10-letnia dziewczynka z Paragwaju, która została zgwałcona przez ojczyma, będzie musiała urodzić dziecko. Dziecko jest obecnie w piątym miesiącu ciąży. Rodzina dziewczynki występowała do władz o prawo do zamordowania dziecka. Władze na szczęście, kierując się zdrowym rozsądkiem, nie zgodziły się na takie bezprawie.

Oczywiście obrońcy „praw człowieka” podnoszą wielkie larum, odsądzając Paragwaj od czci i wiary (w liberalizm chyba?). Rząd zachowuje się rzekomo w „nieludzki” sposób, zmuszając dziewczynkę do narażenia własnego życia, bo ciąża w tym wieku, jest, oczywiście, niebezpieczna.

Oczywiście, jak zwykle w podobnych wypadkach liberalna opinia publiczna myśli tylko o tym, co widać. Troszczy się więc o rzekome dobro 10-latki, zupełnie zapominając o człowieku, którego w sobie nosi i który ma takie samo prawo do życia, jak ona właśnie.

Zresztą… czy zamordowanie dziecka tej dziewczynki będzie dla niej dobre? Oczywiście, że nie, bo choć ze względu na jej wiek nie uczyni z niej jeszcze morderczyni, to przecież obciąży ją na resztę jej życia świadomością tego, co jej wyrządzono, zabijając jej dziecko.

Stała się niewątpliwie wielka tragedia – ojczym, który zgwałcił 10-latkę, zasługuje na najwyższy wymiar kary, którym, być może, powinna być nawet kara śmierci. Jednak sama dziewczynka potrzebuje jedynie bardzo troskliwej opieki i zapewnień, że jest prawdziwie kochana i że prawdziwie kochane będzie jej dziecko, nieważne, jak zostało poczęte.

Krytycy takiej postawy, oprócz powoływania się na rzekome niszczenie psychiki dziewczynki, powiedzą też, że dziecko może umrzeć przy porodzie. Oczywiście – może. Pamiętajmy jednak, że dzieci mogą umrzeć też podczas podróży samochodem, mimo wszystko nikt nie protestuje, gdy są gdzieś wiezione. Jeżeli dziewczynka umarłaby przy porodzie, byłaby to kolejna, ogromna tragedia – ale tragedie na świecie po prostu są. Jesteśmy ludźmi, nie bogami i trzeba to zaakceptować wraz ze wszystkimi konsekwencjami naszej mizernej kondycji. Morderstwo nienarodzonego dziecka nie może być tu żadnym rozwiązaniem. 

Za 10-latkę, jej dziecko i całą jej rodzinę trzeba się po prostu pomodlić, prosząc Boga, by uratował oba istnienia. Jeżeli tak się stanie, to, mamy nadzieję, w przyszłości wszystko obróci się na dobro, a matka i dziecko szczęśliwie uratowane przed zakusami liberałów staną się adwokatami życia, nieustraszenie promując Boże prawo jako jedyne prawo dobre dla człowieka. 

P. Chmielewski