17 września br. stacja mętnego nurtu - TVN w programie „Dzień Dobry TVN” wyemitowała genederowski materiał nt. seksualnego „uświadamiania” przedszkolaków, którego ponoć oficjalnie wg. Ministerstwa Edukacji Narodowej w polskich przedszkolach nie ma. Jednak wyemitowany materiał temu przeczy! Czyżby znowu ktoś próbował rodziców oszukać i „boczną furtką” wprowadzał „reformatorskie” projekty mające na celu de facto deprawację młodych pokoleń już od najmłodszych lat? Jak to możliwe, że pani „pedagog” na zajęciach pokazuje dzieciom anatomiczne lalki i zachęca do ściągania im majtek oraz rysowania intymnych części ciała, zamiast dziecięcych zabaw i malowania bajkowych bohaterów?
Ktoś nie wierzy? Sam nie chciałem uwierzyć, gdy powiedzieli mi o tym znajomi. Dopiero gdy zobaczyłem wspomniany program zamieszczony w internecie, to zaniemówiłem. Niedowiarkom polecam jego oglądnięcie: http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/lalki-z-siusiakami-i-z-pisiami,99075.html
W materiale tym „wychowawca i psycholog” przedszkolny pyta czterolatków: A słuchajcie kto wie jak u chłopca nazywa się siusiak, jak dorośli nazywają siusiaka? I dzieci nazywają męskie i żeńskie narządy płciowe używając w tym celu bynajmniej nie określeń słownikowych, ale najzwyklejszych w świecie wulgaryzmów, na co pani „pedagog” w żaden sposób nie reaguje, a wręcz przeciwnie zachęca do „poszukiwania” jeszcze innych określeń.
Jaś ma siusiaka, Kubuś narysujesz siusiaka? - mówi pani, która prowadzi w przedszkolu zajęcia z „edukacji seksualnej”. Czy można się potem dziwić, że w przestrzeni publicznej, na budynkach mamy pełno narysowanych „siusiaków” i pornograficznych graffiti skoro taką edukację młode pokolenia odbierają już w przedszkolu?!
A co powiedzieć o postępującej z roku na rok eskalacji przemocy seksualnej, gwałtach i innych przestępstwach o podłożu seksualnym? Ciągle słyszymy o zagrożeniu pedofilią, o molestowaniu seksualnym, mówi się nawet o mobbingu seksualnym? Wielu się pyta: skąd to się wzięło, przecież dawniej tego nie było?! Niestety są to konsekwencje tzw. „rewolucji seksualnej”, która już od wielu lat zatacza coraz to szersze kręgi, i jak mamy tego dowody, dotarła obecnie nawet do przedszkolaków.
Specjaliści dowodzą (np. prof. Zbigniew Lew-Starowicz), że małe dzieci nie są aseksualne. Z badań wynika, że niemowlęta doznają orgazmów. Owszem to jest prawda, ale wiemy również i to, że choćpo urodzeniu poziom hormonów płciowych, testosteronu u chłopców i estrogenu u dziewczynek jest wysoki, to jednak w dwa miesiące później spada i zostaje on „uśpiony” aż do okresu dojrzewania. A przedwczesne rozbudzanie go na siłę i stymulowanie w dzieciństwie prowadzi do zaburzeń osobowości, do wykształcenia się dewiacji np. homoseksualizmu, który jak wiadomo jest dewiacją nabytą, a nie jak chce to udowodnić lobby LGB kwestią genetyczną.
Zresztą „uświadamiane” przedszkolaków nie kończy się tylko na pokazywaniu anatomicznych lalek i rysowaniu „cipuszek” i „siusiaków”. Okazuje się, że – o czym już kiedyś pisałem, dlatego tylko w kwestii przypomnienia - Kopciuszek nie jest już dziewczynką, ale chłopcem. Królewna Śnieżka, też nie jest już królewną, ale śpiącym królewiczem. Ciekawe, kim będą krasnoludki - pewnie karlicami. Bo sierotka Marysia, też będzie chłopcem. Takie są opracowane przez genderystów scenariusze „zabaw” dla dzieci w przedszkolu.
Chłopcy odgrywają role dziewczynek, przebrani w sukienki, pantofelki i peruki z długimi loczkami i kokardkami, a dziewczynki wcielają się w rolę „macho”, kowbojów, odważnych rycerzy ratujących męskie-księżniczki. Chłopcy bawią się lalkami, czeszą im włosy, zaplatają warkocze, wiążą kokardki, ubierają w sukienki, malują sobie usta, a dziewczynki majsterkują, odgrywają role tatusiów (w wojsko bawić się nie mogą, bo to zakazane i dla chłopców i dla dziewczynek).
