W ubiegłym tygodniu "Super Express", powołując się na wypowiedź jednego z polityków PiS (Janusza Szewczaka), poinformował, że partia rządząca planuje zmiany w programie Rodzina 500 Plus. Chodzi o wysokość świadczeń, a konkretnie- o ich podwojenie. Innymi słowy, 500 Plus miałoby przekształcić się w 1000 Plus. 

Zarówno przedstawiciele resortu odpowiedzialnego za sztandarowy program obecnego rządu, czyli wiceminister Bartosz Marczuk, a następnie- minister Elżbieta Rafalska, dementowali tę informację. Głos w tej sprawie zabrała również wicepremier i była szefowa rządu, Beata Szydło. Po swojej dymisji z funkcji Prezesa Rady Ministrów Szydło pozostała- w randze wicepremiera- w rządzie Mateusza Morawieckiego. Byłej premier podlegają obecnie sprawy społeczne. Zresztą pamiętamy przecież, że to właśnie Beata Szydło firmowała swoją twarzą program 500 Plus i to właśnie za jej rządów projekt wszedł w życie. Szydło napisała na Twitterze, że 500 Plus działa dobrze, pozytywnie oceniają go zarówno polskie rodziny, jak i eksperci, dlatego nie ma sensu nic w nim zmieniać, również wysokości świadczenia. "Lepsze jest wrogiem dobrego"- podsumowała polityk. 

"Według sondażu dla "Rzeczpospolitej" aż 62 proc. Polaków nie chce, aby 500 plus zamieniło się w 1000 plus"- podaje "Super Express". W rozmowie z tabloidem wyniki sondażu skomentował politolog, Marek Migalski. 

Były polityk przyznał, że jest zaskoczony wynikami badania. 

"Wydało się bowiem logiczne, że jeśli ktoś obieca 1000 zł, to 62 proc. z nas będzie za tym programem, a jak ktoś jeszcze to przebije i zapowie wprowadzenie świadczenia na poziomie 2000 zł, to 102 proc. społeczeństwa będzie to popierać. Nic z tych rzeczy"-ocenił Migalski. Jak dodał, wyniki sondażu pokazują, że Polacy to racjonalny naród. Jak wskazał były europoseł, obywatele naszego kraju rozumieją, że "budżet państwa nie jest z gumy". 

"Gdyby było tak, że wygrywają partie, które obiecują niestworzone rzeczy, to do dziś rządziłaby Samoobrona. Jest cienka, trudno dostrzegalna granica między zdrowym a niezdrowym populizmem. Wyborcy potrafią rozróżnić między partiami, które obiecują ciut za dużo, a tymi, które obiecują gruszki na wierzbie. Nie oznacza to jednak, że efekt 500 plus przestał działać i będzie nieistotny w kampanii wyborczej w 2019 r."- stwierdził Marek Migalski. 

Rozmówca "Super Expressu" prognozuje, że temat 500 Plus będzie istotnym elementem kampanijnym, ponieważ ten sztandarowy program obecnego rządu jest, mimo wszystko, dobrze oceniany przez Polaków. 

"Jeśli PiS uda się przekonać Polaków, że ktokolwiek przyjdzie po nich do władzy, zlikwiduje ten program, bez większych problemów wygra wybory. Jeśli natomiast opozycji uda się przekonać, że jej zwycięstwo oznacza nie tylko zachowanie tego świadczenia, ale rozszerzenie go także na pierwsze dziecko, to zwiększa ona swoje szanse na zwycięstwo"- stwierdził politolog. 

Migalski zauważył, że fakt, iż program 500 Plus, który znacznie poprawił sytuację rodzin, pozwala rządowi na "dopieszczenie" innych grup społecznych. Jedną z nich są chociażby emeryci. Po pierwsze, są w naszym kraju bardzo liczni, po drugie- raczej chętnie głosują w wyborach. W przeciwieństwie do młodych ludzi, którzy zdecydowanie mniej licznie pojawiają się przy urnach wyborczych. Politolog wskazuje, że frekwencja wśród młodych wyborców jest o połowę mniejsza niż wśród emerytów. 

"Stąd logicznym byłoby poszukiwania poparcia kolejnych grup właśnie wśród emerytów. Pytanie tylko, czy rząd znajdzie dla nich atrakcyjne rozwiązania"-skonstatował były polityk. 

yenn/SE.pl, Fronda.pl