Mateusz W., którego pełne dane znajdują się dziś w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym, udostępnionym 1 stycznia 2018 r., siedem lat temu dokonał brutalnego gwałtu na dziesięcioletnim chłoopcu. Po zakończeniu odsiadki domaga się usunięcia swoich danych z rejestru pedofilów. 

27-letni mężczyzna skierował w tej sprawie wniosek do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, motywując prośbę tym, że jego obecność na liście sprawców przestępstw seksualnych uniemożliwia mu "normalne życie". 

Sąd nie uwzględnił wniosku Mateusza W., tłumacząc to brakiem przesłanek do usunięcia jego danych z Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Jak podkreślił sąd w uzasadnieniu wyroku, jedynym kryterium pozytywnego rozpatrzenia takiego wniosku może być dobro pokrzywdzonego, a w tym przypadku nie mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją.

Orzeczenie nie jest prawomocne i nie wiadomo, czy W. będzie się odwoływał od wyroku. 

Do brutalnego gwałtu na 10-letnim chłopcu doszło w październiku 2010 roku w Nowej Dębie. 19-letni wówczas Mateusz W. zaatakował dziecko, a następnie zaciągnął je w krzaki. Mężczyzna zgwałcił chłopca, używając do tego również patyka. Wcześniej, według ustaleń śledczych, W. miał fotografować dzieci w kościele oraz na placach zabaw, a ze szkoły w Nowej Dębie ukradł kilkanaście par dziecięcego obuwia. 

W toku procesu biegli jednoznacznie stwierdzili, że Mateusz W. jest pedofilem ze skłonnościami sadystycznymi. Ze względu na dobro pokrzywdzonego 10-latka, rozprawa odbyła się z wyłączeniem jawności. Sprawcę skazano na pięć i pół roku pozbawienia wolności. W trakcie odbywania kary kontynuowano wobec niego leczenie zaburzeń preferencji seksualnych. W wyniku apelacji sąd obniżył wyrok wobec Mateusza W. Mężczyzna spędził w zakładzie karnym 4 lata. Dziś, po zakończeniu kary, 27-latek domaga się wykreślenia swoich danych z rejestru pedofilów. Uważa bowiem, że utrudnia mu to życie.

yenn/DoRzeczy, Fronda.pl