Patrzymy w gwiazdy coraz rzadziej. Nie ma to już takiego uroku jak w kiedyś, bo przecież wiadomo, że tam istnieją tylko rozżarzone reakcjami termojądrowymi kule ognia, inne bezładnie rozrzucone kawałki skał oraz bezkresna i zimna pustka - nic z romantyzmu. Jednak coś z dawnej tajemniczości ciągle jeszcze pozostaje. Kiedy bowiem dowiadujemy się o kolejnej planecie, okrążającej odległe słońce, albo kiedy na którymś z księżyców odkryje się wodę, zaczynamy snuć domysły i pytania, czy tam może być życie. Pytanie takie, jak nam się wydaje jest bardzo ściśle związane z najnowszymi odkryciami naukowymi, które zdają się czynić życie pozaziemskie jeszcze bardziej prawdopodobnym. Wydaje się więc, że nie jest to już tylko domena literatury Science Fiction, czy absurdalnych wierzeń niektórych sekt, które wierzą w istnienie pozaziemskich cywilizacji na niebotycznie wysokim (wręcz mistycznym) poziomie technicznym.

Pojawia się też pytanie, co w takim razie z jedynością Zbawczego Dzieła Jezusa Chrystusa. Czy istnienie życia pozaziemskiego i innych cywilizacji nie podważą czasem Ewangelii i Nauki Kościoła? Niektórzy do dziś myślą, że tak właśnie jest, ponieważ nie mamy prawa twierdzić, iż jesteśmy w kosmosie najważniejsi i że nie ma wspanialszej cywilizacji od naszej. Poza tym twierdzenie o pozaziemskim życiu wymagałoby istnienia wielu Adamów i Ew, wielu grzechów pierworodnych oraz wielu Wcieleń i wielu dzieł Zbawienia, co oczywiście podważałoby prawdziwość chrześcijańskiego Objawienia.

Krótkie rozważania, które chciałbym zaprezentować z pewnością nie będą wyczerpującym potraktowaniem tematu, ale chciałbym przekonać czytelników o tym, że problem wcale nie jest taki nowy i tak związany z naszym dzisiejszym stanem wiedzy, jakby to się nam mogło wydawać. Poza tym przyjrzenie się nieco historii zagadnienia może sprawić, że lepiej będziemy mogli wyrobić sobie właściwą opinię o tym, co w tej materii należy sądzić.

Arystoteles przeciw atomistom

Już na początku trzeba zaznaczyć, że sięgającym pierwszych filozofów (V w. przed Chr.) tłem zagadnienia życia pozaziemskiego było pytanie, na temat wielości światów, które zadawali już jońscy filozofowie przyrody. Atomiści, jak też później Epikurejczycy twierdzili, że istnieje nieskończona ilość światów, zarówno podobnych jak i niepodobnych do naszego. Ponieważ w ich przekonaniu świat składał się z atomów, a wszystko, co istniało było efektem działania atomów, świat mógł powstać w dowolnym miejscu. Epikurejczycy także sprzeciwiali się temu, że wszechświat istnieje w jakimś celu i został wytworzony przez bogów w myśl jakiegoś planu. Dlatego kosmos nie ma jakiegoś centrum, a każde miejsce we wszechświecie jest tak samo ważne jak inne. 

Jednak filozofowie, którzy uważali, że wszechświat jest uporządkowany i logicznie skonstruowany sprzeciwiali się twierdzeniu o wielości światów. Pierwszą postać takiego argumentu mamy już Platońskim Timajosie. Na pytanie, czy słuszne jest przyjęcie istnienia tylko jednego świata utworzonego przez Demiurga odpowiada on: „Więc żeby ten jeden świat był podobny do najdoskonalszej istoty żywej, dlatego twórca światów nie zrobił światów dwóch, ani ich nieskończonej ilości, tylko powstał ten jeden świat, jednorodzony i taki zostanie dalej.” (Timajos 31 A-B). Z poglądem tym zgadzał się także Arystoteles tym bardziej, że uznawał on nie tylko pogląd, iż wszechświat ma postać, którą moglibyśmy porównać do obecnego postrzegania układu słonecznego (oczywiście z ziemią w centrum). Arystoteles także twierdził, że każdy z żywiołów (powietrze, ogień, ziemia, woda) ma swoje własne miejsce w tym kosmosie. Ziemia więc zawsze miała naturalną tendencję do poruszania się w kierunku centrum wszechświata, podczas gdy woda zajmowała miejsce na powierzchni ziemi, powietrze ponad nią, a ogień zawsze dążył ku górze. W takim postrzeganiu kosmosu nie mieściła się po prostu koncepcja wielu światów. Argumentował on bardzo dobitnie zarówno, że nie może istnieć żaden inny wszechświat poza naszym wszechświatem, oraz to, że poza tym wszechświatem nie może istnieć jakiekolwiek ciało (O niebie I, 8-9).

