UNAIDS promuje programy, które mają „zadośćuczynić” prostytutkom i innym grupom, czerpiącym korzyści z „pracy seksualnej”, za straty poniesione w wyniku wdrażania programów zwalczania HIV/AIDS.
W ramach UNAIDS działa Network of Sex Work Project (NSWP). Jest to, jak sami o sobie piszą na stronie internetowej, „sojusz pracowników seksualnych (sic!) i instytucji, które świadczą usługi dla nich oraz popierają ich prawa zdrowotne i prawa człowieka”.
Słowo „prostytutka” organizacja zastępuje określeniem „pracownik seksualny” , bo „zmiana terminologii ma istotny wpływ dla zmiany globalnego rozumienia pracy seksualnej, by wprowadzić zapisy prawne, które pozwolą przezwyciężyć wiele problemów, z jakimi spotykają się pracownicy seksualni”. NSWP twierdzi, że określenie „prostytutka” piętnuje i dyskryminuje osoby wykonujące ten „zawód”, dlatego trzeba walczyć o uznanie ich praw.
„Seks z pracownikami seksualnymi jest bezpieczny, o ile konsekwentnie i prawidłowo stosuje się prezerwatywy” – czytamy w broszurze wydanej przez NSWP. Ulotka zawiera zdjęcia instruktażowe, demonstrujące techniki seksu oralnego. Autorzy zalecają „pracownikom seksualnym” wyuczenie się różnych technik seksualnych w celu zwiększenia dochodów. „Pracownicy seksualni muszą nabyć wiele umiejętności, które pozwolą im zmaksymalizować dochód i ograniczyć ryzyko zarażenia się wirusem HIV” – czytamy.
- W większości państw wciąż dyskryminuje się prawnie kobiety i mężczyzn, którzy uprawiają ze sobą seks, pracowników seksualnych, narkomanów i mniejszości etniczne. To się musi zmienić... W krajach, w których nie ma przepisów, chroniących pracowników seksualnych, narkomanów i mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami, tylko wąska grupa ma dostęp do profilaktyki – mówił już w 2008 roku sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon.