się totalnie - idąc za czymś, nie zwraca uwagi na nic innego, choćby to było coś oczywistego.

Zafascynowana Adamem i ku niemu cała skierowana szuka sposobów opanowania go, zupełnie nie zastanawiając się nad sobą, nie szukając swego prawdziwego "ja", nie kieruje sobą, żyje na fali reakcji, impulsów nieopanowanego serca.

[koniec_strony]

5. Ewa wobec Adama

Los kobiety zależy także od tego, jakiego mężczyznę spotka - bo Ewa potrzebuje Adama do własnej akceptacji, odnajduje siebie dopiero w jego reakcji; i tu zaczyna się dramat Ewy, bo w tym pragnieniu podziwu ze strony Adama gotowa jest zgodzić się na wszystko, byleby on ją zaakceptował - bo ona nie umie być sama. Z istoty swojej skierowana do świata osób, jeżeli nie znajduje takich, którzy by ją zaakceptowali, pokochali, staje się swoją własną karykaturą. Bo Ewa rozkwita w pełni kobiecością wobec Adama i dla Adama - i dlatego jest wobec niego bezbronna. Choć ma nad nim władzę swego fascynującego go piękna, jednak idzie za nim tam, gdzie on chce i w danym momencie gotowa jest odrzucić wszystko inne, byleby on ją podziwiał.

Ale Adam współczesny - i zawsze, bo już Chrystus przestrzegał przed tym - Adam nie zawsze potrafi ją podziwiać; dużo łatwiej wyzwala się w nim reakcja nie podziwu, a pożądania - i bierze tę Ewę jak rzecz, a ona pozwala na to, bo pragnie być z nim, bo się boi samotności.

Jeśli jednak Adam potrafi naprawdę kochać bezinteresownie i potrafi podziwiać, kobieta rozwija się ku pełni - związana z mężem prawdziwą miłością staje się istotną pomocą dla Adama, dla którego pomocy została przecież stworzona.

Jeśli może mu się w pełni oddać, a on tego daru nie zmarnuje, nie przywłaszczy sobie, kobieta rozkwita - odnajduje siebie jak skarb, odnajduje swoją wartość i staje się pełna mocy, tej dziwnej mocy, która ją czyni zdolną do znoszenia wszelkich trudów. Ileż heroicznych czynów można znaleźć w życiu kobiet które, kochane i kochając, zdolne są do największych ofiar. To właśnie wtedy rozwija się to, co Jan Paweł II nazywa "geniuszem serca kobiety" - pełnia kobiecości zaakceptowanej przez mężczyznę!

6. Zagrożenia

Kobieta, która nie odnajduje swej prawdziwej tożsamości, uwiedziona swoją władzą nad Adamem realizuje program, będący właściwie karykaturą kobiecości. Programy telewizyjne pokazują "działaczki społeczne", które sobie uzurpują prawo przemawiania w imieniu wszystkich kobiet - a ten pokazywany przez telewizję obraz kobiecości jest żałosną karykaturą. Pełne agresji, rzekomo uciśnione, chcą równouprawnienia z mężczyznami i w strojach na wpół nudystycznych żądają niezbyt sprecyzowanych praw do "wolności".

A przecież to równouprawnienie i naśladowanie mężczyzn jest dla kobiety naprawdę równaniem w dół. Kobieta nie może niczego zyskać, upodobniając się do mężczyzny, może tylko stracić nie tylko siebie, ale może także zniszczyć innych. Feministki, żądające prawa do zabijania własnych dzieci, jawią się jako istoty pozbawione piękna i czułości, podobne do czarownic z bajek dla dzieci.

Ten obraz jest przerażający, ale na szczęście nie jest prawdziwy, takie feministki reprezentują tylko siebie, a nie całą społeczność kobiecą.

7. Odpowiedzialność kobiety za los dziecka

Współczesna tendencja rozdzielenia płciowości od płodności, wszelkie próby ubezpłodnienia stają się przyczyną zniszczenia tożsamości kobiety, która z istoty swojej jest stworzona na matkę. Odrzucając potencjalne macierzyństwo, współczesna Ewa traci równowagę, nie może odnaleźć swego właściwego "ja" - i nie osiąga pełnej dojrzałości.

