8 lipca sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych ma zaopiniować kandydatury na ambasadorów. Jeśli później prezydent Bronisław Komorowski zdąży podpisać nominację, Wojciechowski zostanie ambasadorem RP w Kijowie.

Wojciechowski, jeszcze jak dziennikarz „Gazety Wyborczej” 12 kwietnia 2010 r. opublikował tekst zatytułowany „Dziękujemy wam, bracia Moskale”.

„To niewiarygodne, ile ciepła wobec Polski i Polaków wyzwoliła w Rosji i wśród Rosjan katastrofa prezydenckiego Tu-154 – pisał dwa dni po śmierci polskiej delegacji. - Wzruszony premier Władimir Putin żegnający ciało Lecha Kaczyńskiego. Wcześniej osobiście kierujący akcją ratunkową w Smoleńsku i początkiem prac komisji wyjaśniającej przyczyny wypadku. Wspólnie z Donaldem Tuskiem oddający hołd wszystkim ofiarom katastrofy. (...) Grzeczni i współczujący są milicjanci, kierowcy, pracownicy kremlowskiej ochrony towarzyszącej Putinowi (…) Zachowanie Rosjan po tragedii w Smoleńsku całkowicie przeczy tezom tych, którzy twierdzą, że zbliżenie Polski i Rosji jest niemożliwe. (...) Pojednanie polsko-rosyjskie ma szansę z płonnego marzenia przemienić się w realny fakt. (...) Na razie pod wpływem tego, co widziałem w Smoleńsku, i tego, jak zachowują się władze w Moskwie, mam ochotę powiedzieć z całego serca: Dziękujemy wam za to, Rosjanie!”

Następnego dnia pisał, że piloci tupolewa usiłowali lądować. Później okazało się, że nie była to prawda.

Podobną karierę jak Marcin Wojciechowski zrobił już inny weteran „GW”, Marcin Bosacki. Po odejściu z „Wyborczej” został on rzecznikiem MSZ (przed Wojciechowskim), a następnie ambasadorem w Kanadzie.

KJ/Niezalezna.pl