Ażeby wszyscy ci bezwstydni grzesznicy ujrzeli, jak bardzo mylą się, wypowiadając takie słowa, i pojęli, jak mało mają powodów, by oczekiwać oparcia w kompanii, w jakiej przyjdzie im się znaleźć, rozdział ten poświęcimy ukazaniu, jakże żałosne będzie to towarzystwo i jak pogłębi ich niedolę.

Kompania potępionych składa się z diabłów i dusz potępionych. Osób przynależnych do obu tych grup nie sposób zliczyć. Jeżeli chodzi o tłumy diabłów, są one tak wstrętne, że obecność ich uznać należy za najgorszą z kar piekielnych. To najstraszniejsze miejsce udręki nie zasługiwałoby na swą nazwę, gdyby ich tam nie było. Z uwagi na wielość bytujących tam demonów i związany z tym zamęt, żałość, niedolę i tyranię serce boli na samą myśl o nim. My, śmiertelnicy, nie znamy wroga gorszego od diabła, nienawidzącego nas tak intensywnie, że tęskni za każdą chwilą, w której będzie mógł cisnąć nas w otchłań zatracenia. A kiedy otrzyma on choć niewielką szansę, potraktuje grzesznika gorzej niż dziki despota swego największego wroga. Całą zazdrość i nienawiść, jakie spotęgował w sobie w chwili upadku i jakich nie zdołał przedtem skierować przeciwko Bogu, skupi na potępionych, dręcząc ich plagami, które zmroziłyby każdą krew. Gdyby nawet nie mógł ukrzywdzić potępieńców, już samo jego egzystowanie wieczne obok owych nieszczęsnych grzeszników przyniosłoby im tak straszną udrękę, że stan ich wydawałby się wiecznotrwałą śmiercią.
Pośród wszystkich duchów upadłych nie masz tak obmierzłego jak przywódca ich wszystkich, zuchwały Lucyfer, którego okrucieństwo, złośliwość i wzgarda odrazę budzą nie tylko u potępionych, ale i u podległych mu diabłów. Tenże Lucyfer w Piśmie Świętym przedstawiany jest pod wieloma imionami, z których każde podkreśla jego nikczemność. Przez wzgląd na wstręt, jaki budził, nazywany był smokiem; z racji swej zaciekłości, lwem; z uwagi na nikczemność, starym wężem; z uwagi na swą zwodniczość, ojcem łgarstw; zważywszy na pychę, królem dzieci dumy — a w odniesieniu do swej potęgi i mocy — księciem tego świata.

Posłuchajcie, cóż Ojcowie Kościoła i interpretatorzy Pisma Świętego mają do powiedzenia o straszliwych postaciach, w jakich objawia się diabeł. Częstokroć odwołują się oni do opisu Lewiatana, podanego w Księdze Hioba: „Zawiedzie twoja nadzieja, bo już sam jego widok przeraża. Któż ośmieli siego zbudzić? Któż mu wystąpi naprzeciw? Kto się odważy dotknąć go bezkarnie? — Nikt zgoła pod całym niebem. Głosu jego nie zdołam przemilczeć, o sile wiem — niezrównana. Czy odchyli kto brzeg pancerza i podejdzie z podwójnym wędzidłem? Czy otworzy mu paszczy podwoje? — Strasznie jest spojrzeć mu w zęby. Grzbiet ma jakby płyty u tarczy, spojone jakby pieczęcią. Mocno ze sobą złączone, powietrze nawet nie przejdzie. Tak jedna przylega do drugiej, że nie można rozluźnić połączeń. Jego kichanie olśniewa blaskiem, oczy — jak powieki zorzy: z ust mu płomienie buchają, sypią się iskry ogniste. Dym wydobywa się z nozdrzy, jak z kotła pełnego wrzątku. Oddechem rozpala węgle, z paszczy tryska mu ogień. W szyi kryje się jego potęga, przed nim skacząc biegnie przestrach, części ciała spojone, jakby ulane, nieporuszone. Serce ma twarde jak skała, jak dolny kamień młyński. Gdy wstaje, mocni drżą ze strachu i przerażeni tracą przytomność. Bo cięcie mieczem bez skutku, jak dzida, strzała czy oszczep. Dla niego żelazo — to plewy, brąz — niby drzewo zbutwiałe. Nie płoszy go strzała z łuku, kamień z procy jest źdźbłem dla niego. Dla niego źdźbłem maczuga, śmieje się z dzidy lecącej. Pod nim są ostre skorupy, ślad jakby wału zostawia na błocie. Głębię wód wzburzy jak kocioł, na wrzątek ją zdoła przemienić. Za nim smuga się świeci na wodzie, topiel podobna do siwizny. Nie ma równego na ziemi, uczyniono go nieustraszonym: Każde mocne zwierzę się lęka jego, króla wszystkich stworzeń" (Hi 41,1-22).

