Swoją relację adwokat Mariusz Trela opublikował na Facebooku.

"Na pytanie w tym okienku FB "o czym teraz myślisz?" trudno mi odpowiedzieć. Bo czasem i doświadczonemu prawnikowi trudno w głowie poukładać puzzle.
W przerwie między spotkaniami z Klientami rzucam okiem na wiadomości w necie. Zadyma na wiecu pana Prezydenta Komorowskiego w Toruniu. Skoro to w moim mieście zadyma, to czytam: z raportu BOR wynika jasno, znaczy się czarno na białym - zamach na pana Prezydenta. I relacja: gość leci w kierunku Głowy Państwa, w jednej ręce reklamówka z koszulką organizacji broniącej życia, w drugiej - ulotka tejże organizacji.

Wróciłem do domu. Po 17 telefon: czy podejmę się obrony gościa, który napadł był na pana Prezydenta, bo go ułapili i ze skóry rękoma policyjno-prokuratorskimi obdzierają. Decyzje podejmuję szybko - tak. Pół godziny później dzwoni żona tegoż ułapionego i prosi mnie, abym podjął się obrony jej męża. Mówię - tak. Dzwonię do Prokuratury, przedstawiam się i mówię, że żona ułapionego chce, abym wystąpił w roli obrońcy jej męża. Pani Prokurator na to, że właśnie go przesłuchuje i przesłuchiwany nie chce obrońcy. Poczułem się sprowokowany, bo nie bardzo ufałem oświadczeniu pani Prokurator. Zaprzęgam i pół godziny później jestem pod bramą do Prokuratury. Wychodzi strażnik, przedstawiam się, podaję wizytówkę. Wraca po chwili i przekazuje, że pani Prokurator przesłuchuje ułapionego i mam nie przeszkadzać.

Nowatorskie to dla mnie zachowanie, czekam zatem jak azor pod furtką, co dla przechodniów dziwacznie się jakoś musiało wydawać. W tym czasie podszedłem do dziennikarzy, którzy już tłumnie ze sprzętem z wozów bojowych wylegli i dzielę się refleksjami na temat mojego warowania pod bramką. Minut kilka później woła mnie strażnik zaprasza na korytarz. Mam czekać. Stoję, czekam, rozmawiam ze zmęczonymi sprzątaczkami.

Indianie przetłumaczyliby pewnie słowo "adwokat", wyjaśniając, ze znaczy to: "ten, który cierpliwie czeka".
21.30 poruszenie na korytarzu. Wychodzi ułapiony i wita się ze mną. Przedstawiam się, mówię, ze jego żona mnie tu przysłała, wyjmuję pełnomocnictwo. Ułapiony z wyglądu wyluzowany mówi, że dziękuje, ale on obrońcy nie potrzebuje, bo wszystko jest w porządku. Więc ja, najwyraźniej zaskoczony, że gotów jestem bronić go za darmochę, rękę mi uścisnął i ze spokojem podziękował.
No wolny człowiek jest, myślę sobie, sam wie, co dla niego dobrze.

Wsiadam do auta, dzwonię do jego żony i mówię, jak się sprawy mają. Żona z głosu zatroskana, ale nie komentuje decyzji męża.
Pół godziny później dzwoni i mówi, że mąż wrócił już do domu. Ja do swojego też wróciłem, ale całkiem nie rozumiejąc nic z tego, w czym uczestniczyłem.

Z jazgotu mediów zrozumiałem, że to wilkołak jakiś, bandzior ten ułapiony (funkcjonariusz z nietypowym układem gwiazdek a pagonach opowiadał w telewizorni, jak to chłop notowany na Policji za szereg makabrycznych czynów - nie powiedział tylko, czy za jakiś został prawomocnie skazany). 

Biorąc pod uwagę, że zarzut mógł być oparty na art. 134 lub 135 kk, to zagrożenie karą jest bardzo wysokie. Po blisko 4 godzinach przesłuchania w Prokuraturze chłop rozmawia ze mną zrelaksowany i odprężony, słyszę: "wszystko w porządku, nie potrzebuję obrońcy" i zaraz potem wraca do domu".

Adwokat wyraził następnie swoje zdziwienie całą tą sytuacją oraz obecnymi w mediach narracjami na jej temat.

***

Z kolei portal "Radia Maryja" publikuje oświadczenie toruńskiej prokuratury:

Komunikat prokuratury Okręgowej w Toruniu:

W dniu dzisiejszym prokurator Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum – Zachód w Toruniu ocenił materiały przekazane przez Policję, dotyczące zachowania 34 – letniego mężczyzny, którego zachowanie podczas wiecu wyborczego Prezydenta Bronisława Komorowskiego zarejestrowały kamery wielu stacji telewizyjnych.­

Zachowanie mężczyzny oceniono przez pryzmat usiłowania czynnej napaści na Prezydenta Rzeczypospolitej oraz odrębnego czynu w postaci naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy oraz stosowania przemocy w celu zmuszenia funkcjonariuszy Policji do zaniechania czynności służbowych podejmowanych bezpośrednio po zatrzymaniu agresywnego mężczyzny.

Mężczyźnie przedstawiono zarzuty z art. 13 § 1 kk w zw. z art. 135 § 1 kk oraz art. 222 § ­1 kk i art. 224 § 2 kk w zw. z art. 11 § 2 kk. Czyny te są zagrożone karą pozbawienia wolności do 5 lat.

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Remigiusz D. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu polegającego na usiłowaniu napaści na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz wyraził ubolewanie z powodu zajścia do którego doszło pomiędzy nim, a interweniującymi funkcjonariuszami. Wyjaśnił, że jego zamiarem nie było dopuszczenie się czynnej napaści na Prezydenta Bronisława Komorowskiego, a chęć zaprezentowania Prezydentowi materiałów z napisem „Stop Aborcji”.

Wobec podejrzanego zastosowano poręczenie majątkowe oraz dozór Policji.

Rzecznik­ Prasowy
Artur Krause