Macierzyństwo jest wpisane głęboko w strukturę psychofizyczną kobiety. Niezależnie od swojej woli każda kobieta od wczesnej młodości (12-13 lat) do okresu tzw. przekwitania przeciętnie raz na miesiąc jest gotowa stać się matką. Cała fizjologia jej organizmu służy dziecku - czy ona tego chce, czy nie chce, czy o tym wie, czy jest tego nieświadoma.

Macierzyństwo jest jej rzeczywistością - i nie ma sposobu, aby tę rzeczywistość zmienić. Kobieta powinna być świadoma tego, co się w niej dzieje, i powinna rozumieć znaczenie tej rzeczywistości.

Pan Bóg swego Syna - i wszystkich ludzkich synów - zawierzył kobiecie. Ludzkość istnieje tylko dzięki kobietom-matkom. Ale rozpowszechniona niemal na całym świecie usankcjonowana prawem zbrodnia zabijania dzieci nienarodzonych jednoznacznie wskazuje na to, że kobiety naszych czasów odrzucają wielki dar macierzyństwa.

Bardzo trudno do końca zrozumieć, dlaczego tak jest. Możemy szeroko opisywać złożone przyczyny takiej decyzji i skomplikowane skutki aborcji dla kobiety, dla ojca dziecka i dla społeczeństwa, ale trudno pojąć, dlaczego ludzie obdarzeni rozumem nie potrafią wziąć pełnej odpowiedzialności za los dziecka, a rozwiązują trudne problemy jedynie aktem najwyższej agresji, zbrodnią wobec niewinnego maleństwa.

Fala aborcji na świecie jest najcięższym oskarżeniem kobiet, bo to kobieta ma bronić dziecka - jej organizm jest przez Stwórcę tak ukształtowany, że w piękny, precyzyjnie przemyślany sposób dziecko w niej rozwija się i osiąga zdolność życia poza nią. Ona daje to bezpieczne miejsce samą sobą.

Jan Paweł II nie waha się mówić o sacrum ciała kobiety - o świętości tajemniczego, życiodajnego łona. Ona ma wszystko, czego dziecku potrzeba i ona decyduje o losie dziecka, mówi swoje fiat albo swoje non serviam - "nie chcę służyć" - i nie tylko to, bo ona może także wybrać dla dziecka czas przyjścia na świat.

Odpowiedzialność za rodzicielstwo, odpowiedzialność ich dwojga opiera się o nią, od niej zależy, kiedy może począć się dziecko, bo macierzyństwo wymaga gotowości organizmu kobiety. Przygotowuje się w niej wszystko siłami natury, którym jest poddana; bez jej woli, bez jej świadomości wszystko dla dziecka zostaje przygotowane - i wtedy może, za zgodą Stworzyciela, powstać w niej nowe życie. Kobieta powinna poznać siebie samą, ma obowiązek wiedzieć, co się w niej dzieje, bo tylko wtedy, kiedy wszystko jest gotowe, może ona zostać matką.

Ogromna ilość kobiet nie czuje się do tego zobowiązana; a przecież te wszystkie dzieci są zabijane dlatego, że są przez kobiety odrzucone - żałosny zwrot: "dziecko niepożądane" jest oskarżeniem nie tylko serca, ale także rozumu kobiety, bo zdrowy rozsądek wskazuje: nie chcesz dziecka, nie chcesz być matką, to nie czyń tego, co prowadzi do tego wielkiego zdarzenia.

Bóg stworzył sam pierwszych rodziców, ale wszystkich innych ludzi powołuje do życia we współpracy z nimi, z rodzicami - dzieli się swoją stwórczą mocą z ludźmi, poddaje się niejako ludziom, dopuszcza ich do swojej wielkiej twórczości. A oni? Nie rozumieją tego wielkiego daru, odrzucają go. Mogą mieć wpływ na Bożą decyzję, ale muszą znać warunki.<

Para ludzi, podejmując wielkie działanie - akt rodzicielski powinna wiedzieć, że to ich zjednoczenie służy życiu, ma z życiem nierozerwalny związek; i jeżeli już tak im zależy na przeżyciu tego zjednoczenia, to mogą i powinni uwzględnić los dziecka. Organizm kobiety wyznacza tę wielką chwilę, kiedy może powstać cud nowego życia. Jej zadaniem jest tę chwilę znać, umieć ją określić - i jej wielkim zadaniem jest zabezpieczyć życie dziecka. Wymaga to od niej wiedzy i zdecydowanej postawy. Wiadomo, że w świecie zwierzęcym lwica broni swoje małe - a cóż dopiero człowiek-kobieta?

