- Żenada w polskich szkołach jest skutkiem nałożenia się różnych działań i różnych emocji, ale bezpośrednimi sprawcami kłopotów tegorocznych maturzystów i gimnazjalistów są policjanci - pisze Rafał Ziemkiewicz w artykule pt. "Nauczyciele ze sztachetą", który ukazał się na portalu fakty.interia.pl

Według publicysty, policjanci "zdołali skutecznie chwycić rząd za gardło, przydusić i wydusić podwyżki". Chodzi o masowe lewe zwoleniania lekarskie, które w ramach protestu brali policjanci. Media okrzyknęły to zjawisko "psią grypą".

- Nauczyciele, grożąc sparaliżowaniem egzaminów, a teraz, gdy egzaminy mimo wszystko się udały, pozbawieniem uczniów promocji, niedopuszczaniem ich do matury, niewypisywaniem świadectw etc. mieli nadzieję ten numer powtórzyć. - pisze dziennikarz

- Tyle, że organizujący środowiskowe "ucapianie" Związek Nauczycielstwa Platformy Obywatelskiej (bo prób wmawiania, że p. Broniarz i jego kompania są apolityczni nie da się traktować poważnie) miał jeszcze inne wyrachowanie. Narastającą wśród nauczycieli gotowość "upomnienia się o swoje" postanowił połączyć z politycznymi interesami "totalnej opozycji", która od dawna już próbuje "wyłączyć państwo PiS" w drodze serii buntów "branżowych". - czytamy

- Otóż nauczyciele osiągnęli teraz właśnie tyle, że w oczach ludzi zrównali się z "chamem ze sztachetą". Potraktowali uczniów dokładnie tak samo, jak samoobronni chłopi wypędzane pod rządowymi gmachami tuczniki czy wysypywane na ulicę jabłka. Pewien niewymierny, ale kluczowy kapitał, jakim były związany z nauczycielskim zawodem - z powołaniem, teoretycznie - etos oraz należny mu szacunek, po tych "szpalerach hańby" i blokowaniu "bachorom" promocji definitywnie i nieodwołanie poszły się czochrać. - podsumowuje Rafał Ziemkiewicz

Publicysta w swoim felietonie apeluje równiez do Sławomira Broniarza i jego podwładnych, by zrezygnowali ze swoich związkowych kwietniowych pensji i przeznaczyli te pieniądze na założony przez siebie "fundusz strajkowy".

kaz/fakty.interia.pl