Pojawienie się w mediach ks. Charamsy, jego deklaracja nt. orientacji seksualnej i absurdalne żądania względem Kościoła wyglądają na z góry zaplanowaną akcję homoseksualnego lobby.

Jeszcze tydzień temu nikt o nim nie słyszał. Ba, przedwczoraj nikt o nim nie słyszał. Dziś jest na ustach wszystkich, a w klasyfikacji odzianych w sutannę pupilków liberalnych mediów ma szansę prześcignąć samego ks. Lemańskiego. Jak to się stało, że człowiek znikąd, nagle zyskał taki rozgłos?

Przede wszystkim warto zauważyć, że Charamsa nie jest tak do końca człowiekiem znikąd. Jak dziś na swoim profilu na Facebooku napisał ks. Tadeusz Isakowicz-Zalewski:

"Co do samego Ks. Charamsy, to nie spadł on z księżyca. Ktoś go przez sześć lat formował w seminarium duchownym, ktoś go dopuszczał do świeceń kapłańskich, ktoś go wysłał do Watykanu i dbał o rozwój jego kariery".

Isakowicz-Zalewski pisał te słowa w kontekście funkcjonowania homo-lobby wewnątrz Kościoła Katolickiego, ale takie lobby funkcjonuje również poza jego obrębem, szukając wszelkich okazji, by wypromować postawy homoseksualne i walczyć o ich akceptację. 

Charamsa wystrzelił, krytykując kilka dni temu w ostry sposób ks. Oko - głównego specjalistę od homoherezji. Dało mu to punkt zaczepienia i uruchomiło lawinę (a może lawina była przygotowana wcześniej?) - rozmowa w sobotniej "Gazecie Wyborczej", a w niej publiczny coming-out i manifest wyzwolenia, którego główne punkty publikowaliśmy na naszym portalu. A już w poniedziałek rozkładówka w "Newsweeku". Medialna machina ruszyła.

"Jestem księdzem gejem i nie będę za to przepraszał" - słowa Charamsy grzmią i odznaczają się zupełnym brakiem pokory. Przyznaje publicznie, że ma partnera imieniem Eduardo, a Kościół miesza z błotem, wymuszając na nim akceptację homoseksualizmu jako rzeczy dobrej i przepraszania homoseksualistów za rzekome prześladowania. Warto zauważyć, że w postępowaniu Charamsy nie ma nic z chęci dialogu. Jest tylko agresywna roszczeniowość. 

Z dużym prawdopodobieństwem można domniemać, że Charamsa stanie się teraz etatowym gościem telewizyjnych programów i stron lewicowej i liberalnej prasy. Dlatego tak ważne jest, by pamiętać, że taka osoba nie mogła się wziąć z przypadku.

MW