W tym miejscu powracam do kobiety jako człowieka; a ona nie uruchamia ludzkich reakcji, ale poddana swoim kobiecym mechanizmom ulega mężczyźnie, ulega swej własnej potrzebie serca, które dąży do radości zjednoczenia z nim - nie potrafi po ludzku potraktować własnego dziecka; a jest za nie odpowiedzialna, bardziej niż on, bo to się w niej dzieje; i to Ewa ma za zadanie tak wychować Adama, aby on uwzględnił jej godność i los dziecka. Współczesna Ewa rezygnuje z roli wychowawczyni, ale nie tylko - jeśli godzi się na zabicie dziecka, rezygnuje zarazem ze swojej tożsamości mądrej matki.

Bywa odwrotnie: brakuje mądrej decyzji w chwili, gdy ogarnięta emocjonalną kobiecą reakcją pragnie namiętnie dziecka i poddaje się próbom sztucznego zapłodnienia, popełniając ten sam grzech nieposłuszeństwa Bogu. Do grzechów znanych od wieków ludzie dołożyli obecnie grzech gwałtu - stworzenie gwałci Stwórcę i wymusza sztucznie nowe życie...

Gdy pewnego dnia zreferowałam Ojcu świętemu dane z kongresu lekarzy na ten temat, Ojciec św. powiedział: "Pan Bóg będzie chyba musiał ukarać tę ludzkość, bo to woła o pomstę do nieba".

Kobieta ma za zadanie uświęcić siebie i rodzinę, taką rolę przewidział dla niej Stwórca.

Płodność ludzka podlega prawom natury. Człowiek nie może siłą swojej woli tych praw zmienić, może im się poddać albo zniszczyć siebie. Odpowiedzialność ponosi człowiek nie za płodność, ale za swoją działalność, o której sam decyduje.

W akcie małżeńskim (akcie jednoczącym mężczyznę i kobietę) zderza się prawo do życia dziecka z chęcią człowieka przeżycia przyjemności. Rozum i sprawiedliwość nakazuje dać pierwszeństwo życiu dziecka i gdy pojawi się taki konflikt zrezygnować z radości przeżycia; i tu właśnie potrzebne jest człowieczeństwo, które zapanuje zarówno nad uległą kobiecością, jak i nad agresywną męskością.

Kobieta, ta Ewa, którą podziwia od wieków Adam, może mieć władzę nad Adamem i może go nauczyć miłości pięknej, która nie krzywdzi - i mogą razem realizować swoje przeżycia bez szkody dla dziecka. Rozwiązanie jest tak proste, a napotyka na sprzeciwów. Chodzi o jedno: o posłuszeństwo.

Posłuszeństwo Bogu, który wpisał w naturę ludzką swoje prawa. Nie możecie, nie chcecie, nie powinniście mieć teraz dziecka, to powstrzymajcie się dziś od tego działania. Może odrzuca ludzi sformułowanie restrykcyjne, to "nie", które trzeba sobie powiedzieć - ale przecież powinna wystarczyć reakcja zdrowego rozumu, aby to ograniczenie przyjąć.

Działanie, które za skutek może mieć życie ludzkie, musi być poddane prawom sprawiedliwości - i nad tym ma czuwać kobieta, ta hic mulier Bogu posłuszna.

8. Promyk nadziei

W dniach 21-23 maja 2001 miał miejsce w Rzymie kongres na temat "nowego feminizmu". Obrady toczyły się w auli nowo zbudowanego Ateneum Regina Apostolorum. Kongres międzynarodowy zgromadził liczną grupę kobiet w różnym wieku z kilkudziesięciu krajów.

