Przeciwko Wiktorowi Janukowyczowi prowadzone jest postępowanie o zdradę stanu. Dzisiaj wyszły na jaw nowe dokumenty, z których wynika, że prezydent Ukrainy w latach 2010-2014 dwukrotnie zlekceważył ostrzeżenie o zagrożeniu ze strony Rosji. Stosowne notatki w tej sprawie zostały sporządzone przez SBU.

O sprawie poinformował prokurator Rusłan Krawczenko podczas przesłuchania przed kijowskim sądem jednego ze świadków.

Wiktor Janukowycz miał być dwukrotnie monitowany o groźnie naruszenia bezpieczeństwa państwa, z możliwością jego wchłonięcia przez Federację Rosyjską włącznie. Po raz pierwszy 15 stycznia 2013 r., a następnie 17 lutego 2014, czyli tuż przed inwazją na Krym. W obu przypadkach osobą ostrzegającą prezydenta był ówczesny szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.

Jeśli zarzuty się potwierdzą – to znaczy, jeśli odtajnione właśnie dokumenty zostaną uznane za autentyczne – to możemy się spodziewać przełomu w procesie Janukowycza. Do tej pory bowiem obrońcy byłego prezydenta uparcie twierdzili, że ich klient nie miał świadomości zagrożenia płynącego ze wschodu. W tym momencie narracja taka sypie się, niczym domek z kart.

W 50-stronicowej notatce z 15 stycznia 2013 mowa była o tym, że pod patronatem Władimira Putina powstała specjalna grupa mająca na celu „osłonę ekonomicznej, humanitarnej oraz politycznej interwencji na Ukrainie”. Pod dokumentem znajduje się podpis Wiktora Janukowycza. Znaczy się: widział.

Zdaniem ówczesnego kierownictwa SBU koordynatorami moskiewskiej grupy mieli być: szef administracji prezydenta Siergiej Iwanow, v-ce premier Władysław Surkow, a także szef Służby Wywiadu Zagranicznego Michaił Fradkow. Nie stanowiło to jednak wystarczającej przesłanki dla pierwszego obywatela Ukrainy, by podjąć jakiekolwiek działania.

Jak tłumaczył Krawczenko, zagrożenia, o których mowa była w piśmie z 2013 polegały m.in. na próbie przejęcia ukraińskiej ziemi przez rosyjskie firmy dla celów rolniczych i rekreacyjnych. Miała też zostać przeprowadzona operacja skonsolidowania rosyjskich organizacji „pozarządowych” funkcjonujących nad Dnieprem, tak by stworzyć pole dla dalszej ekspansji kulturowej FR.

Najgroźniejszy z punktu widzenia Kijowa plan dotyczył jednak czegoś, co można nazwać pełną wasalizacją, czy też białorutenizacją Ukrainy poprzez związanie jej bilateralną umową celną odstraszającą zachodnich inwestorów, a w drugiej kolejności – stworzenie federacji obu państw.

W notatce o rok późniejszej, jej autor Aleksander Jakimienko wyraźnie zaznaczył, że w na początku 2014 nie było śladu po tamtych finezyjnych działaniach. Wynika z niej, że Rosja nie zamierzała się już bawić w żaden kulturkampf, ani legalny wykup ziemi, tylko podsycanie antyukraińskiego separatyzmu, głównie na wschodzie kraju. Brzmi znajomo?

mod/Kresy24.pl