- Tłum na Krakowskim Przedmieściu był nieodróżnialny, jeśli chodzi o nastroje i wzajemne relacje od tego z 1980 r. To było coś, co trudno określić, ale co się czuje. Utrzymajmy tę atmosferę przez 5 lat! - mówi legendarny opozycjonista Andrzej Gwiazda.

W czwartek na ulicach Warszawy witał Andrzeja Dudę wielki tłum. Takiego powitania nie miał jeszcze chyba żaden prezydent po 1989 r. Czy ludzie przyszli dlatego, że mieli okazję zobaczyć na żywo kogoś z telewizji, czy może raczej czuli, że dzieje się coś poważnego?

Oczywiście, że wybór Andrzeja Dudy na prezydenta został przez społeczeństwo odebrany jako coś ważnego. W Gdańsku pielęgniarki gratulowaly mi w przychodni. Tak samo panie, które sprzedają pęczki koperku, siedząc na murku. Wielu ludzi na ulicy uśmiechało się z jasnym przekazem: wygraliśmy. To było zwycięstwo tych zwykłych ludzi i nadzieja społeczeństwa na to, że skończy się 8-letni, a właściwie 25-letni koszmar III RP, że nastąpi zmiana.

To koniec okrągłego stołu?

Niewątpliwie. Społeczeństwo dochodzi do wniosku, że zostało oszukane i próbuje z tym oszustwem walczyć. Kolejne wybory do sejmu są tego dowodem, gdyż były wręczaniem wilczego biletu rządzącym przez poprzednią kadencję. Najpierw ludzie zgodnie z propagandą stanu wojennego - ichnią, a rzekomo naszą - wybrało Unię Demokratyczną, po czym w następnych wyborach dało jej wilczy bilet. W kolejnych wyborach było to samo. Wybór SLD był aktem rozpaczy i świadectwem totalnego odrzucenia koncepcji okrągłego stołu - odwołano się do strony przeciwnej, widząc, że wszystkie tzw. nasze koncepcje prowadzą do katastrofy. Ludzie zobaczyli, że kogokolwiek wybiorą ze strony nazywanej dla zmylenia przeciwnika solidarnościową (w rzeczywistości zdecydowanie antysolidarnościową) to wyniki są coraz gorsze.

A wygrana PiS w 2005 r.?

Bandzie okrągłego stołu udało sie przy pomocy usługowych telewizji przekonać ludzi przeciwko temu wyborowi. Musimy zapamiętać ten fakt. Jesteśmy jednak jako społeczeństwo mało odporni na najbardziej prymitywną propagandę, bo propagandą Platformy Obywatelskiej przez cały czas była skierowana do głupich. To była ewidentna cecha tego przekazu: ukierunkowanie go na ludzi niemyślących, niemających wiedzy i w ogóle nieużywających rozumu. Społeczeństwo pogrążyło sie w marazmie. Wydawało się, że już chyba nic nas nie uratuje. No a Andrzej Duda jest przykładem, że jednak ratunek jest możliwy.

Co Andrzej Duda będzie musiał teraz zrobić, żeby jego prezydentura faktycznie była końcem III RP i żeby także on nie dostał po 5 latach wilczego biletu?

Do zrobienia jest bardzo dużo. Wydaje się jednak, że pytanie jest źle postawione. Musimy sobie odpowiedzieć, co my możemy zrobić, żeby Andrzej Duda mógł zrealizować swój program. Prezydent ma tylko dwie ręce, a tu rąk potrzeba wiele. Duda może zrealizować swój program tylko i wyłącznie naszymi rękami i my musimy mu te ręce ofiarować do dyspozycji, być gotowymi w tym programie uczestniczyć i realizować go według wskazówek. To nie jest prawda, że prezydent tak jak Komorowski ma tylko pilnować żyrandola. Głowa państwa ma szereg uprawnień i możliwości wpływania na politykę. Jednak wykonawcą musi być społeczeństwo. Władzę ma nie ten, któremu przypisują ją jakieś papiery. Władzę ma ten, kogo ludzie chcą słuchać. To niezależne od wszystkich innych zapisów. Mamy tego potwierdzenie w naszej historii. W latach 1980-1981 Solidarność była potężną organizacją, dlatego że - lekko licząc - 9 mln członków, a z rodzinami i sympatykami nawet 25 mln chciało realizować jej program. Chociaż żadna ustawa i żaden przepis nie dawał władzy Sollidarności, to ona była władzą realną. Tak samo jest zawsze, dzisiaj też. Duda będzie miał taką władzę, jaką mu przyznamy. Może ona sięgać daleko poza to, co mu dają mu papiery, uchwalone zresztą w watpliwych warunkach. Od nas zależy, czy Andrzej Duda zrealizuje swój program. On wyraził swoją wolę i ja wierzę, że to szczera deklaracja, a nie kolejne mydlenie oczu.

Czy to się uda? Polacy pójdą za Andrzejem Dudą, jak poszli za Solidarnością?

Wydaje mi się, że jest na to bardzo duża szansa. Widziałem w Warszawie reakcję tych, którzy stali za barierkami. Była to reakcja spontaniczna i bardzo żywa. Pod tym względem  przypominałą rok 1980. Nie wszyscy się zmieścili przed Pałacem Prezydenckim, na całym Krakowskim Przedmieściu był tłum, który był nieodróżnialny, jeśli chodzi o nastroje i wzajemne relacje od tego z 1980 r. To było coś, co trudno określić, ale co się czuje. Zebrani tam ludzie czuli do siebie wzajemnie zaufanie i życzliwość. To specyficzna atmosfera. Tak było podczas palenia komitetu w 1970 r., podczas strajku w 1980 r. i teraz na Krakowskim Przedmieściu. Czułem tę atmosferę, choć nie mogłem się dostać z powodu bramek. Utrzymajmy ją przez 5 lat! Wygrana ma sens, jeśli isnieje stałe wsparcie, nie tylko to przy urnach.

Nawet jeśli PiS miażdżąco wygra wybory parlamentarne, to jądro III RP pozostające za kulisami nadal będzie istniało. Mówię o ludziach trzymających władzę, telewizję itp. Widać to bardzo wyraźnie na taśmach prawdy. Mówię: "taśmy prawdy", bo nagrania pokazują jedną podstawową prawdę. Otóż w rozmowach ministrów w ogóle nie słychać, żeby czuli odpowiedzialność za to co robią. Żartują sobie: "nas tu postawili na stanowiskach, a państwa nie ma". Nie mówią "my", tylko "oni". Poza zasięgiem kamer są jacyś "oni" i to tam sie podejmuje decyzje. To jądro będzie się starało torpedować program naprawy, nie licząc się z moralnością czy dobrym smakiem, nie mówiąc już o myśleniu, że powinno się służyć obywatelom.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor