Felieton rozpoczyna się od porównania klubu go go do mszy świętej, a potem autorka uznaje, że w ogóle seks-biznes i Kościół mają ze sobą wiele wspólnego. „... pomysł umieszczenia klubu go-go w pobliżu kościołów na Trakcie Królewskim wydaje mi się całkiem trafny. Tam gdzie od dawna istniało mieszczaństwo, umiejące naprawdę celebrować hipokryzję, przybytki erotyczno-rozrywkowe spychane były do oddzielnych dzielnic, oddzielane od kościołów i czczonych zabytków. Nowe polskie mieszczaństwo jest i z Kościoła, i z klubów go-go, niekoniecznie rozumianych dosłownie. Po prostu ze świata, gdzie oczywiste jest, że przyjemności się kupuje, a pragnienie, żeby było nas stać na wszystkie, jest powszechne” - oznajmia Dunin.

I dodaje, że „Kolacja w lokalu ze striptizem, oglądnie erotycznych zdjęć, pornografii, korzystanie z usług prostytutek, sponsoring... może wciąż są rzadsze niż zwyczaj chrzczenia dzieci, ale przestają już być sprawą wstydliwą. I świetnie daje się połączyć z katolicyzmem”. „Dziecko na religię, tata do klubu go-go, a mama raz tu, raz tam. Panów, których widujemy w pierwszych ławkach kościoła, w tych samych garniturach można zapewne spotkać w tego typu przybytkach, nawet jeśli są z PiS-u. Nie wiem, czy księża bywają w klubach go go. Ale w gejowskich – tak. Nic, co ludzkie nie jest nam obce” - uzupełnia feministka. I kończy następującym wnioskiem: „Jeśli pod klubem zaczną – jak zostało to zapowiedziane – modlić się i pościć katolicy, to pod kościołami panie powinny tańczyć na rurach, a panowie raczyć się whisky. Nie żaden Femen, któremu jeszcze o coś chodzi, tylko przaśny autentyk. Nowa polska klasa średnia”.

TPT/Krytykapolityczna.pl