Grzegorz Strzemecki


Administracja Obamy tresuje Amerykanów w genderystowskim dwójmyśleniu:  przymusza szkołę i rodziców do zgody na obecność dziewczyny w wersji trans w  toaletach dla chłopców grożąc całemu okręgowi szkolnemu odebraniem funduszy federalnych.  Skoro wolność jest niewolnictwem, to czy Ameryka jest jeszcze wolnym krajem?

Ponad rok temu w Gloucester w Wirginii (USA) pewna piętnastoletnia dziewczyna oznajmiła rodzicom, że czuje się chłopakiem. Zdiagnozowano u niej zaburzenie płci (gender dysphoria) i w rezultacie w lipcu 2014r  oficjalnie zmieniła imię na Gavin Grimm. Po wakacjach Grimm przez dwa miesiące korzystał(a) w szkole z męskich toalet i szatni, ale sprzeciwili się temu rodzice innych uczniów. Z kolei Gavin i jego rodzice nie godzili się, żeby korzystał(a) z toalety damskiej: „Gavin nie będzie korzystał z toalety dla dziewcząt, tak być nie może. Gavin jest chłopcem” – powiedziała jego matka. Można zrozumieć, że matka nie może się pogodzić z trudną prawdą o swoim dziecku, że jest ono dziewczynką z zaburzoną tożsamością, a nie żadnym chłopcem. Narzucanie jednak innym takiego zwichrowanego poglądu jest już nadużyciem, ale to właśnie jest istotą genderyzmu. Żeby jakoś rozwiązać ten problem kuratorium powiatu Gloucester uchwaliło, że damskie i męskie toalety i szatnie męskie będą przeznaczone dla uczniów zgodnie z ich płcią biologiczną (biological gender), zaś dla uczniów z problemami genderowymi (gender identity issues) będą przeznaczone osobne, indywidualne toalety.

Gavin zaskarżył to rozwiązanie wspierany (a może podjudzany) przez American Civil Liberties Union (ACLU,  Amerykańską Unię Wolności Obywatelskich) oraz – co ważniejsze – przez federalny departament sprawiedliwości administracji Baraka Obamy. Dodatkowo departament edukacji tejże administracji nakazał szkołom finansowanym z budżetu federalnego, by dzieliły studentów ze względu na tożsamość genderową (gender identity), a nie płeć biologiczną (biological sex). W sumie Administracja Obamy nie tylko zarzuciła władzom szkolnym Gloucester dyskryminację, ale zagroziła wycofaniem 42 milionów dolarów z funduszy federalnych przeznaczonych dla szkolnego okręgu.

Rodziców sprzeciwiających się obecności dziewczyny (choćby czującej się chłopakiem) w szatni ich synów wsparł Alliance Defending Freedom (ADF, Sojusz  w Obronie Wolności). Jego prawnicy zwrócili uwagę, że zarzut dyskryminacji nie wytrzymuje krytyki, bo ignoruje istniejące już orzeczenia sądów stwierdzające, że nie jest dyskryminacją „dzielenie uczniów ze względu na płeć w oparciu o względy biologiczne” oraz, że dopuszczenie Gavina do szatni i toalet przeciwnej płci stanowi pogwałcenie prawa do prywatności. Absurdu opierania rozstrzygnięć administracyjnych bądź sądowych na bazie takich czy innych odczuć Gavina/Gaviny nikt nie podważał, bo wiadomo, że spotkałoby się to z jednym z najcięższych obecnie oskarżeń - o transfobię.

Z kolei wspierające Grimma ACLU i administracja Obamy wkraczyły w kolejne etapy prania umysłów w genderowej pralce.  Dopatrzyły się dyskryminacji w wydzieleniu  indywidualnych toalet dla Gavina i innych transgenderowych uczniów (o ile tacy są w szkole). „Polityka kuratorium jest głęboko stygmatyzująca i niepotrzebnie okrutna – stwierdził prawnik ACLU – każdy uczeń, transgenderowy lub nie,  powinien mieć prawo korzystania z indywidualnych toalet, jeśli ma potrzebę większej prywatności. Zamiast chronić prywatność wszystkich uczniów kuratorium zdecydowało się wyróżnić uczniów transgenderowych  jako nie nadających się do korzystania z tych samych toalet co inni.”  

