„Zdawałoby się, że XXI wiek to wiek rozumu i postępu, a tym samym to czas walki z tym, co naiwne, zabobonne czy wręcz głupie. Tymczasem przeraża to, co się ludziom proponuje i w co są w stanie uwierzyć” - napisał w najnowszym numerze miesięcznika Egzorcysta” Andrzej Wronka. I trudno się z nim nie zgodzić, patrząc na coraz większą popularność wróżek, bioenergoterapeutów, radiestetów,  jasnowidzów i szeregu innych manipulantów, bazujących na ludzkiej wrażliwości. Wprost nie mogę pojąć, jak ludzie, którzy mienią się inteligentnymi i wykształconymi, są w stanie uwierzyć w tego typu bzdury jak wróżenie z dłoni, czy czytanie przyszłości z fusów po kawie. Ludzie, którzy jednocześnie odrzucają wiarę w Boga, jako wytwór słabej, ludzkiej wyobraźni, jako zabobon z niekłamaną powagą życzą sobie – autentyczny przykład z życia – aby ich kampania reklamowa została włączona dokładnie tego dnia o tej godzinie, bo tak im mówią zalecenia z feng shui…

 

Kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga – mawiał Gilbert K. Chesterton – wcale nie staje się niewierzący. Zaczyna wierzyć w cokolwiek. Dziś dodalibyśmy, w łapacze snu, wahadełka, karty od tarota, tysiąckrotnie rozcieńczane substancje w lekach, żyły wodne… Można by długo wymieniać i Robert Tekieli, wręcz z uporem maniaka, robi to na kolejnych stronach swojej książki. Od mechanizmów psychomanipulacji wykorzystywanych w sektach, przez rozmaite sztuki walki i rodzaje „wciągającej” muzyki aż po wiarę w UFO i przeniesienie się na statek-matkę – Tekieli precyzyjnie opisuje, jakie niebezpieczeństwa za tym stoją. Jego książka, jak napisał w „URz” Łukasz Adamski, drażni. „Jest to książka realnie wkurzająca, tak jak wkurzające są londyńskie filmy Woddy’ego Allena, które obnażają nihilizm ludzkości. Czytając ją niemal chcemy, by autor okazał się konfabulantem i mitomanem. Niestety, tak nie jest” – pisał Adamski. I trudno się z nim nie zgodzić.

 

Książka Tekielego drażni nie tylko dlatego, że ma on po prostu rację, ale przede wszystkim dlatego, że rzeczywistości, które opisuje w „Zmanipuluję cię, kochanie” naprawdę odciskają piętno na duszy (a często także i ciele) człowieka, który otwiera się na działanie Złego. Dane mówią same za siebie. W ciągu ostatnich kilkunastu lat liczba egzorcystów w samej Polsce wzrosła z czterech (dosłownie!) do stu dwudziestu. Podobnie jest w innych krajach – liczba egzorcystów rośnie, ale pracy im nie ubywa. Jak przypomniał Adamski, drugim najczęściej wpisywanym w internetową wyszukiwarkę haseł, zaraz po seksie, jest właśnie słowo „egzorcyzmy”. Zainteresowanie to widać również w popkulturze – po kasowym sukcesie „Egzorcyzmów Emily Rose” hollywoodzka fabryka snów wypuściła co najmniej kilka, podobnych tematycznie, filmów. I trzeba przyznać, że czasem (jak na przykład w przypadku chwalonego przez o. Aleksandra Posackiego SJ „Rytuale”) podchodzi do problemu naprawdę dojrzale.

 

Podobnie, jak Robert Tekieli, który po prostu wie o czym pisze. I chyba nie będzie wielkim nadużyciem stwierdzenie, że tak prawdziwie o duchowych niebezpieczeństwach może pisać tylko ktoś, kto doświadczył ich na własnej skórze. Tak właśnie jest w przypadku autora „Zmanipuluję cię, kochanie”. Tekieli, zresztą były twórca legendarnego „bruLionu” (o którym Andrzej Horubała pisał, że nieraz wchodziło w mariaże z ciemnymi siłami i otwierało się na demoniczność) był szczerze zafascynowany New Age. Do czasu, kiedy w latach ’90 przeżył nawrócenie na katolicyzm i zaczął bezlitośnie obnażać szkodliwość tego prądu. Dziś prowadzi stronę www.newage.info.pl, aktywnie udziela się w katolickich wspólnotach. „Boży wariat” – jak często o nim mówią. Czasem rozsyła do znajomych smsy z prośbą o modlitwę w intencji uwolnienia X czy Y, by potem za kilka godzin napisać coś w stylu: „Dziękuję za modlitwę. Zły nie dawał za wygraną. Ale X wyznała Jezusa jako Pana swojego życia i Zbawiciela”.