Od razu widać było, że jest to grupa elitarna. Kobiety estetycznie ubrane, bez ekstrawagancji, bez prowokującego obnażania się. Kolejno zabierały głos - i zarówno referaty, jak i dyskusje ujawniły, że są wśród nich dziewczęta, żony i matki zrównoważone, ich relacje spokojne i wyważone ujawniły, że wcale nie czują się dyskryminowane przez mężczyzn, a przeciwnie, są szanowane i kochane - spełniają ważne, absorbujące funkcje społeczne w swoich krajach; są ministrami, dyrektorami, pisarkami, ale na pierwszym miejscu stawiają macierzyństwo.

Jasno widzą swoją rolę społeczną w obronie praw dziecka i rodziny. Nie tylko nie mają żadnego kompleksu mniejszej wartości, jak rozkrzyczane feministki, które ten kompleks kompensują żądaniami różnego rodzaju, ale przeciwnie, mają poczucie swojej wartości - ba, nie tylko wartości, ale wręcz siły. Nawet w Afryce, gdzie nie zajmują wysokich stanowisk oficjalnych, to jednak są świadome swego wpływu na świat męski i relacjonują, że mężczyźni zasięgają ich rad i liczą się z ich zdaniem. Męskość wcale nie wydaje im się czymś wyższym, a jedynie odmiennym i z doświadczenia życia wiedzą, że to właśnie mężczyzna potrzebuje pomocy kobiety, matki i żony - i niosą im tę pomoc zgodnie z planem Stwórcy, który tę Ewę stworzył dla pomocy Adama.

Postulat "nowego feminizmu", który wysunęły, odnosi się właśnie do tej roli pomocniczej - chcą pomóc mężczyznom w realizacji pełnego człowieczeństwa, wnieść pierwiastek duchowy, który dopiero nadaje właściwą wartość osobie ludzkiej, chcą wychować człowieka na obraz i podobieństwo Boga. Taka postawa nie była przy tym udziałem pojedynczych osób, ale całej tej grupy. Klimat tego kongresu ujawnił kobiecą mądrość.

Wyglądało to tak, jakby była mowa o całkiem innej planecie czy innym kontynencie niż Europa, a przecież były to rozumne, rzeczowe relacje o sytuacji w różnych krajach - i nie tylko informacje, ale także projekty na przyszłość, na nowe tysiąclecie. Słuchając tych referatów można było odzyskać nadzieję , że ten świat może stać się lepszy, gdy skoordynowana grupa kobiet będzie ten plan "uduchowiania" ludzkości konsekwentnie przeprowadzać.

Te przemawiające kobiety wcale nie skarżyły się na złe traktowanie w swoich środowiskach - przeciwnie, są szanowane, wręcz podziwiane. Oczywiście, pojawiały się też wyrazy troski, ale innego rzędu, troski o rodzinę, o dzieci. Na przykład prelegentka z Ameryki łacińskiej skarżyła się nie na mężczyzn, ani na to, że jest poniżana, ale na to, że brakuje chleba dla dzieci. Przewijała się troska o kraje, gdzie warunki ekonomiczne są poniżej elementarnych potrzeb; ale troska o los głodnych dzieci nie prowadzi do absurdalnych żądań feministek, aby te dzieci, czy ludzi starych i chorych zabijać - ale przeciwnie, o to, jak ich los poprawić.

Kobiety te po prostu ujawniły głęboką mądrość i dobroć, a przede wszystkim rozumiały potrzebę nawrócenia świata - nowy feminizm w ich rozumieniu to rola kobiety w doprowadzeniu ludzkości do Boga, do realizowania planu Bożego; ujawniły, że rozumieją Boży plan wobec ludzkości.

>Ojciec Święty w Mulieris dignitatem (rozdz. 15, s. 59) napisał:

"Chrystus rozmawia z kobietami o sprawach Bożych, znajduje w nich dla tych spraw zrozumienie i autentyczny rezonans umysłu i serca, odpowiedź wiary. I Jezus dla tej specyficznie kobiecej odpowiedzi wyraża uznanie i podziw - jak w wypadku kobiety kananejskiej (por. Mt 13,28)."

Wanda Półtawska

Wykład wygłoszony w ramach XXXIII Wrocławskich Dni Duszpasterskich 28 sierpnia 2003 r.

Ze strony Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu