Portal Fronda.pl: Jakiś czas temu dotarła do Polski moda na targi rozwodowe, teraz coraz częściej słyszy się, że pary robią sobie rozwodowe selfie, czyli fotografują się tuż po rozprawie i organizują przyjęcia – po to, by „uczcić” koniec nieudanego małżeństwa. Jak Ksiądz ocenia takie pomysły?

Ks. dr hab. Piotr Kieniewicz: Zupełnie nie rozumiem, jak można robić celebracje czegoś, co jest ostatecznie złem. W punkcie wyjścia należy stwierdzić, że rozwód, który jest dziś postrzegany jako jedna z możliwych opcji – jest czymś złym. Rozwód oznacza złamanie przysięgi, której złamać nie wolno. W odniesieniu do ludzi, którzy organizują takie inicjatywy, użyłbym słów św. Pawła: „Ich chwała w tym, czego winni się wstydzić” (Flp 3,17). Uważam, że nie warto zwracać uwagi na takie postępowanie, a tym bardziej mu przyklaskiwać, jakby wszystko było w porządku. Dlaczego Paweł VI pisząc Humane Vitae nie mówi o złu moralnym stosowania antykoncepcji przez pary niemałżeńskie? Ponieważ wyszedł z założenia, że para niemałżeńska żyje w grzechu cudzołóstwa, dlatego nie ma sensu się zajmować tym, co jeszcze złego ci ludzie mogą zrobić.

Złamanie przysięgi małżeńskiej to jedna z konsekwencji rozwodu. Inną jest rozpad rodziny, na którym najbardziej cierpią dzieci...

Rozwód jest tragedią – osobistą i społeczną. A ludzie z tego dramatu, którego uczestnikami są także dzieci, robią sobie zabawę. Dzieci są tu traktowane jako element dodatkowy małżeństwa, nie jako osoby, które są ważne. Dorośli są bardziej zajęci tym, żeby im było fajnie (lub żeby uciec od – niekiedy bardzo poważnych – trudności, w jakich znalazło się ich małżeństwo), niż pracą nad naprawą relacji, albo nad jej zbudowaniem, bo czasem ten rozwód jest efektem tego, że nad tą relacja nigdy tak naprawdę nie pracowano. Dzieci są ofiarami bezmyślności i niedojrzałości dorosłych.

Jakich argumentów użyć wobec znajomych, którzy zapraszają nas na takie przyjęcie, aby nie czuli się dotknięci odmową?

Ale na jakiej zasadzie mam się tam pojawić? Mam powiedzieć, że bardzo się cieszę, że wam się nie udało? Bywam niekiedy zapraszany na uroczystości osób, które chcą sformalizować kolejny związek małżeński. Co, jako ksiądz,powinienem im powiedzieć? Mam powiedzieć: „cieszę się, że się kochacie, i żeby wam się udało i powodziło”? Dla mnie ich związek jest legalizacją relacji cudzołożnej. Jeżeli uczestniczymy w celebracjach takich rzeczy, to tym samym potwierdzamy, że może nie jest to idealne rozwiązanie, ale nie jest aż tak bardzo złe. Rozwód jest zły, cudzołóstwo jest złe a chrześcijanin nie może uczestniczyć w czymś, co jest złe – jak pisze św. Paweł, nie powinien nawet uczestniczyć w czymś,co ma chociażby pozór zła (1 Tes 5,22).    

Rozm.ed