„Czyńcie, księże prałacie, jako nauczacie”. To znane po­wie­dze­nie streszcza w formie wezwania to, co mówi dzisiejsza Ewangelia. Jej słowa są do dzisiaj bardzo aktualne. Odnoszą się przede wszystkim do nas, kapłanów – tych, którzy dzisiaj spełniają podobną funkcję, jak uczeni w Prawie za czasów Pana Jezusa. Nie jest łatwo mówić publicznie o sobie. Nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie. Często staramy się bronić siebie: „to inni są nieautentyczni, nie my”, „te słowa odnoszą się do innych, nie do nas” itd. Można nawet przyjąć ton oskarżania siebie, ale w tym oskarżeniu siebie i tak kłamać.

Jednak nie tylko kapłani głoszą prawdę Ewangelii. Każdy chrze­ścijanin jest do tego wezwany. Każdy, kto uchodzi za chrześcijanina, staje się świadkiem wiary w swoim środowisku, czy tego chce, czy nie. Przez jego postawę inni odczytują praw­dziwość samej Ewangelii. Do nas wszystkich odnoszą się słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: Dlaczego oszukujemy jeden drugiego, znieważając przymierze naszych przodków? (Ml 2,10).

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Iz 1, 10. 16-20; Mt 23, 1-12

Przyjrzyjmy się jednak nieco bliżej czytaniom, zastanówmy się, co z nich wynika dla nas. O co chodzi Bogu, czego oczekuje od nas Pan Jezus? Na wstępie uderza ostrzeżenie przed obłudą religijną: „głoszą, stwarzają pozory, a sami nie żyją tym, co głoszą”. Jeżeli przejrzymy całość orędzia Pana Jezusa, to zobaczymy, że najbardziej Go zasmuca i wzbudza jego gniew ludzka obłuda, szczególnie wtedy, gdy dotyczy życia religijnego. Jezus potrafi bardzo miłosiernie potraktować grzeszników, którzy uznają swój grzech; nawet pogan i wrogów narodu izraelskiego, ale wo­bec obłudy w gronie tych, którzy się mają za wierzących, nie ukry­wa swojego gniewu i często używa bardzo ostrych słów potępienia: „obłudnicy”, „groby pobielane”, „synowie diabła”… Trudno o ostrzejsze słowa. Widać stąd, jak czymś absolutnie zasadniczym w Ewangelii Pana Jezusa i jej głoszeniu jest prawda życia, czyli zgodność głoszonego orędzia z życiem. Jeżeli tego nie ma, to sama Ewangelia zostaje wystawiona na pośmiewisko. O prawdę żywą Pan Jezus prosi podczas ostatniej wieczerzy:

Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą… aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, by świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (J 17,17.21).

Chrześcijaństwo nie jest ideologią, nową filozofią dla ludu, nie jest także systemem moralnym, doktryną, zestawem prawd do przyjęcia. Chrześcijaństwo jest w swojej istocie nowym ży­ciem w Chrystusie. Rozpoczyna się ono od chrztu, który jest naszym wejściem w śmierć Chrystusa, aby razem z Nim żyć. Dlatego też głoszenie Ewangelii oznacza głoszenie nowego życia zasadniczo przez samo życie. Bardzo mocno przypominał nam o tym papież Jan Paweł II zarówno w słowach skierowanych do świeckich, jak i do osób konsekrowanych. Samo głoszenie słowa winno wyrastać dopiero z autentycznego życia Ewangelią.

