Egipska policja nie zawsze potrafiła poradzić sobie z rozszalałym tłumem muzułmanów. Jak podaje CNN, kobiety były napastowane przez dziesiątki mężczyzn. Jedną z nich funkcjonariusze wyciągnęli z wielkim trudem z tłumu, nagą i okrwawioną. Po drodze do samochodu policyjnego wciąż była napastowana przez zgromadzonych na placu Tahrir muzułmanów.

Tak świętowano elekcję nowego prezydenta.

Według CNN w ciągu ostatniego tygodnia doszło na tymże placu co najmniej do pięciu gwałtów. Jeden z ataków na kobiety został nagrany na telefon; film opublikowano następnie w internecie.

Gwałcone na placu kobiety były ponadto bardzo brutalnie traktowane. Cztery na pięć wymagało interwencji medycznej. Muzułmanie napastowali kobiety z taką zawziętością, że ranili przy okazji wielu policjantów, którzy usiłowali ich bronić. Jak dotąd służby zatrzymały siedmiu sprawców odpowiedzialnych za molestowanie tych kobiet.

Ta niebywała sytuacja, która obrazuje całkowite zezwierzęcenie egipskich muzułmanów, nie jest niczym zaskakującym. W 2013 roku ONZ przeprowadziło badanie, z którego wynika, że egipskie kobiety są nieustannie narażone na molestowanie seksualne. 99,3 proc. z nich doświadczyło w swoim życiu przynajmniej prób takiego molestowania, z kolegi 82 proc. zapewnia, że nie czuje się na ulicach bezpiecznie.

Dane te pokazują, że skrajny brak szacunku wobec kobiet jest po prosti wpisany w egipską kulturę. Stąd płynie jasny wniosek dla polityki imigracyjnej: w żadnym wypadku nie możemy pozwolić, by podobni gwałcicielom z placu Tahrir barbarzyńcy masowo przyjeżdżali do Polski. Inaczej przestaniemy czuć się tu jak we własnym domu. I nie chodzi tu o żadne antyislamskie uprzedzenia, ale po prostu o fakty. 

pac/cnn