[koniec_strony]

Zauważmy, że aby w ogóle mówić o życiu pozaziemskim trzeba, aby było jakieś miejsce do życia, czyli jakaś inna planeta. Czy więc możliwe jest istnienie życia na innych planetach naszego wszechświata? Takiej możliwości Arystoteles też nie widział, ponieważ w jego przekonaniu wszystkie ciała niebieskie w sferze ponadksiężycowej składały się z piątego żywiołu jakim był eter. Była to materia, która od czterech ziemskich żywiołów różniła się tym, że nie ulegała powstawaniu i ginięciu - była niezniszczalna i wieczna. Oczywiste jest zaś, że istoty żywe powstają i giną, a zatem nie mogły posiadać ciał zbudowanych z piątego żywiołu ciał niebieskich. Arystoteles jednak uważał, że sfery kolejnych planet były miejscem przebywania istot, które są oddzielone od materii i które powodują ruchy nieba (istot tych miało być 55 zgodnie z tym ile było ruchów nieba). Zatem niebo było zamieszkałe, ale nie przez istoty materialne, tylko duchowe.

Rozważania starożytnych filozofów w kwestii wielości światów i możliwości istnienia życia na innych planetach były o tyle ważne, że ich myśl oddziaływała na umysły chrześcijan i to zarówno w starożytności jak i średniowieczu. Nic więc dziwnego, że w XIII w., kiedy w Europie na nowo odkrywano nieznane wcześniej pisma Arystotelesa problem życia na innych planetach pojawia się na nowo, ale tym razem już w nieco innym - chrześcijańskim kontekście.

Św. Tomasz z Akwinu i życie pozaziemskie

W XIII w. znany był zarówno dialog Platona Timajos jak i dzieło Arystotelesa O niebie. Św. Tomasz z Akwinu napisał nawet komentarz do traktatu Arystotelesa. Nic więc dziwnego, że w jego tekstach pojawił się także problem życia pozaziemskiego. Zgadza się on z poglądem Arystotelesa, że choć Bóg mógł stworzyć wiele światów, to jest mało prawdopodobne, aby faktycznie powstały jakieś inne poza znanym nam kosmosem. Św. Tomasz, tak jak wielu chrześcijańskich autorów wcześniej, widzi w 55 substancjach oddzielonych opisanych przez Arystotelesa jakąś pierwotną postać nauki o aniołach, które także są bytami oddzielonymi od materii. W tym właśnie wymiarze możemy mówić, że pozostałe planety naszego wszechświata są w pewnym sensie zamieszkałe, choć oczywiście musimy pamiętać, że Akwinata zasadniczo pojmuje kosmos tak, jak Arystoteles. Św. Tomasz nie zgadza się jednak z Filozofem co do liczby owych istot i zgodnie z nauką Pisma Świętego twierdzi, że jest ich olbrzymia, ale skończona ilość.

Jeżeli chodzi o cielesne istoty obdarzone inteligencją, to Św. Tomasz podkreśla, że nie mogą one składać się z dowolnie rozumianej materii. Ciało inteligentnej istoty nie może być zbudowane z prostych pierwiastków (jak żelazo, czy powietrze), ponieważ organy zmysłów potrzebują odpowiedniego zmieszania i równowagi materialnych składników. Ciekawa jest jego uwaga odnośnie tego, że istota rozumna, aby być rozumną, nie potrzebuje koniecznie posiadać palców, rąk i nóg, a więc bardzo ściśle określonej budowy ciała. Zgodnie ze swoją antropologią twierdzi on, że nawet okaleczony, czy zdeformowany człowiek pozostaje ciągle człowiekiem. Mimo to św. Tomasz zdaje się nie podzielać opinii, że jakieś cielesne istoty rozumne oprócz człowieka istnieją w kosmosie. Dla niego bowiem wszechświat jest hierarchicznie uporządkowany. Człowiek jest w nim łącznikiem pomiędzy duchowym światem aniołów a światem materialnym. Pozostaje więc jednocześnie najniższą istotą obdarzoną inteligencją i najdoskonalszym bytem materialnym. Jeżeli więc tak pojmowane jest miejsce człowieka we wszechświecie, to istnienie jakichś innych istot cielesnych, które są inteligentne wydaje się mało prawdopodobne. Jak się jednak wydaje św. Tomasz nigdzie nie mówi, że coś takiego jest w ogóle niemożliwe.

