Marta Brzezińska-Waleszczyk: Episkopat podejmuje rozmowy z MEN, które mają na celu umożliwienie zdawania matury z religii,ale jak się okazuje, sami Polacy niekoniecznie tego chcą. Jak wynika z sondażu „Rz” 65,3 proc. Polaków wcale nie chce matury z religii. Warto więc o to walczyć?

Ks. Robert Skrzypczak: O wynikach danego sondażu decyduje jakość sporządzonego narzędzia, czyli przede wszystkim zadane pytanie. Jeśli ktoś pyta: „czy chcesz, aby była religia na maturze?”, to brzmi to dość dziwnie. To tak, jakby zapytać, czy powinno się zdawać na maturze moralność, duchowość a nawet jogę.

Jakie powinno się w takim układzie postawić pytanie?

Dobre pytanie powinno rozpocząć się od sprecyzowania o co chodzi zwolennikom wprowadzenia matury z religii. Trzeba tu wprowadzić wyraźny podział pomiędzy dwoma pojęciami – katechezą a wiedzą o religii. W przypadku katechezy, czyli sposobu przekazywania wiary, oczywistym jest, iż to działalność formacyjna, która nie podlega weryfikacji maturalnej. Jeśli zaś chodzi o przedmiot dotyczący wiedzy o chrześcijaństwie, historii chrześcijaństwa czy religii to mamy do czynienia ze zjawiskiem, które dotyczy ludzi, historii, społeczeństw, także szeroko pojętej panoramy duchowości człowieka, systemu wartości. Jest to konkretna wiedza, pewien wycinek wiedzy o cywilizacji, człowieku. W tym sensie stanowi materię poznawalną i może być przedmiotem na maturze.

Skąd wynika niechęć MEN?

Niechęć MEN w ogóle do podjęcia dialogu na ten temat jest moim zdaniem związana z pewnym szaleństwem ideologicznym. Obawiam się, że daje się w nie wciągnąć polski rząd, przynajmniej jeśli chodzi o część jego struktur. Z jednej strony mamy w Europie do czynienia z aroganckim sprzątaniem po chrześcijaństwie. Tak, jakby ktoś chciał uwolnić Europę od 2-tysiącletniej tradycji wiary w Jezusa Chrystusa i wszystkich tego konswekwencji. W efekcie, podejmowane są próby wyrzucania wszelkich symobli religijnych z przestrzeni publicznej, w Parużu obowiązuje zakaz używania stroju duchownego na ulicy, nie wspominając już o wspieraniu filozofii gender i środowisk homoseksualnych. Francuskie ministerstwo pracuje także nad projektem zakazu używania pojęcia „ojca” i „matki” w szkolnych podręcznikach.

Wojna ideologiczna?

To wszystko ma znamiona rewolucji antychrześcijańskiej, cywilizacyjnej napaści na wolność ludzką, co może skończyć się dramatem nihilizmu. Mam wrażenie, że niektóre struktury polskiego rządu ulegają pragnieniu spodobania się tym środowiskom, jakby stała za tym jakaś chęć odpowiedzenia na oczekiwania zachodniej Europy, przypodobania się jej, a może też kompleks i ideologicznie nagięcie, abyśmy byli nowocześni a nie zaściankowi. Świadczyłoby to źle o sposobie myślenia osób, którym brakuje szerokiej perspektywy myślenia.

Cały czas mówimy o problemach wynikających ze strony rządów, ale spróbujemy poszukać ich także po naszej stronie. Może Polacy nie chcą matury z religii, bo sposób prowadzenia tego przedmiotu pozostawia wiele do życzenia?

Pani mówi o pewnej rozmowie na temat jakości religii, sposobu prowadzenia, uczynienia jej atrakcyjniejszej, ciekawszej. Ale problem leży gdzieś indziej – w niechęci do podjęcia rozmowy na ten temat. To mi się wydaje dziwne. To pryncypialne odrzucanie jakiejkolwiek rozmowy ze strony MEN z pragnącymi rozmawiać przedstawicielami Kościoła... A przecież Kościół jest ważnym podmiotem w życiu tego narodu, mającym swoje zasługi, także jako mecenas kultury i promotor nauki i wiedzy (mam tu na myśli tworzenie szkół, uniwersytetów). Przepraszam za porównanie, ale to nie jest rozmowa z kołem gospodyń wiejskich. Widzę tu, kładącą się cieniem na sztuce rozmawiania w ogóle, niechęć, z góry założone ideologiczne uprzedzenie, zdefiniowanie religii jako przesądu, jako uczucia, czegoś nienamacalnego.

Oczywiście, ale może gdybyśmy postarali się o lepszą jakość katechezy, to cieszyłaby się ona większym zainteresowaniem – być może także w kontekście matury. 

Gdyby w tej chwili podjąć sensowną, merytoryczną rozmowę na temat wprowadzenia jako przedmiotu maturalnego wiedzy o chrześcijaństwie czy religiach, to miałoby to pozytywny skutek jeśli chodzi o analizę dotychczasowego sposobu prowadzenia katechezy, jej stronę merytoryczną, przygotowanie nauczycieli. To wszystko działałoby na korzyść przedmiotu. Byłoby mobilizujące dla nauczycieli. Być może powtarzanie jak zaklęcia, że religia jest przedmiotem dodatkowym, odbija się na jakości tego przedmiotu. Zajęcia dodatkowe bardziej kojarzą się ze świetlicą niż salą wykładową. Stąd takie nastawienie opinii publicznej.

Większość nie zawsze ma rację...

Odwoływanie się do opinii publicznej, jeśli chodzi o przedmioty maturalne w szkole, czy szerzej – sposób kształcenia społeczeństwa czy nawet pryncypia wychowania, może być fatalne w skutkach. Proszę spróbować zrobić sondaż wśród młodego pokolenia na temat obecności matematyki na maturze. Myślę, że wyniki byłyby jeszcze bardziej druzgocące niż w przypadku religii. Musimy także zastanowić się, czy religia, wiedza o chrześcijaństwie ma pozytywny wpływ na budowanie jakości polskiego społeczeństwa, jakości relacji międzyludzkich, pozytywny wpływ na trud pojednania w społeczeństwie i na kształtowanie go, aby stało się środowiskiem osobotwórczym. Moim zdaniem, poza innymi przedmiotami, takimi jak historia, wiedza o społeczeństwie, religia czy wiedza o chrześcijaństwie ma ogromny wpływ na formowanie się człoweka, a w związku z tym, na jakość społeczeństwa. To nie są rzeczy, wobec których można przejść obojętnie, wzruszyć ramionami i odesłać religię do salek katechetycznych, jakby to była prywatna sprawa człowieka. To zbyt poważne, zbyt ważny czynnik, kształtujący życie ludzkie, aby go zignorować. Matura nie jest nagrodą, jest uwzględnieniem tego, co człowieka kształtuje, interesuje.

Na koniec trochę utylitarystycznie – matura z religii może się na coś komuś przydać?

W Polsce mamy odpowiednią ilość wyższych uczelni, które mają w programie przedmioty teologiczne, a teologia jest jednym z przedmiotów wykładowych. Mamy ludzi, którzy robią w Polsce doktoraty, habilitacje i profesury z przedmiotów teologicznych. Może być pewien procent ludzi, którzy chcieliby studiować taką dziedzinę – z różnych względów, zawodowych czy poszerzenia horyzontów wiedzy i kompetencji. Jeśli młody człowiek wiązałby swoją przyszłość ze studiowaniem teologii, dlaczego nie umożliwić mu zdawania matury z religii jako pewnej fazy rozwijania się w tej dziedzinie wiedzy?

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk