Rzecz dotyczy roku 2008. To wtedy media i najbliżsi próbowali zmusić do aborcji 14-latkę z Lublina, którą dziennikarze nazwali „Agatą”. Dziewczynka długo broniła się przed zabiciem swojego dziecka, ale w końcu uległa. I choć dziecko można było uratować, to w ostatnich dniach przed upływem terminu zgodnego z polskim prawem zabicia dziecka, do sprawy włączyła się Ewa Kopaczy, wówczas minister zdrowie i osobiście wskazała matce dziewczynki miejsce, w którym można było zabić maleńkie, niewinne dziecko.

Ta decyzja oznacza, i co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości, współudział w zabójstwie prenatalnym. Potwierdził to w tym roku – odnosząc się do opinii ks. prof. Andrzeja Szostka, kardynał Müller, uznając, że wskazanie miejsca, w którym można wykonać aborcję jest współudziałem, i podkreślając, że nie wolno nakładać takiego obowiązku na nikogo. Niejasne pozostaje tylko to, czy tego typu współdziałanie można uznać za obłożone automatyczną ekskomuniką. „Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa” - głosi kanon 1398 Kodeksu Prawa Kanoniczego”. Sprawcą zaś, co pięknie pokazał o. Tomasz Wytrwał dominikanin, nie jest tylko lekarz, matka czy położne, ale także wszystkich tych „bez pomocy których nie doszłoby do popełnienia przestępstwa”. Chodzi zatem o tych wszystkich, „którzy swoim postępowaniem takim jak zlecenie, nakaz, dostarczenie środków, zmuszanie groźbą, skuteczną radą, namową itp. przyczyniają się skutecznie do spędzenia płodu”. I choć sam o. Wytrwał nie rozstrzyga, czy Ewa Kopacz jest winna, to trudno nie dostrzec, że gdyby nie jej decyzje, dziecko by żyło. Można zatem przypuszczać, że jest ona ekskomunikowana mocą samego prawa.

Ale, jako że nie jest to pewne, to w tymże roku 2008 skierowano tysiące zapytań o ocenę prawną tej sytuacji do ówczesnego biskupa ordynariusza diecezji radomskiej, na terenie której mieszka Ewa Kopacz, abp Zygmunta Zimowskiego. Niestety kuria nie uznała za stosowne odpowiedzieć na te pytania. Teraz jednak, gdy pojawiła się jasna interpretacja kard. Müllera, którą ksiądz profesor Szostek przyjął, uznając swój błąd w kwestii współudziału poprzez wskazanie, warto powrócić do pytania wówczas zadanego. Nic nie wskazuje bowiem na to, jeśli automatyczna ekskomunika została zaciągnięta, by Ewa Kopacz zrobiła, cokolwiek, by ją z niej zdjęto. A jeśli tak, to nadal pozostaje ona w karach kanonicznych, i warto byłoby, żeby katolicy mieli świadomość, że polski premier jest ekskomunikowany. Jeśli zaś kara nie została na nią nałożona automatycznie, to także dobrze, by się stało, gdyby było jasne jaką odpowiedzialność prawną, religijną i moralną ponosi polityk, który ma krew dziecka nienarodzonego na sumieniu. Prefekt Sygnatury Apostolskiej jasno wskazywał, że nawet jeśli polityk nie współdziałał w aborcji, a tylko popiera rozwiązania aborcyjne w głosowaniach czy własnej działalności, to już wyłącza go z prawa do Komunii Świętej. Ewa Kopacz zrobiła coś o wiele gorszego, ale jak na razie jej status nie jest jasny.

Te pytania, w sytuacji, gdy Ewa Kopacz ma zostać premierem i liderem największej obecnie partii, są szczególnie aktualne. Mamy prawo wiedzieć, jaka jest sytuacja Ewy Kopacz i jak Kościół w Polsce ocenia tego typu zaangażowanie.

Tomasz P. Terlikowski