„Wall Street Jorunal” pisze, że wszystkie sondaże powyborcze dawały zwycięstwo Prawu i Sprawiedliwości. „okazało się jednak nagle, że zamiast partii Jarosława Kaczyńskiego, zwyciężyli ludowcy. W 10 z 16 polskich regionach. To co najmniej dziwne” – dodają Amerykanie. „WSJ” pisze też, że polskie prawicowe partie od wielu lat „zwracają uwagę na nieprawidłowości podczas samego procesu wyborczego oraz następnego liczenia głosów”.

Tymczasem zdaniem „Bloomberga” w Polsce „może się rozpętać piekło”, jeżeli ostateczny wynik wyborów samorządowych będzie znacząco odbiegał od wyników exit polls.

„Opozycja bowiem jest przekonana, że doszło do fałszerstw przy urnach, a państwowa komisja wyborcza przyznała, że doszło do włamania do elektronicznego systemu liczenia głosów” – dodaje „Bloomberg”.

Z kolei według francuskiej rozgłośni „Radio France International” z „wyborczego chaosu” w Polsce wyniknęły „absurdalne sceny”. „Winny jest program liczenia głosów stworzony przez prywatną firmę zaledwie miesiąc przed wyborami. Będzie powtórka głosowania?” – pyta „RFI”.

Austriacki „Der Standard” omawiając sprawę polskich wyborów wskazuje, że winę za dziwny wynik ponosi najprawdopodobniej instruktarz głosowania, który doprowadził do zwycięstwa PSL: ludzie myśleli, że należy zakreślić kandydata na każdej stronie karty do głosowania. A, jak podkreślają Austriacy, „lista PSL znajdowała się na pierwszej stronie”.

Niemiecka „Die Welt” zwraca z kolei uwagę na okupacji siedziby PKW przez „demonstrantów”. „Komisja musiała przerwać pracę, choć pozostało zaledwie 2 proc. głosów do policzenia. Dziś, w piątek, powinny być już znane wyniki” – pisze dziennik.

Cóż – wbrew tym prognozom, o wynikach nadal nic nie wiadomo…

bjad/wpolityce.pl