 

„Litania” duchowych zagrożeń Tekielego jest porażająca: „Poza sektami, ruchami, grupami psychomanipulacyjnymi na wolność konsumentów współczesnej kultury czyhają setki toksycznych duchowości oraz praktyk i ideologii New Age. Duchowe zagrożenie niosą zarówno wizyty u bioenergoterapeutów, numerologów, astrologów, chiromantów, jasnowidzów, świeckich „egzorcystów”, odczyniaczy, szamanów, jak i układanie kart tarota, sięganie po wróżby I Ching czy usługi konsultantów feng shui. Szkodzić duchowo mogą ćwiczenia jogi, medytacji transcendentalnej, buddyzmu zen, osiąganie stanów „świadomości kosmicznej” i w ogóle wszelkiego rodzaju stanów odmiennej świadomości, również tak zwanego głębokiego relaksu, co na przykład bez uprzedzenia aplikuje się za pomocą transowej muzyki klientom ekskluzywnych spa doktor Ireny Eris. Toksyczne są praktyki spirytystyczne takie jak channeling, podróże astralne, OOBE, różdżkartwo, wahadlarstwo, wywoływanie duchów, świadome śnienie, pismo automatyczne, transowe rozmowy z aniołami czy kult UFO. A także pozytywne myślenie, programowanie neurolingwistyczne, niektóre metody szybkiego nauczania, jak SITA, czytanie fotograficzne, hipnotyczne niwelowanie uzależnień, uczestnictwo w koncertach ekstremalnej muzyki trash i death metalowej z przesłaniem satanistycznym, uczestnictwo w imprezach z muzyką techno oraz w „terapeutycznych” ustawieniach rodzinnych Berta Hellingera. A także słuchanie muzyki satanistycznej, wrogiej chrześcijaństwu, o treściach skierowanych przeciwko Panu Bogu lub wzywających do kultu osób, na przykład muzyki rastafarian. Zagrożenie duchowe niesie praca w firmach lub dla firm, które związane są z obcymi kultami lub satanizmem, noszenie lub trzymanie w domu znaków kultycznych lub satanicznych takich jak pentagram, wizerunku smoków czy węży. Granie w gry komputerowe o treściach satanicznych lub okultystycznych. Oglądanie programów ezoterycznych, korzystanie z linii ezoterycznych, internetu z wróżbami, czytanie prasy okultystycznej typu „W.I.T.C.H.”, „Wróżka”, „Szaman”, „Nieznany świat”, „Gwiazdy mówią”, „Feniks” czy książek o podobnej tematyce. Fascynowanie się takim przejawami popsatanizmu jak seria filmowa Zmierzch czy książka Sekret. Nieobojętne duchowo jest tak zwane otwieranie czakramów, ale też oglądanie programów, w trakcie których przekazywana ma być jakaś „energia”, choćby przez Zbigniewa Nowaka czy Anatolija Kaszpirowskiego. Przyjmowanie specyfików homeopatycznych, masaży polinezyjskich ma-uri czy lomi lomi, masaży energetycznych, zabiegów związanych z polarity czy z tak zwanym uzdrowicielskim dotykiem. Listę tę można ciągnąć jeszcze długo” – piszeTekieli. I pewnie niejednemu z nas przy takiej lekturze opadają klapki z oczu.

 

Trudno kogokolwiek przekonywać na siłę, że tego typu praktyki (i jeszcze wiele innych) mogą poskutkować nawet opętaniem. Ktoś może powiedzieć, że przecież to „tylko” muzyka, „tylko” niewinny horoskop, „tylko” zwykłe ćwiczenia. Problem w tym, że po pierwsze w dobie totalnego relatywizmu wartości człowiek szybko zaczyna naciągać to „tylko” na wiele groźnych zabaw, a po drugie – przypadki osób, które opisuje Tekieli, sytuacje, w których znalazł się niejeden z naszych znajomych dowodzą, że to nie są mrzonki. „Są to dowody materialne. Ateiści – nie mogąć obalić nagrań, na których widać, jak ludzie plują gwoździami materializującymi się w ustach, unoszą się nad ziemią przesuwają telepatycznie przedmioty, czytają w myślach, czy mówią w starożytnych językach, których nigdy się nie uczyli – przekonują , że mózg ma wiele niezbadanych obszarów. Człowiek potrafi w niesamowity sposób odsunąć od siebie prawdę. C.S. Lewis pisał, jak jego znajomy, który doświadczył obecności ducha, po prostu nie uwierzył własnym oczom i przekonał siebie, że to, co widział, jest spowodowane neuronami w mózgu” - pisał Adamski, recenzując „Zmanipuluję cię, kochanie”.

 

Człowiek, wmanewrowany przez szatana, ojca kłamstwa w pozornie niewinne zabawy, idąc za jego przykładem zaczyna oszukiwać sam siebie. Jak to się ma do słów z Ewangelii wg św. Jana (J 8, 32) „Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli”?

 

Marta Brzezińska