Kard. Kazimierz Nycz, pytany przez „Tygodnik Powszechny” dlaczego Synod zrezygnował z „życzliwego odniesienia” do homoseksualistów, porównuje homoseksualizm do ekumenizmu w czasie przed Soborem Watykańskim II.

„Synod w otwartej dyskusji pokazał, że ludzie Kościoła – nie tylko biskupi i księża, ale także świeccy – rzeczywiście czasem nie potrafili mówić do pewnych ludzi i o pewnych ludziach językiem miłości czy podchodzić z postawą otwartości i miłosierdzia. To się będzie zmieniać, oczywiście z zastrzeżeniem, że w granicach, które nie podważą nauczania Kościoła o małżeństwie” - wyjaśnia w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” metropolita warszawski.

Kard. Nycz wyjaśnia ponadto, dlaczego z dokumentu końcowego wykreślono zdanie o darach, jakie mają do zaoferowania wspólnocie chrześcijańskiej osoby homoseksualne. To, w ocenie hierarchy, za bardzo otwierało furtkę do uznania związku homoseksualistów jako podobnego do małżeństwa. Metropolita dodaje jednak, że osobiście nie miałby problemu z wypowiedzeniem takiego zdania. „Nie można oceniać innych z pozycji własnej świętości, bo też jesteśmy grzesznikami” - podkreśla w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Kard. Kazimierz Nycz nie widzi też problemu w tym, żeby rodzice zaprosili na święta partnera swojego homoseksualnego dorosłego dziecka. Powołuje się przy tym na fakt, że choć Kościół nie akceptuje związków cywilnych, rodzice często zapraszają do siebie tak żyjące dzieci. „Tak jak powiedział kard. Schönborn, nie widzę przeszkód, by z miłością do takiej pary podejść. Czym innym jest odniesienie do tego typu relacji, a czym innym jej akceptacja moralna i prawna” - rozgranicza metropolita warszawski. Całość rozmowy w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego”.

MaR/Tygodnik.onet.pl