Żona Czesława Kiszczaka opowiada, ze pochodzi z bardzo katolickiej rodziny. Wiara zawsze była dla niej ważna. Jednak ze względu na pozycję męża przestała praktykować. „Jedyne, czego zaprzestałam ze względów politycznych, to częste wizyty w kościele. (…) pozycja męża w aparacie władzy powodowała, że niedzielną mszę zastąpiłam prywatną modlitwą w domu. Nie żałuję tej decyzji — Bóg jest przecież wszędzie” – mówi portalowi Onet.pl.

Na pytanie, czy Kiszczakowie kłócili się o religię, Maria Teresa Kiszczak opowiada o tym, jak na złość mężowi o chrzciła swoją córkę. Nie chodziło jej bynajmniej o żaden sakrament:Najgorsza awantura między nami wybuchła, kiedy w tajemnicy przed Czesławem ochrzciłam nasze pierwsze dziecko. Dlaczego to zrobiłam? Po pierwsze, ze względu na moich rodziców. Po drugie, nie miałam zamiaru poddać się szantażowi ze strony męża. Kiedy nasza córka przyszła na świat, on oświadczył, że "jak ją ochrzcisz, odejdę". Zrobiłam mu to na złość”.

Kiszczakowie obchodzili święta religijne: „W Wigilię dzieliliśmy się opłatkiem, składaliśmy życzenia, a potem rozpakowywaliśmy prezenty. O chodzeniu na pasterkę czy ze święconką mowy być nie mogło! Mąż szanował religię mieszkającej z nami ciotki i niczego jej nie zabraniał” – opowiada portalowi Onet.pl.

Czy te opowieści o religii to próba pojednania się z Bogiem u kresu życia, czy jedynie ocieplanie wizerunku męża?

 

MT/Onet.pl