Tygodnik podjął próbę zdyskredytowania kursu „Gender – ukryta prawda”, którego partnerem była Fronda.pl. Nieudaną. Dziennikarkę „Newsweeka” podszywającą się pod fałszywym imieniem i nazwiskiem  jako uczestniczkę kursu zadenuncjował administrator.

„Gender – ukryta prawda” to interaktywne szkolenie organizowane przez Instytut Globalizacji i gliwicki oraz częstochowski klub Fronda.pl. Inicjatywa zyskała sympatię kurii gliwickiej i warszawsko-praskiej. Projekt swym patronatem objęło ok. 20 redakcji katolickich: tygodnik katolicki „Niedziela”, „Idziemy”, „Przewodnik katolicki”, portale internetowe i rozgłośnie radiowe. Wśród wykładowców znaleźli się ks. prof. Tadeusz Guz, ks. prof. Dariusz Oko, ks. dr M. Dziewiecki czy dr hab. A. Stępkowski. Nic więc dziwnego, że projekt od samego początku znalazł się pod obstrzałem postępowych mediów np. „Gazety Wyborczej”.

O krok dalej chciała pójść redakcja „Newsweeka”. Dziennikarka działu krajowego tej gazety – Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska zapisała się na kurs już w trakcie jego trwania. Podała jednak fałszywe dane osobowe – Beata Mazurkiewicz oraz nieistniejący adres w podwarszawskim Piasecznie. Cel był zapewne jasny – znaleźć kolejną sensację i napisać wstrząsający artykuł o przerażających, nietolerancyjnych katolach zajmujących się gender.

W czwartek otrzymaliśmy informację, że z kursantami próbuje się skontaktować redakcja „Newsweeka”, aby wyciągnąć od nich opinie na temat kursu. Uczestnicy byli zbulwersowani, że ktoś wbrew ich woli posługuje się ich kontaktami podanymi na wewnętrznej platformie e-learningowej kursu. Natychmiast zorientowaliśmy się, że dziennikarka musi być zakamuflowaną uczestniczką szkolenia.

Nowe technologie zostawiają ślady, więc ustalenie, kto jest kim zajęło nam niecałą godzinę. Okazało się, że Aleksandra Gumowska, podała zmyślone imię, nazwisko i adres i zarejestrowała się na kurs jako Beata Mazurkiewicz. Pani redaktor była zaskoczona, ale przyznała się do tego faktu.

Tłumaczenia są śmieszne. „Proszę zauważyć, że jednak dowiedział się Pan przed publikacją tekstu dlatego, że wystąpiłam jako dziennikarka w stosunku do innych kursantów. Czyli nie miałam zamiaru ukrywać się przed Panem ani innymi osobami, a zależało mi na tym, aby skorzystać z kursu” – pisze Gumowska.

Fakty są jednak inne. Dziennikarka występowała na kursie jako inna osoba. Gdyby nie nasze śledztwo, nikt nie dowiedziałby się o tym, że pod wymienionym nazwiskiem ukrywa się pracownik mediów. Dziennikarce zależało więc na tym, aby być na kursie incognito i aby z takiej perspektywy napisać z niego relację. Zapewne ze z góry założoną tezą, do czego przyzwyczaił już czytelników ww. tytuł.

Niestety z sensacji zrobiła się wpadka. Plan nie wypalił, a my przy okazji zapoznaliśmy się z warsztatem i kulisami pracy redakcji „Newsweeka”. Mamy też wiele wątpliwości, czy w taki sposób powinno się postępować i czy mamy do czynienia z kolejną nagonką na katolików w Polsce. 

Tomasz Teluk