Wydrążone dynie w sklepowych wystawach, maski czarownic, stroje kościotrupów, dyniowe menu w niektórych restauracjach i muffiny z dynią kawiarniach. Do tego, jakieś bale halloweenowe w szkołach albo klubach i mnóstwo facebookowych akcji z dynią w tle. A bacznie czuwające katolickie portale od dawna ostrzegają przed zagrożeniami, związanymi z obchodzeniem Halloween. Doprawdy, ciężkie jest życie katola, który musi się przed wszystkim ustrzec, a – jak nie od dziś wiadomo – najlepszą ochroną jest atak.

Ale chwileczkę. Czy aby na pewno? Czy naprawdę trzeba walczyć z wydrążonym, pękatym warzywem z uporem godnym jakiejś poważniejszej sprawy? Czy dyniowa muffinka w zestawie z latte to już powód do zgorszenia i podnoszenia larum? Domyślam się, że to, co za chwilę napiszę, wywołała niemałe oburzenie, ale jestem przekonana, że zamiast siłować się z dynią (o tempora!), lepiej ją... „ochrzcić”. Zamiast ładować energię w urządzanie bojkotów sklepów, kawiarni czy hallowenowych bali, lepiej zorganizować własne - „Holy Wins”!

„Gazeta Wyborcza” oburza się dziś na to, że w niektórych szkołach dzieciaki, zamiast przebierać się za czarownice albo kościotrupy, mają zaprezentować się w stroju swojego patrona albo ulubionego świętego. Inicjatywom katechetów przyklaskują niektórzy dyrektorzy szkół. To właściwie nic dziwnego, w końcu trzeba dzieciakom atrakcyjnie zorganizować czas.

Ale część rodziców jest święcie oburzona. Bo ich dzieci nie chodzą na katechezę, więc zamiast na pochód świętych trafią do świetlicy. Przerażające, prawda? Świetnie sprawę skomentowano na profilu „Żelazna Logika”, dlatego pozwolę sobie na obszerniejszy cytat: „Dziecko dostało zaproszenie i zobaczy imprezę organizowaną przez ludzi, z którymi nie ma nic wspólnego, bo tak chciała mama. Mama ma teraz problem, bo jak wytłumaczyć dziecku, że skoro on nie chodzi na sekcję ping-ponga to nie weźmie udziału w imprezie dla pingpongistów? Dyskryminacja jak nic. Mama jednak wpadła na szatański plan i wyśle swoje dziecko na bal pingpongistów przebrane za karatekę. Niech sobie z tym radzą xD”.

Wracając jednak do walczenia z dynią, to wydaje się, że lepszym sposobem jest nie bojkot i utarczki na słowne szabelki, ale... wykorzystanie okazji do „przemycania” chrześcijańskich wartości. Ludzie ulegają różnym dziwnym modom albo nie widzą w obchodzeniu Halloween niczego niestosownego, nawet jeśli uważają się za katolików. Dlatego może warto wykorzystać popularność tego amerykańskiego zwyczaju choćby do promocji świętych. Przecież „Holy Wins” jako alternatywa dla balów z kościotrupami to genialna inicjatywa! Do tej pory to dzieci z katolickich rodzin mogły czuć się dyskryminowane i pomijane, kiedy znakomita część ich rówieśników uczestniczyła w dyniowych szaleństwach, podczas gdy im rodzicie nie pozwalali. Pochód świętych? Dlaczego by nie! Dla wielu świetna okazja do zapoznania się z sylwetką swojego patrona.

Podobna, pozytywna akcja pojawiła się już w roku ubiegłym na Facebooku, kiedy katolicy na okres halloweenowych zabaw zmieniali swoje profilowe zdjęcia na fotografię/obraz przedstawiający patrona. „Obchodzę Wszystkich Świętych, nie Halloween! Jeśli zgadzasz się z tym zdaniem: 1. zmień swoje zdjęcie profilowe na Facebooku na postać Twojego patrona lub ulubionego świętego 2. wpisz w komentarzu krótką notę o tym, kim on był. Zło dobrem zwyciężaj (Rz 12,21)” - czytamy na facebookowym profilu akcji, którą wznowiono i w tym roku. Do aktywności zachęca „Gość Niedzielny”, który liczy na pobicie rekordu frekwencji z roku ubiegłego. I to kolejny świetny pomysł na to, żeby przypomnieć o chrześcijańskiej tradycji celebrowania Wszystkich Świętych. Wiele razy można usłyszeć narzekania na to, że nie dbamy o nasze zwyczaje, że bezmyślnie przyjmujemy wzorce z innych kultur. Zamiast zapiekać się do walki z dynią, lepiej zrobić coś dobrego!

A propos dyni, to jeśli już koniecznie musimy z nią walczyć, może lepiej od razu na... noże. Umytą dynię rozkroić na pół, wydrążyć, obrać a następnie pokroić na mniejsze kawałki. Następnie zużywać do znakomitych jesiennych zup, sałatek a nawet muffinów i ciast. A najlepiej poczęstować jeszcze tymi wytworami sąsiada, ciocię albo koleżankę, która dyni nadaje wielkie znacznie. Zło dobrem zwyciężaj!

Marta Brzezińska-Waleszczyk