Zasadniczą przyczyną życia pozorem, wymienioną w dzisiejszej Ewangelii, jest pragnienie posiadania znaczenia, pragnienie uznania w oczach innych, bycia kimś ważnym, mądrym… Wszyst­kie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać (Mt 23,5). Stąd Pan Jezus radzi: wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi… Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem… Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami. To wszystko przede wszystkim z tego powodu, że jedynie Bóg jest Ojcem, a Jezus Chrystus jest jedynym Nauczycielem i Mistrzem. I świadomość tej prawdy powinna zawsze w nas być obecna. Z niej wynika postawa „sługi nieużytecznego”, który jedynie spełnia swoją powinność i niczego nie oczekuje w zamian. Dlatego też nie ma żadnych pretensji, nie uważa, że mu się za pracę cokolwiek należy. Ale okazuje się, że można także grać postawę skromności, wiedząc, że innym to się podoba. Istnieje bardzo ogólna wewnętrzna zasada, istotne kryterium naszej autentyczności: „Żeby można było być kimś, trzeba umieć być nikim”. Jeżeli nie stać mnie na to, by być ostatnim, to nie dorastam do tego, aby stać na czele. Wtedy bowiem nie jestem wolny od własnej ambicji, która wprowadza mnie w ową grę pozorów. Życie często samo stawia nas przed próbą: ktoś nas skrytykował, ośmieszył, zlekceważył… Jak na to reagujemy? Czy umiemy to przyjąć spokojnie, wiedząc, że rzeczywiście nie jesteśmy cudem świata?

Nie chodzi w tym przypadku jedynie o umiejętność opano­wa­nia swoichpsychologicznych reakcji. Przytoczona zasada odnosi się do czegoś o wiele głębszego. Jest szczególnym wyrazem tego, co Pan Jezus szereg razy wypowiada w słowach: kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16,25). Zauważmy, że w Jego życiu ta zasada została wypełniona, co wyraziło się Jego poniżeniem podczas procesu i ukrzyżowania, a ostatecznie przyjęło kształt prawdziwej śmierci na krzyżu, przez którą uzyskał życie dla nas.

Ale nie należy mylić postawy skromności, pokory z postawą serwilizmu wobec Boga czy jakąś uniżonością i niezaradnością w świecie. Nie o to chodzi. Pokora nie polega na „położeniu uszu po sobie” za każdym razem, cokolwiek się dzieje. Nie tego Bóg od nas oczekuje. Oczekuje czegoś zupełnie innego. Pokora jest w istocie otwarciem na prawdę i zdecydowanym szukaniem jej. Trzeba się zdecydować na życie prawdą i umieć ją przyjmować w odniesieniu do siebie i sytuacji, w jakiej jesteśmy. Przede wszystkim chodzi o prawdę w obliczu Boga. Dzisiaj w Księdze Izajasza czytamy zaskakujące słowa:

Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! – mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna (Iz 1,18).

Najgorszy wobec Boga jest pozór, dlatego niezmiernie ważne jest hasło: Żyj wyraźnie! Bądź tym, kim jesteś! Ale w tym wszystkim stawaj wobec prawdy, czyli ostatecznie wobec Boga, który jest prawdą. Z Bogiem można się spotkać jedynie w prawdzie, choćby najtrudniejszej, ale w prawdzie. Paul Evdokimov, prawosławny teolog, stwierdził bardzo mocno: najgorszy jest ateizm tak zwanych „ludzi wierzących”. Jest on najgorszy, bo ci ludzie oszukują siebie tak dalece, że nie są w stanie zobaczyć swojej niewiary. Mają pozorny spokój, bo przecież są wierzącymi! To tak, jak z chorobą. Najgorsza jest choroba nierozeznana. Jest ona najbardziej niebezpieczna, bo człowiek może szkodzić sobie, zupełnie o tym nie wiedząc.

Dla sprawiedliwości trzeba jednak powiedzieć jeszcze o innym przejawie obłudy, tym razem u ludzi, którzy się deklarują jako niewierzący. Mianowicie istnieje pozór szukania prawdy. Są ludzie, którzy w imię szukania w istocie uciekają od prawdy, bo gdzieś wewnętrznie czują, że ona zobowiązuje. Tacy stale szukają, ale nigdy nie znajdują. Otóż pokora polega przede wszystkim na otwartości przyjęcia prawdy, szczególnie gorzkiej prawdy o sobie.

U proroka Izajasza Bóg mówi: Ale jeśli się zatniecie w oporze, miecz was wytępi(Iz 1,20). To jest właśnie ta sytuacja: upór w buncie przybierający pozór otwartości i szukania prawdy. Obyśmy zawsze umieli stawać przed Bogiem w prawdzie, szukać jej i walczyć o nią. Obyśmy nigdy nie ulegli pozorom ani obłudnej pobożności, ani zamknięciu się w buncie.

Włodzimierz Zatorski OSB | Pieśni dla Pana

Źródło: www.ps-po.pl