Konsekwencje potępienia z r. 1277

Nieoczekiwany rozwój wypadków przyniosło potępienie 219 tez awerroistycznych, którego dokonał biskup Paryża Stefan Tempier 7 marca 1277 r. dokładnie w trzy lata po śmierci św. Tomasza z Akwinu. Powołana przez hierarchę komisja teologów wskazała na 219 tez, które według niej były niezgodne z wiarą. Heterodoksyjność tych tez wiązała się z tym, że teologowie i filozofowie w coraz większym stopniu stosowali do wyjaśnienia prawd wiary filozofię Arystotelesa i jego największego arabskiego komentatora - Awerroesa. Badacze wciąż się spierają, czy niektóre z potępionych tez były skierowane bezpośrednio przeciwko poglądom św. Tomasza z Akwinu, czy jedynie pośrednio dotyczyły tego, czego nauczał. Wśród potępionych poglądów znalazła się jednak teza nr 43, która głosiła, że niezgodne z wiarą jest stwierdzenie, iż: „Niematerialne istoty inteligentne nie posiadają materii, a Bóg nie może stworzyć ich w wielu gatunkach” (Quod quia intelligentiae non habent materiam, Deus non posset facere plures eiusdem speciei). Teza taka miałaby bowiem poddawać w wątpliwość Bożą Wszechmoc, która jest nieskończona, a zatem żadne teologiczne, czy filozoficzne tezy nie mogą nakładać jej jakichkolwiek ograniczeń. Św. Tomasz faktycznie twierdził, że aniołowie nie posiadają jakiejkolwiek materii, ale nie głosił, że Bóg nie mógł stworzyć jakichś innych inteligentnych istot. Dodatkowo pojawia się tutaj skomplikowany problem różnych rodzajów materii, którą wyróżniali trzynastowieczni mistrzowie. Niezależnie jednak od sporów, na których omówienie nie mamy tutaj miejsca trzeba stwierdzić, że Akwinata raczej argumentował, iż stworzenie takich istot przez Boga wydaje się mało prawdopodobne. One, jak wyżej widzieliśmy, nie bardzo pasowały do wizji wszechświata, w którym wszystko jest uporządkowane i ma swoje miejsce. Jest zatem subtelna różnica pomiędzy twierdzeniem, że Bóg ich prawdopodobnie nie stworzył, a twierdzeniem, że nie mógł ich stworzyć. Tymczasem komisja teologów wyczytała z pism Św. Tomasza ten drugi pogląd.

[koniec_strony]

Badacze dziś zgodni są co do tego, że komisja teologów działała pośpiesznie i niedokładnie, a wśród owych 219 tez zawierających błędy filozofów 144 tezy są bezsprzecznie heterodoksyjne, 37 jest podejrzanych, 5 jest częściowo heterodoksyjnych, zaś 33 nie zasługują na żadną sankcję. Jak to zauważył R. Hasette „Interwencja władzy religijnej była konieczna i pilna, ale studium źródeł potępienia z 7 marca ujawnia brak obiektywizmu i rozeznania ze strony komisji powołanej przez Tempiera.” Niezależnie jednak od okoliczności wydarzenia z 1277 roku w świadomości teologów pozostało przekonanie, że twierdzenie, iż Bóg nie mógł stworzyć wielu gatunków inteligentnych istot, jest podważaniem Jego Wszechmocy. Dlatego właśnie niezbyt dokładne potępienie otworzyło furtkę przekonaniu, że inteligentne istoty na innych planetach mogą istnieć i, niezależnie od późniejszej oceny 219 tez, zostało to niejako oficjalnie potwierdzone przez Kościół.

