- Pan kierowca podszedł i zapytał co robię, więc wytłumaczyłam, że przebieram dziecko, bo zrobiło kupę. Na co on, że mam opuścić pojazd. Nie zgodziłam, bo nie uważałam żebym zrobiła coś złego - opowiada w rozmowie z TVN24 pani Agnieszka matka dziecka.

Jak przekonuje, zmiana pieluchy nie przeszkadzała innym pasażerom, czego nie można powiedzieć o kierowcy, który w rozmowie z policją miał twierdzić, że kobieta stwarza zagrożenie.

- Przez prawie pół godziny czekaliśmy na przystanku na funkcjonariuszy. Gdy przyjechał patrol, poczułam się jak przestępca, a przecież nic złego nie zrobiłam - twierdzi młoda matka. - Gdyby pasażerowie pili piwo, kierowca pewnie by nie zadzwonił po straż miejską. A tu nagle afera, że dziecko przebrałam – dodaje.

Policjanci, którzy przyjechali na miejsce nie dopatrzyli się żadnego wykroczenia. - Tak już bywa, że zgłoszenia na policję bywają dziwne – mówi nadkom. Monika Chlebicz z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.

Miejski Zakład Komunikacji przekonuje, że nie zawsze zmiana pieluszki w autobusie jest stosowna, ale równocześnie przyznaje, że reakcja kierowcy była przesadzona.

- Uważamy, że nasz kierowca wykazał się nadwrażliwością. Nie powinien wzywać policji – przyznał w rozmowie z TVN24 Lucjan Sieradzki z MZK Bydgoszcz.

Podkreśla jednak, że autobusy czy tramwaje nie mają miejsc, w których można by spokojnie przebrać niemowlę i  takie zachowanie może stwarzać niebezpieczeństwo. - Gdy matka przewija dziecko i kierowca gwałtownie zahamuje, może to spowodować, że się przewrócą - wyjaśnia.

Na pytanie czy MZK przeprosi panią Agnieszkę, odpowiada, że na razie zarządzono wewnętrzną kontrolę w tej sprawie. Matka dziecka złożyła oficjalną skargę na kierowcę.

 

MT/TVN24,pl