Zacznijmy od początku. Szymon Hołownia stwierdza w tekście na portalu Stacja7, że nie rozumie lekarzy, którzy podpisali Deklarację Wiary i wskazuje, że nie jest ona w ogóle deklaracją wiary a światopoglądu i moralności, jaka z wiary wynika. I już w tym miejscu muszę powiedzieć, że albo ja czegoś nie rozumiem albo Szymon jest ignorantem. Otóż w tekście tym znajduje się jasne wyznanie wiary w Boga Stwórcę i w prawo naturalne, a także w antropologię chrześcijańską. I albo Hołownia tego nie dostrzegł (wówczas można mieć wątpliwości, co do zdolności czytania ze zrozumieniem prostych dość tekstów) albo uznaje, że wiara w Stwórcę, w to, że człowiek został przez Niego stworzony, w istnienie prawa naturalnego i Prawa Bożego nie jest istotnym elementem wiary chrześcijańskiej.

 

Wiara bez uczynków jest martwa

Ta druga możliwość oznacza jednak, że Szymon – przy całej pożytku jaki wynika z wielu jego działań – w istocie nie rozumie chrześcijaństwa po katolicku. Wiara katolika to nie tylko przekonanie, że Bóg jest Miłością, że Bóg stał się człowiekiem, i że zbawił nas na krzyżu, ale to również ogromny zestaw praw dogmatycznych dotyczących człowieka, Boga, poznawalności Boga z natury itd. Są wśród tych prawd także zasady wiary odnoszące się do antropologii i człowieczeństwa, a co za tym idzie związanych z moralnością. Papież – warto o tym przypomnieć Hołowni – nie jest nieomylny tylko w sprawach wiary, ale i moralności. Moralność jest bowiem integralnym składnikiem wiary. Inne podejście jest w istocie protestanckim redukcjonizmem, który z katolicyzmem niewiele ma wspólnego.

Trudno też pogodzić się z rozdzieleniem, jakiego dokonuje Hołownia, między wiarą a moralnością, wiarą a uczynkami. Św. Jakub Apostoł jasno przecież przypomina, że wiara bez uczynków jest martwa. Lekarze ci pokazują więc swoją wiarę poprzez uczynki. „Wprowadzajcie słowo w czyn, a nie bądźcie jedynie słuchaczami, którzy oszukują samych siebie” - wskazuje św. Jakub, a chwilę potem dodaje: „jakiż z tego pożytek, jeśli ktoś mówi, że wierzy, a nie potwierdza tego czynami? Czy taka wiara może go zbawić?” - dodaje. Te słowa bardzo mocno przypominają, że wiara obejmuje także moralność, a nie jest od niej odseparowana, jak chciałby Hołownia. I trudno tych słów nie odnieść do Deklaracji Wiary. Cóż z tego lekarzu, że deklarujesz, że wyznajesz Chrystusa, jeśli nie idziesz Jego Drogą? Jeśli nie bronisz życia, małżeństwa, godności ciała? Jeśli w swoim zawodzie nie kierujesz się Bożymi, a ludzkimi zasadami? I trudno nie zadać takiego samego pytania Hołowni, czy jego zdaniem można pogodzić chrześcijaństwo ze wsparciem zabijania? Czy można zabijać niewinnych i pozostać wiernym Ewangelii?

A kontynuując te pytania trudno nie zapytać Hołowni, czy jego zdaniem bł. Jerzy Popiełuszko umarł za wiarę czy za światopogląd, gdy kierując się prawdą o człowieku sprzeciwiał się komunizmowi? I za co oddał życie św. Maksymilian Maria Kolbe lub Franz Jaggerstetter? Oni w imię antropologii chrześcijańskiej, tej która dla Szymona Hołowni jest tylko moralnością lub światopoglądem oddali życie. I są wyniesieni na ołtarze.

 

Ustawa, konstytucja i prawa człowieka

Ignorancja Hołowni dotyczy jednak nie tylko chrześcijańskiej teologii, ale także polskiego prawa i jego źródeł. „W polskim prawie jest już jednak przecież "klauzula sumienia", która pozwala lekarzowi nie wykonywać świadczeń, na które się moralnie nie zgadza i jest na takie ewentualności przygotowana procedura. Jej częścią jest wskazanie pacjentowi miejsca, gdzie owo świadczenie uzyska” - oznajmia Szymon Hołownia i podkreśla, że lekarz ma obowiązek miejsce takie wskazać. „To naprawdę dramatyczna sytuacja, gdy lekarz który odmawia zgodnej z polskim prawem aborcji musi wskazać innego lekarza. Lekarza, który oporów przed zabiciem dziecka nie ma (albo wyłączyć się z postępowania i np. prosić szefa, żeby przejął sprawę i takiego wskazał). Ale takie jest niestety prawo, obowiązujące w naszym kraju, zamieszkałym przez wierzących i niewierzących. W którym - warto sobie uświadomić - z moich i twoich pieniędzy z podatków dokonuje się owych kilkuset legalnych aborcji rocznie. Klauzula sumienia pozwala lekarzowi wyłączyć się z odpowiedzialności za dokonanie zabójstwa. Dobrze, że może to zrobić. Jak wierzę - zrobił wszystko, żeby odwieść pacjentkę od tego zamiaru. Od tej pory może tylko gorąco modlić się za tego, kto w tej sytuacji ponosi pełną odpowiedzialność: za pacjentkę, za jej bliskich, za kolejnego lekarza” - oznajmia.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pewien drobiazg. Otóż wiele wskazuje na to, że litera ustawy o zawodzie lekarza i dentysty, w której zapisana jest taka a nie inna klauzula sumienia jest sprzeczna z polską konstytucją, a szerzej prawem do wolności sumienia. Oznacza ona bowiem, że w istocie leakrz nie ma prawa odmówić współudziału w zbrodni zabójstwa. Konieczność wskazania zabójcy jest bowiem właśnie współudziałem w zbrodni. A żeby to uświadomić Hołowni wystarczy zapytać, jak określiłby działanie osoby, która zapewnia, że sumienie nie pozwala jej zabić chłopca z zespołem Downa, ale w związku z tym wskaże ona killera, który to zrobi. To byłoby współuczestnictwo... I dokładnie tego wymaga się obecnie od lekarzy. Część prawników i lekarzy już to zauważyła, i dlatego właśnie ten fragment ustawy został zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego przez Naczelną Radę Lekarską jako właśnie łamiący konstytucyjną zasadę wolności sumienia. Nikt bowiem, i to niezależnie od tego, jak pięknie to przedstawimy, nie może być zmuszany do uczestnictwa w procedurze zabijania.

I właśnie ta prosta zasada sprawia, że wiele wskazuje na to, że klauzula sumienia jest sprzeczna z polską konstytucją, a lekarz, który odmawia jej uznania w takiej formie zostałby uniewinniony przez każdy sąd, który kierowałby się zasadami praw człowieka. Szymon Hołownia jednak najwyraźniej o tym nie wie, i próbuje nasprzekonywać, że prawo sprzeczne z polską konstytucją jest miarodajne i obowiązujące.

 

Bogu, co Boskie

W tekście Hołowni jest jednak jeszcze większa „herezja”. Otóż on przekonuje, że katolik w sytucji, w której prawo ludzkie jest sprzeczne z prawem Boskim, ma być wierny prawu ludzkiemu, a jedyne co może zrobić, to pomodlić się za ofiary owego nieludzkiego prawa, a może nawet własnych działań. Trudno inaczej zintepretować uznanie, że „takie jest niestety prawo” i wezwanie do wierności mu. Otóż, nawet jeśli Hołownia miałby rację, i nawet gdyby rzeczywiście konstytucja nie była sprzeczna z zapisami niższego rzędu, to i tak katolik nie miałby obowiązku posłuszeństwa takiemu prawu. A nawet mocniej miałby obowiązek jasnego i wyraźnego sprzeciwienia się mu. A powód jest niezmiernie prosty. Otóż katolik nie może, nawet jeśli jest to zgodne z prawem, uczestniczyć w działaniach, które są jednoznacznie niemoralne. Zabójstwo człowieka czy też wskazanie killera jest zaś takim właśnie działaniem. I fakt, że takie jest „niestety prawo” tego nie zmienia.

