Przedstawiciele Partii Demokratycznej uważają, że wyciek maili Hilary Clinton mógł być wynikiem rosyjskiej prowokacji. 

Szef sztabu Hillary Clinton Robby Mook stwierdził, że wyciek dotyczący używania przez kandydatkę na prezydenta Stanów Zjednoczonych, prywatnej skrzynki mailowej do celów służbowych, był celową zagrywką Rosjan, którzy chcieli pomóc Donaldowi Trumpowi uzyskać nominację z Partii Republikańskiej.

FBI w niedawno zakończonym śledztwie dotyczącym maili Hillary Clinton, nie znalazło podstaw do przedstawienia jej zarzutów. Uznało jednak, że była sekretarz stanu zachowała się lekkomyślnie, bo maile, które wysyłała, zawierały poufne informacje.

Hillary Clinton twierdziła wówczas, że nie była świadoma tego, że posługiwała się prywatną skrzynką mailową.

Zdaniem republikanów, którzy domagali się wznowienia śledztwa zeznania, które Hillary Clinton złożyła przed Kongresem i materiał dowodowy zebrany przez Federalne Biuro Śledcze "wydaje się pozostawać w jawnej sprzeczności z niektórymi aspektami zeznań" kandydatki na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych z ramienia Demokratów.

Sprawę wznowił niedawno Departament Stanu, który przywrócił zawieszone wcześniej postępowanie wyjaśniające.

FBI wydało oświadczenie, w którym poinformowało, że dochodzenie w tej sprawie trwa i dotyczy "nieautoryzowanego uzyskania dostępu do danych". Zadeklarowało także, że zajmuje się sprawa "z całą powagą" oraz, że dochodzenie będzie kontynuowane.

CNN, które powołuje się na wypowiedzi amerykańskich urzędników, informuje, że za atakiem na skrzynkę mailową Clinton, stać mogą rosyjscy hakerzy. Jako podstawę swojej informacji przywołuje fakt, że za wcześniejszym atakiem na konta mailowe Demokratów stał człowiek, który podpisał się "Guccifer 2.0" i był podejrzewany o związki z Rosjanami.

Robby Mook, szef sztabu Hillary Clinton zasugerował, że była to celowa zagrywka Rosjan, którzy chcieli pomóc Donaldowi Trumpowi w uzyskaniu nominacji.

daug/telewizjarepublika.pl