„Odróżnienie [przez korzystanie z indywidualnych toalet - GS] stygmatyzuje Gavina jako innego od pozostałych uczniów – głosi pozew ACLU - izoluje go od jego rówieśników, naraża go na poważne zaburzenia psychologiczne.” Co więcej, na skutek unikania toalet Gavin już nabawił się zakażenia układu moczowego.

 „Takie wyróżnienie jest jaskrawym przypomnieniem mojej odmienności – twierdzi Grimm - i sprawia mi dyskomfort za każdym  razem, kiedy mam korzystać z toalety” (causes me significant discomfort every time I have to use the restroom).

[koniec_strony]

W ten sposób młody trans i jego poplecznicy w prowokacyjny sposób nakręcają spiralę obłudnych histerycznych lamentów, choć przecież jest oczywiste, że Gavinowi o jego/jej odmienności przypomina nie tylko każde korzystanie z takiej czy innej toalety, ale samo oddawanie moczu w ogóle, niezależnie od tego w jakim miejscu by się odbywało, także w całkowicie genderowo obojętnym plenerze, w mieszanym otoczeniu męskich i żeńskich kwiatostanów. Najbardziej zaś przypomina o tym cała afera, którą wywołał(a) i nakręca ze swoimi poplecznikami zachowując się jak celebrytka, która umyślnie pokazując goliznę udaje z fałszywym wstydem, że to wpadka. „Chcę tylko w spokoju korzystać z toalety” – oświadczył(a) Grimm, jakby ten spokój miał mu/jej zapewnić harmider, który wywołał(a) i podtrzymuje zamiast – jak sam(a) powiedział(a) – w spokoju korzystać z udostępnionych jej/mu indywidualnych toalet.

To zrozumiałe, że odczuwanie, że jest się kimś innym niż w rzeczywistości może być przyczyną dyskomfortu. Czy jednak celem Gavina/Gaviny Grimm jest to, żeby dyskomfort, stał się udziałem wszystkich dookoła? Jego casus jest kolejnym przykładem potwierdzającym, że histeryczne oskarżenia i wytaczane procesy to kluczowy element taktyki dyscyplinowania społeczeństwa mającej zastraszyć i zniechęcić każdego, kto chciałby sprzeciwić się narracji i porządkom forsowanym przez genderyzm.

Nie wiemy jakie są powody zaburzenia poczucia płci u Gaviny/Gavina. Być może są wrodzone lub pojawiły się same z siebie. Jest jednak całkiem prawdopodobne że jest ona/on jedną z wielu ofiar rozmyślnie prowadzonej strategii zaburzania poczucia płci, ponieważ – jak pisze Jacek Kochanowski, czołowy polski genderysta - „destabilizacja płci i seksualności jest strategicznym celem polityki queer”.

Niezeleżnie od przyczyn problemów dziewczyny i jej rodziców genderystowscy macherzy chcą te problemy   przekuć na swój sukces napuszczając Gavina/Gavinę i jej rodziców na szkołę i kuratorium tworząc kolejne ogniska zamętu sprzyjającego realizacji wspomnianej wyżej strategii zaburzania poczucia płci. W ten sposób nieświadome ofiary genderyzmu zostają wykorzystane jako narzędzia do jego krzewienia. To diabelsko podstępna i skuteczna taktyka.

Cała prawna kazuistyka wokół problemu Gavina jest kolejnym jaskrawym przypomnieniem absurdu, w który ludzkość pcha obłędna ideologia genderyzmu, nakazująca postrzegać, oceniać i przekształcać rzeczywistość  na podstawie subiektywnych odczuć osób zaburzonych psychicznie w sferze seksualnej (gender dysphoria), a nie w oparciu o obiektywne, materialno-biologiczne fakty. Gender-cwaniacy, czy raczej gender-oszuści, którzy dorwali się do władzy, niczym krawcy z baśni Andersena o nagim cesarzu, tresują społeczeństwa w bezwzględnym posłuszeństwie dla dowolnych, wymyślanych przez siebie bzdur, wspomagając tresurę  szantażowaniem obywateli zamknięcia kurka z ich własnymi pieniędzmi - z funduszy federalnych w USA, albo z funduszy unijnych w UE.