Problem istot pozaziemskich w XIX w.

W kolejnych wiekach dyskusja na ten temat przycichła, ponieważ, jak się wydaje, zapanowała powszechna zgoda, co do tego, że istnienie istot pozaziemskich jest możliwe. Nie ma jednak głębszego sensu dalsza dyskusja nad tym, czy one faktycznie istnieją, czy nie. Temat jednak zaczął stopniowo powracać w XVIII wieku, w miarę postępu nauki i coraz większych odkryć dokonywanych na polu astronomii i filozofii naturalnej (jak wtedy nazywano nauki przyrodnicze). Istnienie innych światów jednak nie przeszkadzało wierze w żaden sposób, a jedynie mogło świadczyć o wielkości Boga i Jego stwórczego dzieła.

Dyskusja wybuchła na nowo dopiero w 1794 roku. Jednak spór miał już zupełnie inny charakter, ponieważ tym razem podważano możliwość pogodzenia przekonania o istnieniu życia na innych planetach z wiarą. W kontekście coraz większej popularności deizmu i Rewolucji Francuskiej podzielający postępowe idee Thomas Paine opublikował pamflet pt.: „Wiek rozumu” (Age of reason). Książka ta była napisana prostym, zaangażowanym i jednocześnie lekceważącym stylem. Większość zawartych w niej argumentów była znana w postępowych kręgach, ale dzięki tej publikacji dotarły one do bardzo szerokiego grona odbiorców. Zawierała ona bardzo ostry atak przeciwko Kościołowi i Biblii przeprowadzony z pozycji deistycznych, który całkowicie odrzucał możliwość istnienia jakiejkolwiek nadprzyrodzoności i wykazywał fałszywość Biblijnego Objawienia. Autor także zajął się możliwością życia na innych planetach. Thomas Paine szyderczo argumentował, że niesłychaną zarozumiałością Chrześcijan jest jednoczesne twierdzenie o możliwości istnienia życia pozaziemskiego i uniwersalności Zbawienia dokonanego przez Chrystusa. Uważał on, że tych twierdzeń nie można ze sobą pogodzić i należy albo odrzucić powszechność Zbawienia albo pogląd o możliwości życia na innych planetach.

W pierwszej połowie XIX w. powstało wiele dzieł, które były odpowiedzią na argumenty Paine’a. Przede wszystkim pokazywano w nich, że przekonanie o istnieniu pozaziemskiego życia wcale nie podważa powszechności dzieła Zbawienia dokonanego przez Chrystusa. Jednak Wiek rozumu spowodował, że od tej pory zaczęto utożsamiać przekonanie o istnieniu życia na innych planetach z postępowym i rewolucyjnym, deistycznym myśleniem. Z drugiej strony postępowi autorzy w dalszym ciągu używali argumentu o życiu pozaziemskim jako twierdzenia przeciwnego Chrześcijaństwu. Utożsamienie racjonalizmu i życia pozaziemskiego widać najlepiej w dyskusji jaką wywołał anonimowy dialog „O wielości światów”, który ukazał się w 1853 r. Autor pytał w niej właśnie o możliwość pogodzenia „naukowego” przekonania o wielości światów z poglądami na temat Zbawienia. Jego odpowiedź właściwie potwierdzała argumentację Thomasa Pain’a o niemożliwości pogodzenia obydwu poglądów. Jednak autor ostatecznie zdecydował się porzucić przekonanie o istnieniu pozaziemskiego życia, co przez wielu czytelników było postrzegane jako niemożliwe do przyjęcia. Niesłychane zdziwienie wywołał fakt, że autorem tej publikacji okazał się William Whewell, profesor Uniwersytetu Cambridge, który był jednym z najbardziej znanych postaci filozofii naturalnej w XIX w. Wydawało się niemożliwe, że tak bardzo postępowa postać świata nauki jednocześnie zajmowała tak bardzo wsteczne stanowisko w sprawie życia pozaziemskiego. Mimo to książka O wielości światów spowodowała pośrednio jeszcze większe przekonanie o niemożliwości pogodzenia postępowych poglądów o życiu pozaziemskim z przekonaniem o powszechności Zbawienia. W drugiej połowie XIX w. opinie w tej kwestii pozostały jednak bardzo podzielone. Podczas gdy naukowcy w większości wierzyli w życie pozaziemskie, to pośród autorów religijnych i teologów (zwłaszcza protestanckich, którzy zajmowali tej kwestii zdecydowane stanowiska) nie było już jakiejkolwiek jednoznaczności i można było spotkać takich, którzy bardzo mocno twierdzili, że ono istnieje, inni zaś całkowicie odrzucali jego możliwość.

