Zostawcie tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć, i oby się nie okazało, że walczycie z Bogiem (Dz 5,38n).

W obu czytaniach ukazuje się różnica pomiędzy tym, co ziemskie i według ludzkiego wyobrażenia, a tym, co Boże. Jeżeli przyjrzymy się arcykapłanom i Sanhedrynowi, to przecież orędzie, jakie słyszeli od uczniów Jezusa, nie musiało ich wcale przekonywać. Gdyby dzisiaj ktoś podobnie głosił orędzie o zmartwych­wstaniu kogoś, kogo nie widzieliśmy zmartwychwstałym, to przecież nie budziłoby to od razu naszej wiary. Tym bardziej że sami uczniowie przecież także nie uwierzyli na słowo niewiast, a św. Tomasz nawet nie uwierzył relacji swoich współtowarzyszy! Tym bardziej wysoko postawieni urzędnicy, którzy mieli swoje zmartwienia polityczne, byli uwikłani w układy i walkę o znaczenie. W ich odbiorze każda nowa sekta rozbijała i tak już nadwątloną jedność narodu. Pragnienie zlikwidowania jej było zatem w perspektywie społeczno-politycznej czymś dla nich najbardziej pożądanym.

Jak patrzeć, aby widzieć jasno Boże ścieżki, realizować Jego zamysły? Nie jest to oczywiste. Kiedy się przyjrzeć rozmaitym fanatykom, to uważają oni, że dla słusznej sprawy  powinni głosić swoje przekonania i czynem dawać im wyraz . Słyszałem np. o tym, jak znany polityk z pierwszego okresu Solidarności, będąc na Triduum w pewnym domu rekolekcyjnym, został przez jakąś kobietę, także gościa na Triduum, opluty w refektarzu. Pewnie zrobiła to ona z całym przekonaniem, że dokonuje czynu sprawiedliwego, wyrażając pogardę dla kogoś, kogo uważała za zdrajcę idei Solidarności i Polski. Nie można tego incydentu skwitować prostym powiedzeniem, że to „nawiedzona kobieta”. Kiedy się zastanawiamy nad tym, to wcale nie mamy pewności, że to ona jest nawiedzona, a my jesteśmy normalni. W jej subiekty­wnej ocenie jest dokładnie odwrotnie. I właściwie każdy ma podobne subiektywne mniemanie o sobie. Dosyć jednoznacznie wypowiedział to kiedyś w przypływie szczerości kolega na studiach: „Widzisz, na naszym wydziale nie widzę normalnego człowieka. Poza mną nie widzę nikogo normalnego”. Przy czym on sam był niesamowitym oryginałem.

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Dz 5, 34-42; J 6, 1-15

Gamaliel daje nam dobrą mądrościową radę rozpoznawania tego, co Boże: dzieło Boże przetrwa mimo śmierci swojego inspiratora i założyciela. Jest to niewątpliwie światło, ale światło, które nie jest dla nas dzisiaj takie jednoznaczne. Ile sektprzetrwało śmierć ich założycieli oraz prześladowania. Czy oni jednak są prawdziwymi wyznawcami Boga, czy ich działalność jest zgodna z wolą Boga? Mam poważne wątpliwości. Być może, potrzeba o wiele dłuższego czasu?

Rada Gamaliela wyrasta z ogólniejszej zasady: „po owocach poznacie”, jaką daje nam Pan Jezus w Ewangelii. Jakie są owoce Ducha, wiemy od św. Pawła z Ga 5,22n: miłość, radość, pokój, cierp­liwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowa­nie. To są owoce przyjęcia Ducha, owego Bożego patrzenia. Wydaje się, że zasadniczy błąd zarówno arcykapłanów, Sanhedrynu, jak i ludzi, którzy doświadczyli rozmnożenia chleba polegał na tym, że za bardzo byli związani z własną perspektywą. A Bóg przychodzi z czymś zupełnie innym. Sztuka otwierania się na tę inność jest mądrością życia w Bogu. Przez to, że uczymy się inaczej patrzeć, troski tego świata nie przygniatają nas tak bardzo. Stąd rodzi się pokój i radość. Inaczej w przypadku kobiety, która opluła  znanego polityka, widać w niej nienawiść i agresję, które według św. Pawła rodzą się z ciała, a ono  jest przeciwieństwem Ducha. Istnieje zupełnie inna perspektywa, inne życie według ciała, a inne według Ducha. Życie według Ducha nie jest konkurencją dla tego, co jest tutaj, nie jest alternatywą, o którą trzeba walczyć z wyznawcami jakiejś innej drogi czy ideologii. To życie jest czymś najbardziej oczywistym, a jednocześnie jest tutaj ukryte w zwykłym życiu. Jest jakby zapomniane, nieuświadomione , mimo tego że najbardziej oczywiste i proste.

Aby je zobaczyć, trzeba mu zawierzyć i realnie je podjąć. Nie jest ono bowiem czymś do podziwiania, ale do życia. Zawsze obowiązuje w nim zasada: jeżeli chcesz, to zacznij żyć. Tak proste, a tak trudne do podjęcia dla nas spętanych niezliczonyminiewidzialnymi więzami. Nie trzeba o to życie walczyć z innymi czy zwalczać w jego imię propozycji podawanych przez innych ludzi. Nie da się go także wprowadzić w życie społeczne żadnym dekretem czy zabiegami społeczno-gospodarczymi. Ono jest po prostu obecne tu i teraz jako możliwość do zrealizowania w każdym naszym geście: Jeżeli chcesz, możesz stać się bliźnim dla drugiego! A stając się bliźnim dla drugiego, staniesz się bratem Jezusa, Syna Bożego.

Tego życia nie da się jednocześnie przenieść na rodzaj ideologii czy scenariusz sposobu życia na świecie. Nie da się go „zrobić”, bo ono po prostu jest życiem Bożym, które od nas wymaga jedynie całkowitego oddania się w geście zawierzenia.

Włodzimierz Zatorski OSB/ps-po.pl