To nie są jakieś żarty, to nie parodia wychowania, to nie jest jakieś „krzywe zwierciadło”, to są realia. Takie programy nauczania są już realizowane w polskich przedszkolach! To są scenariusze zajęć w ramach projektu „Równościowe przedszkole”, który wprowadzany jest w 86 przedszkolach – ujawniła „Gazeta Polska”. Autorkami „projektu” są... wojujące feministki, które zalecają przedszkolankom aby „zmieniały” płeć bohaterów bajek. Jaki cel chcą osiągnąć? Chcą by dziewczynki odeszły od stereotypowej roli i polepszyły swoją pozycję w społeczeństwie. Na ten projekt zostały tez przeznaczone całkiem poważne pieniądze z UE – 1 mln 400 tys. zł. Trafiły one do fundacji decyzją rządu Tuska w ramach Narodowej Strategii Spójności. Tego rządu, który tak „dba” o polskie rodziny, który likwiduje szkoły, bo nie ma na nie pieniędzy, ale ma pieniądze na deprawacje małych dzieci!!!!
Ale na tym nie koniec. W polskich szkołach trwa walka z rzekomą homofobią. Dlatego wprowadza się , wspomniane wyżej, lekcje seksu dla czterolatków. Ot, „nowoczesna edukacja”! W tym roku odbyły się dwie konferencje na ten temat: jedną zorganizowało Centrum Edukacji Obywatelskiej, a drugą m.in. Polska Akademia Nauk. Pierwsza z nich, ta w CEO była adresowana do nauczycieli szkół wszystkich stopni, także przedszkolanek. Zachęcano wychowawców do organizowania spotkań z działaczami promującymi homoseksualizm, takimi jak Robert Biedroń lub osobą, członkiem parlamentu, o nazwisku Grodzka. Przekonywano, że kontakt z konkretnym przedstawicielem mniejszości seksualnej pozbawi młodzież „homofobicznych uprzedzeń” i pozwoli wychować prawdziwych „Europejczyków”.
Profesor Andrzej Waśko, wykładowca literatury w Instytucie Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz profesor Instytutu Kulturoznawstwa Wydziału Filozoficznego Akademii "Ignatianum" w Krakowie, komentując te „konferencje” dla „Gazety Polskiej Codziennie”, nie kryje swojego oburzenia. Mówi: To skandal. Część rewolucji kulturowej jest realizowana rękami urzędników Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ten urząd nie ma żadnej strategii rozwoju polskiej szkoły i polskiego systemu wychowania.
Do czego to wszystko zmierza? Proste, do promocji ideologii gender. Do stopniowej, ale systematycznej redefinicji małżeństwa i rodziny, do zacierania różnic i to wszystko w imię „tolerancji”, „walki z przemocą”, „uświadamiania i edukacji” młodych pokoleń, a jakże!
Na zakończenie dodam, że być może już niedługo taki tekst, jak powyższy, nie będzie się mógł ukazać, gdyż będzie on niezgodny z prawem! Lobby LBG i sprzyjający im polscy parlamentarzyści chcą bowiem przegłosować ustawę zakazującą dyskryminacji ze względu na tzw. „tożsamość płciową” i „ekspresję płciową”. Projekt tej ustawy definiuje, jako przejaw zakazanej dyskryminacji tzw. „molestowanie”, czyli stwarzanie „wrogiej” lub „uwłaczającej atmosfery” wobec osób manifestujących swą „orientację seksualną”, „tożsamość” lub „ekspresję płciową”. Gdy ustawa ta wejdzie w życie podstawowe konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami stanie się już fikcją a rzeczywistością będzie terror mniejszości pod hasłem równości i niedyskryminacji. Rodzice nie będą mieli już nic do powiedzenia i bez ich zgody, ich dzieci będą „edukowane” przez „seksedukatorów” wpajających im rzekomą równość wszelkich, nawet najbardziej perwersyjnych, zachowań płciowych. Jeśliby rodzice ośmielili się mieć inne zdanie w tym temacie, to może im grozić nawet odebranie dzieci.
Każdy zaś, kto zdobędzie się na odwagę, aby dewiację nazwać po imieniu zostanie uznany za przestępcę, za rasistę, faszystę itd.
Do takich osób z pewnością i mnie zaliczą.
Komentarze (28):
Common_sense Sept. 22, 2013, 12:54 p.m.
Autor pisze, że pedofilia czy też mobbing seksualny to zjawiska, które są efektem "rewolucji seksualnej". Czy udokumentowane przypadki pedofilii w wykonaniu przedstawicieli KK to też efekt tej rewolucji, czy może jakiegoś innego zjawiska?
Smerf Sept. 22, 2013, 5:33 p.m.
Od razu mi się przypomniało:)
http://www.youtube.com/watch?v=pmIGXO1TFWw
Pawel86 Sept. 22, 2013, 7:08 p.m.
Wspominając własne doświadczenia z czasów szkoły muszę stwierdzić, że siusiaki rysowaliśmy trochę później. Chyba gdzieś w połowie podstawówki. Spotykało się to z niezadowoleniem nauczycieli, ponieważ przy okazji dochodziło do dewastacji ścian i ławek. Treści rysunków raczej nie komentowano.
W tego typu programach zaskakuje mnie, że postuluje się wprowadzenie nauki czegoś co dawniej dokonywało się spontanicznie. Bardzo dziwne.