Jedną z najciekawszych postaci tego okresu jest jezuita ojciec Angelo Secchi, który pełnił funkcję dyrektora obserwatorium Rzymskiego Kolegium. Stał się on uznanym w świecie astronomem i pionierem spektroskopii dzięki zbadaniu widm ok. 4000 gwiazd. W 1856r. napisał on: „Człowiek myśli ze słodkim sentymentem o tych niepoliczonych światach, gdzie każda gwiazda jest słońcem, które jako sługa Bożej hojności rozdziela życie i dobro innym niezliczonym bytom, pobłogosławionym przez rękę Wszechmocnego.” Choć jego entuzjazm dla wielości światów i życia na innych planetach może nieco dziwić, to jednak, jak się wydaje nie widział on żadnej sprzeczności tego poglądu ze swoją wiarą.

[koniec_strony]

Kanały na Marsie

Ostatnia dynamiczna dyskusja o życiu pozaziemskim została wywołana pod koniec XIX w. przez włoskiego astronoma Giovanniego Schiaparellego. Testował on nowy teleskop chcąc sprawdzić jego możliwości w obserwacji powierzchni planet. Kiedy skierował go na powierzchnię Marsa zaobserwował ciemne linie, które nazwał kanałami (canali). Schiaparelli uważał, że są to naturalne rowy wydrążone przez wodę, ale równocześnie nie sprzeciwiał się twierdzeniu, iż mogły one zostać wydrążone celowo, co otwierało dyskusję na temat możliwości życia na Marsie. Na początku w ogóle poddawano w wątpliwość prawdziwość twierdzeń Shiaparellego, jednak kolejne obserwacje poczynione pod sam koniec XIX w. potwierdziły, że kanały faktycznie istnieją. Wielu autorów (m.in. Camille Flammarion i Percival Lowell) stało się zwolennikami tezy, że życie na Marsie faktycznie istnieje, a ich publikacje co wywoływały wielkie zainteresowanie opinii publicznej. Jednak na początku XX w. zwiększała się liczba ciał niebieskich, które odrzucano jako miejsca, gdzie mogło powstać życie. Nowe metody analizy spektralnej pozwalały bowiem naukowcom na stwierdzenie istnienia pierwiastków, które są konieczne do istnienia życia. Ostatecznie także udało się ustalić, że atmosfera na Marsie nie umożliwiała istnienia na nim wyższych form życia, a za możliwe uważano jedynie istnienie bakterii i prymitywnych roślin.

Czy wierzący może uważać, że życie na innych planetach istnieje?

Od początku XX w. dyskusja nad możliwością życia pozaziemskiego trwa nadal. W dalszym ciągu możemy zaobserwować jej ścisły związek z odkryciami naukowymi. Także dziś ciągle docierają do nas doniesienia o tym, że na kolejnym księżycu odkryto wodę, że następne ciała niebieskie zdają się mieć wystarczającą ilość pierwiastków i związków chemicznych, aby na nich mogło powstać życie. Doniesienia te budzą w dalszym ciągu niezmierne zainteresowanie, pobudzają wyobraźnię i prawie każda podobna wiadomość jest sensacją w mediach. Trzeba jednak jasno stwierdzić, że fakt, iż jakaś planeta ma wystarczającą ilość związków chemicznych i atmosferę mogące podtrzymać życie, wcale jeszcze nie dowodzi, iż życie faktycznie tam występuje. Nie mamy jak do tej pory żadnych przekonujących dowodów na istnienie pozaziemskiego życia, a tym bardziej życia inteligentnego. Jak widzieliśmy, rozwój nauki przynosi co jakiś czas kolejną pożywkę dla ludzkiej wyobraźni, aby potem zweryfikować wcześniejsze ustalenia odbierając całkowicie wcześniejsze nadzieje. 