Św. Cyryl, św. Atanazy, św. Grzegorz i inni uczeni Kościoła tak rzymskiego, jak i greckiego, utrzymują, że choć opis ów, traktowany dosłownie, dotyczy jakiegoś morskiego potwora, odnosić go należy, na drogach mistyki, do Lucyfera. A jeśli ktoś przyrówna to, co mówi się o lewiatanie, do własności księcia ciemności, nie sposób będzie zaprzeczyć temu zbiegowi okoliczności; co więcej, jeśli uznać, że zło kieruje się pewnymi typami z przyrodzonego nam świata, służyć to winno jednym za ostrzeżenie, a innym za przykład.

Pamiętać też należy, że obok księcia ciemności występują jeszcze tysiące niższych diabłów, mniej odrażających i wstrętnych od niego, a i tak dostatecznie nikczemnych i straszliwych, by nikt nie mógł wiązać spojrzenia na nie z przeżyciem.

Św. Antoni opowiada, że jeden z jego współbraci wydał przenikliwy krzyk, widząc zbliżającego się diabła. Zakonnicy, zwołani jego okrzykiem, uznali go za bliższego życiu, nie śmierci. Przywróciwszy go do przytomności i umocniwszy, zapytali, o co chodziło. Wtedy on wyjawił im, że ujrzał diabła, który odebrał mu ducha. Kiedy usilnie wypytywali go o wygląd owego diabła, odpowiedział: „Tego naprawdę nie mogę powiedzieć; wystarczy, iż rzeknę, że nawet gdyby zmuszano mnie do ponownego spojrzenia demonowi w oblicze, wolałbym trafić do pieca rozgrzanego do czerwoności".
Podobne sprawy odnajdujemy w żywocie św. Katarzyny ze Sjeny. Ona też oświadczyła, iż milsze byłoby jej przejście przez ogień, niż palący wzrok diabła.

Jeśli sam widok złego ducha byłby — w oczach świętych — tak odrażający i, w oczach świętych, znacznie straszniejszy niż wystawianie się na otwarty ogień, mój Bóg jawiłby się jako postrach potępionych, egzystujący pośród niepojętej liczby łotrów!

Jakże przerażony byłbyś, gdyby nagle wypuszczono na ciebie wściekłego psa, który zwala ciebie na ziemię i zaczyna drzeć kłami. Nie licz na to, że diabeł potraktuje potępionych łagodniej, a nawet miłosierniej. Świadectwo, jakie przytacza Hiob, w pełni oddaje stan duszy jego zagubionej: „Wróg zmierzył mnie wzrokiem. Usta swe na mnie rozwarli, po twarzy mnie bili okrutnie, społem się przeciw mnie złączyli. Bóg mnie zaprzedał złoczyńcom, oddał mnie w ręce zbrodniarzy, zburzył już moją beztroskę, chwycił za grzbiet i roztrzaskał (Hi 16, 9-12). Tekst ten daje nam pewne pojęcie co do towarzystwa, z którym potępieni obcować będą w piekle.

A jednak zatraceni wciąż będą pocieszać siebie następującą myślą: Tak czy inaczej bliźnich naszych będziemy mieć w piekle i nigdy nam ich nie zabraknie. Zważcie na to, jak bardzo łudzicie siebie tym pozornym spokojem. Każda dusza potępiona, gdyby dano jej wybór, wolałaby w piekle znajdować samotność.

[koniec_strony]

Bowiem w miejscu tym nie będzie miejsca na miłosierdzie Boże, nie będzie miłości bliźniego; wprost przeciwnie, wszyscy potępieni z goryczą odnosić będą się do swych pobratymców i życzyć sobie wzajemnie wszelakiego zła, nieustannie drwiąc na wszelkie sposoby i jak najbardziej dotkliwie przeklinając.

A skoro na tej ziemi fatalnie jest zmuszać się do współżycia z wrogiem pragnącym czynić wszystkim jedynie krzywdę, niemały wpływ mieć będą na to tysiące ludzi już w głębi serca nienawidzących tej rzeczywistości i czujących do niej wstręt.