Wierzący katolicy – na przestrzeni wielu wieków – oddawali życie także sprzeciwiając się wierności nieludzkiemu prawu. Tak było i w III Rzeszy i w Związku Sowieckim. Tak, choć bez konieczności oddawania życia, ale z obowiązkiem sprzeciwu sumienia i odrzucenia nieludzkiego prawa, jest również obecnie. Lekarz katolik ma obowiązek odmówić wskazania killera, który zabije dziecko; katolik-dyrektor szpitala ma obowiązek odrzucić prośbę o wskazanie kliniki płatnych zabójców, a katolik urzędnik ma obowiązek odmowy uczestnictwa w poszukiwaniu miejsca, gdzie można zabić człowieka. Prawo stanowione nie może być w takiej sytuacji ważniejsze od prawa do życia człowieka, od prawa naturalnego czy od Prawa Bożego. Tam, po drugiej stronie, będziemy sądzeni z tego, czy byliśmy wierni zasadom Boga, a nie tym, które ustanowił polski (czy jakikolwiek inny Sejm). Prawo bezbożne i nieludzkie nikogo nie obowiązuje w sumieniu, i nikt nie ma obowiązku jego respektowania. I aż dziw, że chrześcijanin może tego nie rozumieć.

 

Obowiązek świadectwa Prawdzie

I wreszcie kwestia ostatnia: czy lekarze powinni składać Deklarację Wiary, czy też powinna ona wynikać tylko z ich służby? Gdybym był złośliwy, to zadałbym pytanie, dlaczego sam Szymon deklaruje się jako wierzący? Czy nie powinno być raczej tak, że ludzie sami powinni to odczytywać z jego posługiwania? A on powinien milczeć? Oczywiście, że tak nie jest. Chrześcijanin jest zawsze integralny i powinien jasno deklarować to, w co wierzy. Szczególnie, gdy prawdy wiary, prawda o człowieku znajduje się pod takim naporem i naciskiem. Lekarze, którzy to zrobili, choć doskonale wiedzieli, że spadną na nich za to gromy, są więc bohaterami, ludźmi, którzy zachowali wierność Chrystusowi i własnemu powołaniu w trudnych czasach.

Trudno takie wyznanie wiary uznać za – jak to czyni Hołownia – „ewangelizację konfrontacyjną”. Ona jest po prostu świadectwem wierności Chrystusowi, Kościołowi, prawdzie o człowieku, które są w tej chwili naruszane. Przed wiekami taką samą „ewangelizację konfrontacyjną”, a ja bym powiedział świadectwo prawdzie prezentowali chrześcijanie, którzy odmawiali (skandalicznie konfrontacyjnie) oddać pokłonu cesarskiemu idolowi albo złożyć ofiar bożkom. Idąc śladem Hołowni można zapytać po co to robili? Po co naruszali prawo Rzymu i czy to komukolwiek pomogło. Oni to robili z miłości do Chrystusa i ze świadomości, że trzeba być wiernym Prawdzie. Mam głębokie przekonanie, że z tego samego powodu robią to także polscy lekarze. A jeśli ktoś kogoś atakuje, jeśli gdzieś mamy do czynienia z konfrontacją, to raczej po drugiej stronie, która ludzi wierzących (z czym akurat Szymon nie polemizuje, co muszę mu oddać) chce zepchnąć do getta i pozbawić możliwości wykonywania zawodu.

I na koniec trudno nie dostrzec, że Deklaracja Wiary bardzo ułatwia sprawę osobom wierzącym. Jeśli ktoś chce chodzić do ginekologa, który poza przyjmowaniem porodów, także zabija dzieci, jego wolny wybór. Ale ja i moja żona wolimy wiedzieć, czy lekarz, z którym mamy do czynienia zabija w chwilach wolnych od leczenia czy też nie? Jeśli ktoś chce się leczyć u eutanazisty wolna droga, ale dlaczego nie umożliwić ludziom innego wyboru i nie pozwolić im, by leczyli się u lekarzy, którzy zachowują wierność przysiędze Hipokratesa? Jeśli ktoś chce faszerować się jak kurczak antykoncepcyjnymi hormonami i mieć lekarza, który przepisze każdą dawkę tej trucizny, to jest to jego problem, ale dlaczego nie pozostawić tym, którzy szanują swoją płodność (lub płodność swoich żon) prawa do tego, by wiedzieć do kogo trzeba się zgłosić, by nie być bombardowanym antykoncepcyjną propagandą. Czy jest coś złego w tym, że ludzie mają wybór?

Tomasz P. Terlikowski