Dopóki rządzi Platforma Obywatelska, Niemcy mogą spać spokojnie: muzułmanie nie opanują ich kraju. Berlin nie będzie bowiem zmuszony do przyjmowania taniej siły roboczej z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki tak długo, jak długo z Polski emigrują co roku setki tysięcy ludzi. Według najnowszych danych statystycznych opublikowanych przez Bundesamt, to właśnie Polacy stanowili w ubiegłym roku największą grupę imigrantów, daleko dystansując wszystkich „konkurentów”.

Obecnie w Niemczech mieszka 16,4 mln imigrantów. To dokładnie 20,3 proc. ludności. Bardzo dużą grupę stanowią Turcy – to 3 mln osób. Polaków jest 2 mln. Turcy jednak do Niemiec już nie przyjeżdżają. W ubiegłym roku największą grupę imigrantów stanowili „wygnańcy” z platformerskiej Polski. Do Niemiec wyjechało dokładnie 179 tysięcy  naszych rodaków. Dla porównania: Rumunów przyjechało 109 tysięcy, Włochów 55 tysięcy, Chińczyków 38 tysięcy, Syryjczyków 35 tysięcy, Hindusów 28 tysięcy.

Oczywiście, do Niemiec z Afryki i Bliskiego Wschodu chciało – i nadal chce – dostać się o wiele więcej ludzi. Tylko w pierwszej połowie tego roku imigranci z tych regionów złożyli ok. 160 tysięcy wniosków o azyl. Berlin przyjmie jednak tylko 12 tysięcy tzw. uchodźców. Nic dziwnego, nie musi więcej: dopóki patroszyć świnie, podawać piwo i opiekować się porzuconymi przez rodziny emerytami będą Polacy, nie ma potrzeby posiłkowania się tanią siłą roboczą z krajów barbarzyńskich. Niech więc nas nie dziwi, że Merkel sowicie wynagrodziła Donalda Tuska: stwarzając warunki dla wielkiego exodusu wyświadczył jej naprawdę niemałą przysługę, także - odwlekając islamizację. 

Paweł Chmielewski