Jak wszyscy wiemy w Turcji doszło do próby wojskowego zamachu stanu. Media donoszą, że sytuacja została opanowana i legalne władze odzyskały kontrolę nad sytuacją, nie da się jednak ukryć, że pucz wojskowy nie świadczy najlepiej o stanie demokracji w kraju, w którym do niego dochodzi. Stąd też uważam, że stanem demokracji w Turcji powinni się zainteresować (i złożyć publicznie stosowne deklaracje) nie tylko Barak Obama (Turcja jest członkiem NATO, którego kierownikiem są de facto Stany Zjednoczone), który nie może spać po nocach, bo tak mu leży na sercu dobro polskiej demokracji, słabującej wskutek faktu, że Ryszard Petru, znany specjalista od kręcenia… nie, nie, nie lodów (choć pewnie i tego nie można wykluczyć), tylko kręcenia filiżanką w szklance – no, nie więc, że Petru jest premierem, a wszystkie urzędy w Polsce nie mają obowiązku wykupienia prenumeraty „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka” najlepiej na sto lat naprzód. Również Komisja Wenecka (organ Rady Europy, do której Turcja należy), która tak nie może żyć bez demokracji, że aż uzurpuje sobie prawo do mieszania się w przebieg procesu legislacyjnego w Polsce powinna zwrócić baczne oko na kraj nad Bosforem. No i nie powinniśmy zapominać o Komisji Europejskiej i euro-parlamencie, bo choć Turcja nie jest członkiem Unii, to jednak aspiruje do członkostwa, no a po drugie Unia zobowiązała się bulić Turkom jak za zboże, byle tylko nie przepuszczali do Europy „uchodźców”, których w swojej głupocie sprowadziła nam na kark komsomołka w trwałej przypominającej Stahlhelm wz. 1935, w ochronnych barwach blond.

No dobrze, żarty żartami, a wszyscy wiemy, że takie zachowania, na jakie w stosunku do Polski pozwalają sobie nasi „przyjaciele” z Unii, czy USA w stosunku do Turcji nie będą miały miejsca. Zresztą expressis verbis powiedział o tym sam „prezydent Europy”, Geniusz Kaszub i Nieustające Słońce Peru w jednym, który odgrażał się, że „nikt nie ma prawa pouczać Turcji w sprawie tego, co powinna robić”. Inna sprawa, że sam nie do końca zastosował sie do swoich zbawiennych rad, bo wczora na Twitterze coś tam przebąkiwał o konieczności przywrócenia „ładu konstytucyjnego”. Podejrzewam jednak, że nawet jakby przewrót się udał i wojsko przepędziło Erdogana, to nie tylko Geniusz Kaszub, ale i również cała Unia z komsomolską protektorką Geniusza na czele przeszłyby nad tym do porządku, podobnie jak znany z miłości do demokracji Barak Husejn Obama, że o gondolierach w Wenecji nie wspomnę. Rzecz w tym, że Turcja puszcza mimo uszu połajanki jakichś tam komisarzy weneckich (podejrzewam, że jakby się tam który zapuścił i zaczął Turków sztorcować, to by go poszczuto psami, a może nawet obito kijem), a za wszelkie przysługi każe sobie płacić drogo, no i przede wszystkim z góry, a nie z dołu, bo dołu może nie być. Doświadczyła tego ostatnio Unia Europejska, a od lat mają z tym do czynienia Stany Zjednoczone, za których pieniądze Turcja wybudowała sobie drugą co do wielkości armię w NATO.

Po drugie nic mi nie wiadomo, żeby w Turcji hulały sobie samopas niemieckie (czy zresztą jakiekolwiek inne) tureckojęzyczne media. Tymczasem w Polsce Pluszak Naczelny z niemieckiego polskojęzycznego tygodnika o angielskim tytule nie posiadał się z oburzenia, kiedy minister edukacji Anna Zalewska ośmieliła się powiedzieć kilka słów prawdy o Jedwabnem i prowokacji kieleckiej, zw. „pogromem”. Również szczujnia z Portalu Parówkowego rozjazgotała się po słowach pani minister, co jest o tyle zrozumiałe, że Parówy są podpięte pod Pluszaka, więc szczekają z tego samego klucza. Z kolei cze(r)skiści wzięli na celownik Mariusza Błaszczaka, szefa MSW, za jego wypowiedz o rysowaniu kredkami po asfalcie w ramach odpowiedzi na zamachy islamistów. Minister Błaszczak stwierdził, że te tęczowe rysunki kojarzą mu się z propagandą lobby LGBT, co wywołało niebywały klangor czerskistów, których ociężałość umysłowa wręcz rozczula, bo te niemoty najwyraźniej nie zauważyły, że na mieście chodzą już „inne treście” i teraz podlizujemy się („my”, czyli postępki) muzułmanom i jak jakiś np. rozstrzela kilkudziesięciu homoseksualistów w Orladno, to kładziemy uszy po sobie. To najzupełniej zrozumiałe – homoseksualista raczej nie urządzi takiej rzezi, a muzułmanin i owszem, więc lepiej go nie drażnić, a poza tym muzułmanów jest znacznie więcej niż „gejów”, którzy się w ogóle nie rozmnażają, ci pierwsi zaś robią to w zawrotnym tempie, bo nie dość, że mają po kilkoro dzieci, to jeszcze niektórzy mają kilka żon, więc ich głosy wyborcze są dużo cenniejsze, bo liczniejsze.  No więc zacofane niemoty od Adama wzięły się za Mariusza Błaszczaka, zupełnie jakby nie zauważyły, że homoseksualne lobby forsuje swoje postulaty właśnie pod tęczową flagą, więc skojarzenia ministra są jak najbardziej zrozumiałe.

Co by tam o Turcji nie mówić (a bynajmniej nie jest to kraj moich marzeń), to takie dokazywanie, jakie nam tutaj urządzają pluszaki, parówy i czerskiści tam byłoby nie do pomyślenia. Jeżeli fakt ten zestawimy z żądaniem natychmiastowej zapłaty za przyjaźń, to wyjaśni nam się dlaczego ani Obama, ani Unia Europejska - że o Komisji Weneckiej nie wspomnę - nie pisną słówkiem o „stanie demokracji” w Turcji.


payssauvage/Salon24