Bo cóż pomyślisz i odczujesz, jeśli tak srodze maltretowany, dręczony i nękany będziesz przez diabły, że nie zdołasz powstrzymać się od krzyku, a pośród owych tysięcy towarzyszy niedoli nie znajdziesz nawet odrobiny współczucia, a wszyscy śmiać się i drwić z ciebie będą, radując się z twej udręki? Wszyscy, nawet twoi rodzice, żona i dzieci, bracia i siostry, przyjaciele i krewni, jawić się będą jako twoi zdeklarowani wrogowie, niezdolni do okazania wdzięczności i dążący jedynie do tego, by zranić cię jak najboleśniej. A pośród wszystkich twych wrogów najgorsi będą ci, których niegdyś skompromitowałeś złym zachowaniem, których przywiodłeś do grzechu niedobrą radą lub przykładem, którzy tobie zawdzięczają swe zatracenie. Oni to nienawidzić i przeklinać ciebie będą tak mocno, i tak zaciekle dręczyć, że zdawać się będą nie ludźmi, a demonami wcielonymi. W związku z tym zagadnieniem warto tu przytoczyć jedną z przypowieści Św. Bernardyna. „Pewien bogaty lichwiarz miał dwóch synów, z których jeden wybrał życie zakonne, a drugi pozostał przy ojcu. Po jakimś czasie ów ojciec zmarł, niedługo potem poszedł w jego ślady ten drugi syn, dziedzic całego majątku. Ten zaś, który został mnichem, ogromnie trapił się tym, co też może ich czekać, i gorąco prosił Boga Wszechmogącego o ujawnienie mu, jak wiedzie im się na tamtym świecie. Modły jego zostały w końcu wysłuchane: pewnego dnia przeniesiony został duchem do piekła, ale choć rozglądał się nader uważnie, nie mógł dostrzec ani ojca, ani też brata. Wreszcie zobaczył czeluść ognistą, z której wysoko w górę biły płomienie. Tam właśnie, we wnętrzu owej jamy wypełnionej ogniem znalazł tych, których szukał, złączonych żelaznymi łańcuchami, rozsierdzonych i wzajemnie obrzucających siebie obelgami. Ojciec przeklinał syna; obarczając go całą winą za swój los, wołał: «Przeklęty bądź, synu wyrodny, boś jedyną przyczyną mojego zatracenia. To dla ciebie, by zapewnić tobie bogactwo, parałem się lichwą; gdyby nie ty, nie cierpiałbym tej niedoli». Syn zaś nie pozostawał mu dłużny i mówił: «Ty bądź przeklęty, ojcze bezbożny, bo tylko przez ciebie naraziłem się na potępienie. Gdybyś nie zajmował się lichwiarstwem i nie zapisał mi swych niecnych dochodów, nigdy bym nie posiadł tej fatalnej fortuny i nie wpędził się w taką niedolę»". Taki los czeka i ciebie, jeśli doprowadziłeś do zguby choć jedną duszę. Żona i dzieci będą ciebie przeklinać i wypominać okazje do grzechu, jakie im stwarzałeś. Bogacz odczuł to tak mocno, że gorąco błagał Abrahama, by ten polecił Łazarzowi udać się do domu jego ojca i zaświadczyć przebywającym tam braciom o cierpieniach, jakie przyszło mu znosić, i tym samym utrzymać ich z dala od owego miejsca katuszy. Uczynił to nie tylko z miłości do nich, jak utrzymuje Św. Antoni, ale i dlatego, że doskonale wiedział, iż znalazłszy się w piekle, spotęgowaliby jeszcze jego męczarnie.

Jeżeli jednak przyjąć, że w piekle będzie miejsce na związki uczuciowe, zwłaszcza w przypadku tych ludzi, którzy jeszcze na ziemi darzyli siebie wzajemnie miłością i nie przyczynili się w żaden sposób do wydania swych partnerów na zatracenie, towarzystwo kogoś drogiego twemu sercu wydatnie spotęguje twój ból, wprost proporcjonalnie do ogromu miłości, jaką go darzyłeś. Jakże będziesz cierpiał, widząc najukochańszą osobę torturowaną i dręczoną na wszelkie sposoby! Serce będzie ci się krajać z żalu i współczucia. Jakby nie dość było tych udręk psychicznych i tych smutków, potępieni przysparzać będą sobie cierpień i obrażeń fizycznych. O tym właśnie mówi Chrystus: „Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Powtarza te słowa, by nadać im większą moc i pełniej utrwalić w naszych umysłach mnogość katuszy, jakim poddawani będą potępieńcy. Diabły również wyć będą, a ich skowyt tak mieszać się będzie z wrzaskami zatraconych, że całe piekło zadrży w posadach.

