Janusz Korwin-Mikke w swojej wypowiedzi dla "Super Ekspressu" odniósł się do pomysłu środowisk KOD, aby 13 grudnia wyjść na ulice i "obalić rząd PiS".

Choć polityk nieustannie ostro krytykuje obecną władzę szczególnie za politykę gospodarczą, przyznał, że nie popiera inicjatywy KOD. Jak powiedział, ma przeczucie, że ci, którzy obecnie nawołują do wyjścia na ulice, po przejęciu władzy w kraju chcieliby powrotu do tego, co było przedtem, czyli do rozkradania Polski. 

"Na razie ważniejsze jest, by PiS powsadzał do więzień, kogo trzeba" - powiedział Korwin-Mikke.

Zamiast demonstracji Korwin-Mikke proponuje za to... zamach stanu z udziałem wojska. Jak uważa, tylko wojskowy zamach stanu może zapewnić w kraju porządek.

"W Polsce nie mamy króla. W związku z tym jedyną instytucją, której zależy na tym, by panował spokój, trwał rozwój gospodarczy, jest wojsko. Wojsko bowiem dba o państwo, któremu służy - a rozwój gospodarczy jest potrzebny, by wojsko miało pieniądze na swoje (kosztowne przecież) zabawki" - powiedział eurodeputowany.

Korwin-Mikkemu marzy się rewolucja w stylu Augusto Pinocheta w Chile. Jak dodawał, generał Jaruzelski na łożu śmierci żałował tylko jednego - że po 13 grudnia nie przeprowadził w PRL reform takich jak Pinochet, które sprawiły, że Chile stało się jednym z najbogatszych krajów Ameryki Łacińskiej. 

Jak widać, Janusz Korwin-Mikke ma coraż bardziej absurdalne pomysły...

emde/se.pl, Fronda.pl