Dziennik "Der Spiegel", powołując się na informacje niemieckich władz bezpieczeństwa, poinformował o działalności grupy hakerów "CyberKalifat", mającą działać rzekomo w imieniu Państwa Islamskiego. Informacje z "Der Spiegel" rzucają jednak na sprawę zupełnie nowe światło. W rzeczywistości za "CyberKalifatem" mają bowiem stać rosyjskie służby.

Już w kwietniu ubiegłego roku, po ataku hakerów podających się za dżihadystów z Państwa Islamskiego na francuską telewizję TV5 Monde i jej serwisy internetowe, podejrzenia padły na Rosję. Na stronie internetowej telewizji hakerzy umieścili groźby skierowane do francuskich zołnierzy. Udało im się złamać bardzo skomplikowane zabezpieczenia. Wiosną tego roku zaatakowano natomiast między innymi konto społecznościowe Dowództwa Centralnego USA, serwery amerykańskiego MSZ czy urzędu bezpieczeństwa Arabii Saudyjskiej.

Według szacunków niemieckiego MSZ, rosyjskie służby takie jak FSB, GRU i SWR zatrudniają ok. 4000 "cyberagentów", a ta liczba dorównuje USA. Waszyngton zapowiedział ostatnio zwiększenie liczby swoich "cybermisji" do 6000. Ma to nastąpić do 2018 r.

Zdaniem służb niemieckich, IS nie dysponuje środkami technicznymi pozwalającymi na przeprowadzanie cyberataków i łamanie tak skomplikowanych zabezpieczeń. "Liczne przesłanki wskazują na to, że przeprowadzane pod płaszczykiem 'CyberKalifatu' ataki są w rzeczywistości dziełem hakerów Kremla"- czytamy w "Der Spiegel".

źródło: Der Spiegel