Potępieńcy cierpieć będą tym mocniej, że przyjdzie im oglądać ciała bliźnich, a będzie to widok budzący zgrozę. Św. Anzelm powiada: „Jak żadnej woni nie da się porównać z odorem potępionych, tak nic na tym świecie nie da nam pojęcia o ich okropnym wyglądzie". Ilekroć jakaś dusza potępiona spojrzy na inną, wzdrygnie się powodowana odrazą i wstrętem. Gdyby nawet w piekle nie miało być żadnych innych katuszy, ta jedna wystarczyłaby, by zmienić bytowanie jego mieszkańców w nieznośną udrękę. W końcu podkreślić należy, że męki piekielne Potęgować będzie nierozerwalnie z nimi złączony, nie kończący się wstyd.

Św. Tomasz z Akwinu powiada, że grzechy każdego znane będą wszystkim, tak jakby dostępne były ludzkim oczom. Nietrudno sobie wyobrazić, cóż to będzie za męczarnia. Czyż jest na ziemi coś boleśniejszego od narażenia się na publiczne upokorzenie? Człowiekowi, który utracił dobre imię, odechciewa się życia; staje się ono tylko ciężarem. W minionych wiekach, w pewnych krajach, złoczyńców — na przy kład, złodziei — naznaczano piętnem wypalanym na czole lub ramieniu. Jakież to musiało być upokarzające dla każdego, kto zachował choć skrę szacunku do siebie! Człek taki płonął ze wstydu, ilekroć na niego spojrzano.

Diabeł naznaczy wszystkich potępieńców piętnem, umieszczanym na czołach i na owych członkach, które służyły grzechowi, tak by odsłonić wszystkie haniebne czyny, jakich dopuścili się oni za życia. To wieczyste upokorzenie zapowiada Bóg, ustami swego proroka: „Okryję was wieczną niesławą, wieczną hańbą, która nigdy nie ulegnie zapomnieniu" (Jr 23, 40). Czegokolwiek nie imaliby się potępieńcy, jak bardzo by się nie starali, nie zdołają ani zetrzeć tego piętna, ani ukryć go przed wzrokiem towarzyszy niedoli. Jak mówi św. Efrem, ów wstyd i hańba gorsze będą od ognia piekielnego, gdyż nieustannie przypominać będą grzechy, jakimi potępieni splamili się na ziemi. Dionizjusz, kartuz, opowiada o jednym ze swych angielskich współbraci, który po trwającym trzy dni transie, w odpowiedzi na gorące prośby innych zakonników, tak przedstawił to, co przyszło mu ujrzeć: „Przewodnik mój prowadził mnie długo, aż wreszcie trafiliśmy do krainy mrocznej i straszliwej, w której niezliczone tłumy kobiet i mężów cierpiały okropne katusze. Byli to ludzie, którzy zgrzeszyli ciałem. Nękały ich ogromne ogniste potwory; rzucały się na nich i, nie zważając na opór, chwytały w łapy i gniotły, aż krzyczeli oni z bólu. Pośród tak dręczonych dojrzałem człowieka, którego niegdyś bardzo dobrze znałem i który na tym świecie cieszył się szacunkiem i poważaniem. Widząc mnie, zawołał głośno i żałośnie: «Biada mi, biada, gdyż tak grzeszyłem za życia, że teraz z każdym dniem znosić muszę coraz większy ból! Najgorsze jednak ze wszystkiego, i najboleśniejsze, są wstyd i niesława, na jakie naraziły mnie grzechy moje, jako że tu wszyscy je znają i dlatego gardzą mną, i drwią ze mnie»". Jak widać zatem, niezmierzona jest liczba katuszy piekielnych przeznaczonych potępionym, a gorsze od cierpień ciała będzie wystawienie ich na wzgardę i drwiny towarzyszy niedoli. Udręki tej nic nie złagodzi, a spotęguje ją jeszcze towarzystwo innych ludzi. Nie szukaj więc pociechy w myśli o tym, że i inni znajdą się z tobą w piekle, gdyż ich obecności należy się tylko lękać. Ażeby nigdy nie znaleźć się w takiej kompanii, strzeż się już na tym świecie tych, którzy przywieść cię mogą do grzechu, a może nawet i do wiecznego zatracenia.

mm/Facebook