Zupełnie inną sprawą są argumenty Thomasa Pain’a, które pod koniec XVIII w. były czystą spekulacją, nie mającą żadnych podstaw w naukach przyrodniczych. Poza tym Pain w swoim antychrześcijańskim zacietrzewieniu mógł jedynie argumentować, że gdyby życie pozaziemskie istniało, to byłoby w sprzeczności z powszechnością Zbawienia. Nie można więc zapominać, że jest to jedynie pytanie o to, co by było gdyby… Takiego gdybania nie można uznać za mocną argumentację, ponieważ równie dobrze może się okazać, że życie pozaziemskie istnieje, jak również, że nie istnieje. Mimo to zatrzymajmy się chwilę nad jego stwierdzeniami. Jeżeli jednak przyjmiemy, że faktycznie życie inteligentne istnieje poza ziemią, to czy da się takie przekonanie pogodzić z wiarą, czy jak chce Thomas Pain jest z nią sprzeczne?

Jak widzieliśmy Kościół już w XIII w. nie widział jakiegoś szczególnego zagrożenia w przyznaniu, że może istnieć życie pozaziemskie. Choć jednocześnie musimy pamiętać, że nigdzie Kościół nie stwierdza, iż takie życie istnieje. Osobiście muszę przyznać, że nie widzę sprzeczności w jednoczesnym stwierdzeniu o istnieniu życia na innych planetach i powszechności dzieła Zbawienia. Skoro jesteśmy w sferze gdybań, to wystarczy założyć, że Kościół ma swój początek na ziemi i to właśnie ludzie mają zanieść Dobrą Nowinę innym cywilizacjom. Skoro ludzkość czekała na Wcielenie aż nastała pełnia czasu, to można by przyjąć, że inne cywilizacje też mają w Bożych Planach swój czas na dotarcie do nich Dobrej Nowiny o Zbawieniu. W sferze gdybania jednak jedno gdybanie wydaje się tak samo wartościowe jak inne i nawet, jeżeli jest bardziej czy mniej spójne, pozostaje tylko gdybaniem. Oczywiście dla deistów takie stwierdzenia oznaczają, że my jako ludzie mamy nieuzasadnione przekonanie o swojej własnej wyjątkowości twierdząc, że Wcielenie nastąpiło najpierw na ziemi, i że Chrystus przyjął właśnie naturę ludzką. Warto jednak zastanowić się, czy mamy jakieś wystarczająco mocne argumenty, przekonujące nas, że pogląd o własnej wyjątkowości jest całkowicie fałszywy. Czy jakiekolwiek odkrycia naukowe, których do tej pory dokonano pozwoliły go obalić? Poza tym wcale nie trzeba łączyć takiego poglądu z pychą ludzkości. Przecież równie dobrze można postrzegać to jako zadanie, które Bóg daje ludzkości i to widziane w wymiarze służby Dobrej Nowinie.         

Wydaje mi się, że w takim razie jakiekolwiek dyskusje na temat życia pozaziemskiego, choć rozpalają wyobraźnię i wzbudzają sensację, nie mają większego sensu. Istnienie inteligentnego życia na innych planetach pozostaje ciągle kwestią wiary, to znaczy, że można wierzyć, bądź nie wierzyć w to, iż ono istnieje. Jednak zarówno istnienie jak i nieistnienie życia pozaziemskiego jest jednakowo obojętne dla człowieka wierzącego. Oczywiście może ono być niebezpieczne w tym sensie, że pościg za sensacją w tej materii, w jakiś sposób odciąga człowieka od dbałości o życie chrześcijańskie i własne zbawienie. Ponieważ zagadnienie to tak absorbuje wyobraźnię może przerodzić się w obsesyjne i niezdrowe zainteresowanie, któremu człowiek poświęci swoje życie. Taka postawa może także prowadzić do zachowań religijnych, jak tego przykład mamy w sektach, w których wyznaje się wiarę w istoty pozaziemskie, przynoszące ludziom oświecenie i zbawczą wiedzę. Jednak tak długo, jak będziemy trzymali się faktów i upatrywali naszego Zbawienia raczej w Chrystusie, a nie w rzeczach, które wciąż należą do dziedziny Fantastyki Naukowej i dziennikarskich sensacji, nie musimy się za bardzo przejmować życiem na innych planetach.

Ks. Tomasz Stępień