W szkole w Gloucester przytłaczająca większość rodziców sprzeciwiła się temu, by uważająca się za chłopaka dziewczyna korzystała z szatni i toalet razem z ich synami. Jest szczytem bezczelności ze strony Obamy, że  na tej podstawie odmawia szkole – czyli rodzicom ich własnych pieniędzy, które ściągnął od nich w podatkach. Jest świadectwem upadku dumnego narodu amerykańskiego, że w takiej i wielu innych podobnych sprawach daje się wciągnąć w przewrotną i oszukańczą genderystowską kazuistykę i pokornie godzi się na rozstrzygnięcia sędziów, którzy orzekają, że dziewczyna jest chłopakiem, czarne jest białe, albo że dwóch mężczyzn bądź dwie kobiety to małżeństwo. Wszystko bowiem wskazuje na to, że Amerykanie, choć nie wszyscy, to jednak w większości po prostu uznali te kłamstwa za prawdę.

A przecież konsekwentne stosowanie logiki wedle casusu Gavina Grimma prowadziłoby do sytuacji, że umysłowo chory pacjent uważający się za Baraka Obamę  mógłby wyprosić go z Białego Domu, o zajęciu miejsca w małżeńskim łożu z Michelle Obamą nie wspominając.  Jakże odmówić osobie dotkniętej takim zaburzeniem tożsamości (identity disphoria), jeśli naprawdę tak by się czuła? Przecież odmawianie jej zajęcia miejsca w Białym Domu sprawiałoby jej dyskomfort nie mniejszy niż odmówienie korzystania z toalety dla chłopców Gavinowi! Psychiatrzy na pewno wystawiliby takiemu trans-Obamie świadectwo za kogo się uważa. Taki certyfikat powinien mu otworzyć drogę do samego Gabinetu Owalnego

Możemy być jednak spokojni. Barak Obama, który przez pracowników swojej administracji tak łatwo rozstrzyga na podstawie odczuć Gavina o jego prawie do korzystania z męskiej toalety w szkole w Gloucester, nie odstąpiłby swojego prawa do korzystania z Białego Domu osobnikowi, który by  - choćby z największym przekonaniem – podawał się za niego, nawet gdyby posiadał najlepsze certyfikaty od psychiatrów.

Gender-oszuści nie po to dorwali się do władzy i nie po to robią całe społeczeństwa w wariata, żeby raz zdobytą władzę komukolwiek oddawać. Stosowane wybiórczo odrzucanie kryterium związku pojęć z rzeczywistością, zwanego prawdą, daje im potężne narzędzia utrzymywania się przy władzy. Można równie bezkarnie co bezpodstawnie ogłaszać się bojownikiem o wolność, równość, tolerancję i równie bezpodstawnie i bezkarnie mówić wszystko co najgorsze o konkurentach: że dyskryminują i prześladują, sieją nietolerancję, nienawiść i różnej maści fobie: homo- trans- czy dowolne inne kreowane na zawołanie gender-zbrodnie. Trzeba tylko wytresować ludzi w akceptowaniu kolejnych, coraz dalej idących kłamstw. Skoro można nazwać kobietę – mężczyzną, to można również nazywać kłamstwo - prawdą, niewolnictwo – wolnością,  zło – dobrem i rządzić w imię tak zdefiniowanej „prawdy”, „wolności” i „dobra”. To wolny kraj – lubią Amerykanie mówić o swojej ojczyźnie.  Jednak w większości chyba nie są świadomi, że słowa znaczą teraz coś zupełnie innego. Ich „wolność” – jak u Orwella – jest już niewolnictwem.

Grzegorz Strzemecki