Publicysta podkreśla, że Putin z premedytacją gra na to, by przekonać świat, iż był to zamach. - Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości (ja nie miałem niemal od pierwszych dni po tragedii) to po tym, jak Rosjanie w odpowiedzi na pojawienie się przesłanek, iż w tupolewie doszło do wybuchu, demonstracyjnie okazali wybranym dziennikarzom wypucowane do czysta szczątki - gra Putina jest już jasna do bólu – czytamy w cotygodniowym felietonie Ziemkiewicza dla portalu Interia.pl.

 

Zdaniem redaktora, jeśli przyczyną katastrofy nie był zamach, to przecież Rosjanie posiadają niezbite dowody, których okazaniem jednoznacznie zdezawuowaliby różne „teorie spiskowe”. Ziemkiewicz wymienia, że wystarczyłoby pokazać brzozę, o którą rzekomo rozbił się tupolew, a dzięki dostępnym technikom można by wykryć na niej nawet pojedyncze atomy metalu. Można by także okazać naukowcom dowolny fragment wraku samolotu, by na postawie zebranych na nim mikrośladów jednoznacznie stwierdzić, czy to był zamach.

 

- Ale Putin nakazał coś dokładnie odwrotnego. Brzozę - ściąć i zniszczyć, żeby nie było poza jego "specjalistami" nikogo, kto ją w ogóle widział na oczy. Wrak - umyć. Pole wokół lotniska zaorać, obsypać świeżym piaskiem, obsadzić nowymi drzewami. Z innymi dowodami - przez wzgląd na objętość nie podaję innych przykładów – podobnie – ocenia Ziemkiewicz i dodaje: „Kto niszczy dowody, ten jakby przyznawał się do zbrodni, i to dla świata oczywiste. Ale właśnie - "jakby oczywiste". Putin dba, by wszelkie poszlaki wskazywały na winę Rosji, ale także, by nie było dowodów rozstrzygających”.

 

Publicysta uważa, że nawet gdyby dowody zbrodni były oczywiste, to i tak nikt nie ośmieli się nazwać Rosji „państwem zbójeckim”. A poza tym, na wszelkie sugestie i zwykłe pytania Rosja odpowie wielkim oburzeniem. Choć to oczywiście zależy od tego, kto te pytania będzie zadawał – podkreśla Ziemkiewicz i przywołuję historię zadawania Rosjanom pytań o zbrodnię katyńską.


- Piszę, że to powtórka z Katynia niekoniecznie w sensie sprawstwa zbrodni (bo nikt poważny nie może o tym przy takim stanie wiedzy wyrokować) ale w sensie politycznej rozgrywki Moskwy. Ta jest bliźniaczo podobna. Podobno, twierdzą historycy, sama decyzja o wymordowaniu Polaków była typową sowiecką pomyłką, "krupnoj aszibkoj", jak tłumaczyli potem sowieccy komuniści polskim pomagierom - ale skoro już, Moskwa umiała wykorzystać tę zbrodnie bezlitośnie, z bandycką brutalnością. Katyniem oderwała Polskę od Zachodu, Katyniem też podminowała na zawsze tutejszą "władzę ludową", aby wiecznie zdana była na "bratnia pomoc" i zmuszona żyć we wrogości własnego społeczeństwa – pisze Ziemkiewicz.

 

- Czy Putin kazał zamordować? - zastanawia się publicysta. - Tego nie wiemy. Możliwe, że tylko widząc tchórzliwą reakcję Tuska, widząc, jak polski (w tym wypadku trzeba wręcz napisać "polski") rząd boi się go nawet poprosić o jakikolwiek wpływ na śledztwo, dostęp do wraku, do dowodów, kazał nacisnąć wajchę - te gnojki nie odważą się odwołać do Zachodu, choć niby mają różne tam gwarancje, więc idziemy na całość – odpowiada.


Całość na portalu Interia.pl.

 
eMBe