- PO i PiS straszą na zmianę społeczeństwo Palikotem – a powinni wspólnie zagwarantować nam, że Palikot do władzy nie dojdzie. Dlatego zaapelowałem dziś do PiS, PO i PSL o przyjęcie jeszcze przed wyborami zasady większości republikańskiej, a więc akceptację wyniku wyborów i wybór kandydata na premiera w gronie posłów tych trzech (i innych nielewicowych partii). Taki pakt republikański to świetny sposób, by wymusić na premierze Tusku rezygnację z koalicji z Palikotem – albo ujawnienie intencji takiej koalicji. Jest jeszcze czas, by gotowość jego zawarcia potwierdzić. A po wyborze premiera i powołaniu rządu bez lewicowych ekstremistów – każda partia może pozostać w opozycji. Jednak rząd powinien być wolny od presji ugrupowań skrajnych. Rewolucją nihilizmu nie trzeba straszyć, ale trzeba ją zatrzymać.


Oczywiście Prawica Rzeczypospolitej ma do wykonania swoją własną pracę. Nikt prócz nas nie opowiada się jasno za chrześcijańską koncepcją państwa – uznającego Dekalog za źródło praw podstawowych. My się nie tylko za nią opowiadamy, ale efektywnie dla niej pracujemy. Marian Piłka, gdy był wiceprzewodniczącym AWS, realnie wydłużył urlopy macierzyńskie, koło Prawicy Rzeczypospolitej (którym miałem zaszczyt kierować) realnie obniżyło podatek PIT dla rodzin wychowujących dzieci. Walczyliśmy o opinię chrześcijańską, zapewniając Radiu Maryja sieć ogólnopolską (przez decyzje koncesyjne w Krajowej Radzie i pomoc ZChN-owskich ministrów łączności), gdy obecni faworyci polityczni Radia szukali jego nadajników na Uralu. Tak samo broniłem konserwatywnych programów w telewizji publicznej (takich jak „Fronda”), tak długo, jak długo było można – a potem doświadczenia z tych walk w Radzie użyłem do pisania pierwszego wniosku o uruchomienie śledztwa parlamentarnego w sprawie Rywina. Tę listę można by ciągnąć i ciągnąć, ale mówiąc najkrócej – to jest polityka skuteczna. Bo miarą skuteczności są nie przemienne sukcesy, ale trwałe instytucje. Tak jak trwała okazała się nie tylko częściowa ochrona życia od poczęcia, którą wywalczyliśmy dwadzieścia lat temu – ale przede wszystkim szerokie poparcie opinii społecznej dla nienaruszalności tych rozwiązań.


Dziś walczymy o zagwarantowanie samodzielnej obecności i wpływu prawicy chrześcijańskiej w Polsce. Bez prawicy chrześcijańsko-konserwatywnej nie obniżymy realnie (nie mówię bowiem o obniżce symbolicznej) podatków dla rodzin, nie obronimy naszej narodowej waluty, nie uwolnimy życia społecznego od pornografii i zalegalizowanych bluźnierstw, nie zbudujemy silnej opinii chrześcijańskiej w Europie (bo bez Polski silna nie będzie), nie zagwarantujemy konstytucyjnych podstaw cywilizacji życia w naszym kraju. To są cele – nasza obecność polityczna jest środkiem.


Dziś maszerujemy w Warszawie w manifestacji na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych. Bez tej reformy nie odbierzemy władzy oligarchii partyjnych central, sprowadzających politykę do wyborczego populizmu.

 

Te wybory zaczęły się źle, bo zabrakło nam odrobiny czasu na zarejestrowanie list w całej Polsce. To nauka, którą już zapamiętamy, ale i znak, że czas ucieka. Naszą siłą w działalności i debacie publicznej będą głosy Polaków, którzy w wyborach potwierdzą solidarność z naszą politykę. Wszystkich proszę o ten akt solidarności. Bo każdy, kto mimo przekonań zrezygnuje z poparcia Prawicy Rzeczypospolitej w tych wyborach – odda głos za likwidacją samodzielnej prawicy chrześcijańsko-konserwatywnej w Polsce. Głosy solidarności otrzymujemy jednak cały czas. Wielu ludzi mówi, że dzięki nam w ogóle ma na kogo głosować. Dziś dostaliśmy mocne i publiczne poparcie przyjaciół z „Christianitas”. Ostatnie dni kampanii spędzę na południowym Mazowszu i na Podlasiu. Czas ucieka – więc nie możemy tracić tych wyborów - podkreśla Marek Jurek.


Not. JW