Podczas Międzynarodowego Kongresu dla Pokoju "Ludzie i Religie" Asyż w Krakowie, w mieście pojawi się ponad pięciuset przywódców religijnych, polityków, naukowców i publicystów z całego świata. Będą dyskutować na temat pokoju i zbliżenia między religiami. Wśród zaproszonych gości znajdują się m.in. Homi Dhalla ze Światowej Federacji Kulturalnej Zoroastrian, były naczelny rabin Irlandii David Rosen i Patriarcha Buddyzmu Kambodżańskiego Tep Vong.

Imprezę rozpocznie uroczysta Eucharystia w obecności przedstawicieli różnych Kościołów chrześcijańskich, w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, zakończy zaś m.in. modlitwa o Pokój w centrum miasta, w oddzielnych miejscach, zgodnie z odmiennymi tradycjami religijnymi jej uczestników. Podobne spotkanie odbyło się także we wrześniu 1989 roku z inicjatywy kard. Józefa Glempa w Warszawie.

- Pokój ma wartość transcendentną. Niezależnie od religii każdy może pokój budować. Dlatego trzeba się spotykać, rozmawiać – mówi rzecznik prasowy kurii krakowskiej, ks. Robert Nęcek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". - Takie spotkanie może też pogłębić namysł nad własną wiarą. Nie doszły do mnie sygnały, że ta idea komuś się nie podoba, choć tak jak Jan Paweł II miał przeciwników, pewnie i tu mogą oni się pojawić – dodał duchowny. W podobny ton uderza religioznawca prof. Zbigniew Pasek z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Katolikom, zwłaszcza po Asyżu, nie wypada krytykować kard. Dziwisza, który spotka się w Krakowie z wyznawcami hinduizmu lub buddyzmu – mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

- To nie Pan profesor będzie decydował, co wypada katolikowi, tylko nauka Kościoła – ripostuje publicysta Michał Barcikowski z dwumiesięcznika "Christianitas" w rozmowie z portalem Fronda.pl. - Podstawowym celem tego spotkania jest pokój i modlitwa o pokój. Kościół zawsze troszczył się o pokój, jednak walka o tę wartość nie jest pierwszorzędnym celem Kościoła. Jest nim głoszenie wiary w Chrystusa i prowadzenie ludzi do nieba. A nie ma innej drogi do nieba, jak przez Kościół Katolicki – mówi Barcikowski.

- Tymczasem spotkania tego typu mogą, u niezorientowanych wiernych, sprawić wrażenie próby stworzenia jednej ogólnoświatowej religii. Na równi siedzą ze sobą przedstawiciele katolicyzmu i religii, które zgodnie z nauczaniem Kościoła nie posiadają pełni prawdy. Mam wątpliwości, czy kard. Dziwisz nie czyni w ten sposób krzywdy pierwszorzędnemu celowi swej działalności - zbawienia dusz, poświęcając go dla drugo- czy trzeciorzędnego, choć bardzo ważnego z ziemskiego punktu widzenia - zachowania pokoju – dodaje publicysta. - Kościół może patronować dyskusjom nad faktycznymi przyczynami konfliktów, co zresztą robi od dawna. Ale nie powinien mieszać w to wątku religijnego – uważa Barcikowski.

 

sks/GW

/