Choć poszczególni politycy rządu Zjednoczonej Prawicy wielokrotnie podkreślają, że "biało-czerwona drużyna" jest zgodna i zgrana, nasuwa się pytanie, czy w tak dużym zespole możliwa jest pełna zgodność. Wicepremier Beata Szydło stwierdziła dziś, że na zapleczu PiS są ludzie, którzy nie służą dobrze obozowi "Dobrej Zmiany". 

"Nawet jeżeli komuś się wydaje, że jest super liderem, że jest Lewandowskim, to pamiętajmy, że sam Lewandowski meczu nie wygra. W polityce jest tak samo"- przekonywała Szydło w rozmowie z telewizją wPolsce.pl. 

Była szefowa rządu podkreśliła, że wydano na nią "zlecenie polityczne", a proces trwa już od wielu miesięcy, właściwie odkąd została odwołana z funkcji premiera. Polityk, która po odwołaniu w grudniu ubiegłego roku ze stanowiska Prezesa Rady Ministrów, pozostała w rządzie jako wicepremier do spraw społecznych przekonuje, że dokładnie od tamtej pory każdy pretekst jest dobry, aby ją zaatakować. 

Wicepremier ujawniła, że w pewnym momencie do jej biura zaczęły wpływać pytania, czy opłaca własne mieszkanie i gdzie mieszka. 

Czy czuje się winna za zły wynik wyborczy w dużych miastach? Beata Szydło odpowiedziała, że w miejscach, w których pojawiała się w trakcie kampanii wyborczej obecni byli także inni ważni politycy PiS, na czele z obecnym szefem rządu, Mateuszem Morawieckim. 

"Gdyby taką logikę stosować, to można by zapytać, czy pecha przyniósł pan premier czy Beata Szydło(...) Nie możemy przejść nad tym wynikiem do porządku dziennego (...) Oferta musi być zweryfikowana"-wskazała wicepremier. Dopytywana przez dziennikarkę, czy chodzi o "weryfikację Mateusza Morawieckiego", który miał być ofertą dla dużych miast, była premier odpowiedziała, że weryfikacja musi być szybka, inaczej Dobra Zmiana straci szanse na kolejne zwycięstwa. 

Szydło wskazała, że na zapleczu środowiska PiS są ludzie, którzy "źle rozumieją wspólnotę celu". Była szefowa rządu podkreśliła jednocześnie, że "nie wystraszy się" i zamierza mówić o tym problemie głośno.

yenn/wpolsce.pl, Fronda.pl