O takim właśnie problemie, z jakim stykają się holenderscy lekarze, opowiada w magazynie eutanazistów „Relevant” dr Maria van den Muijsenbergh. Jej zdaniem wielu z imigrantów z krajów niezachodnich jest – z powodu wiary w Boga – bardziej odporna na ból i do tego całkowicie odrzuca eutanazję.

- Holandia jest krajem z bardzo liberalnym podejście do eutanazji i miejscem, gdzie nie rozważa się jej z punktu widzenia religijnego. Ale zdecydowana większość imigrantów z krajów niezachodnich jest religijna. I chodzi nie tylko o muzułmanów, ale także o prawosławnych Ormian czy innych chrześcijan przybywających z Afryki. U łoża śmierci religia odgrywa ogromną rolę. Bóg czy Allah decyduje kiedy ona przyjdzie. I z tego powodu eutanazja jest odrzucana. Problemem z imigrantami jest także to, że odrzucają oni paliatywną sedację. To dla holenderskich lekarzy jest trudne – oznajmia van den Muijsenbergh.

Zabieg ten, którego niestosowanie ma  być tak trudne dla lekarzy, polega w wielkim skrócie na tym, że wprowadza się chorego pacjenta w stan nieświadomości, a potem się go zagładza. Jest on powszechnie stosowany, ale imigranci się na niego nie godzą. A ich strach przez zagłodzeniem czy uśmierceniem jest tak mocny, że często odmawiają oni nawet przyjmowania morfiny. – Miałam muzułmańskiego pacjenta, który chciał zostać świadomy dla Allaha. Podałam mu odrobinę morfiny, ale to nie pomogło – opowiada lekarz. I żali się, jak trudno było jej znieść fakt, że nie może mu „pomóc” skracając jego męki i zabijając go. Inny imigrant pochodzący z Armenii nie zgodził się na sedację, bo… - jak podkreślał Bóg dał mu ciało i nakazał się  o nie troszczyć. I znowu „lekarzowi” miało być ciężko, że nie może go zlikwidować.

Komentować tej wypowiedzi zwyczajnie się nie da. Można powiedzieć tylko tyle: to co mówi holenderska pani doktor pokazuje jednoznacznie, że jeśli nie wrócimy do wiary pozostanie nam tylko śmierć. Jeśli nie przez ścięcie głowy i poderżnięcie gardeł, to z ręki eutanazistów. Innej drogi, bez nawrócenia i wiary, zwyczajnie nie ma.

Tomasz P. Terlikowski