Po tragicznym spaleniu się paryskiej katedry Notre Dame pojawiły się sugestie, iż zdarzenie to było czymś w rodzaju Bożej kary. Komentatorzy z prawej strony dawali do zrozumienia, że jest to Boża chłosta za laicyzację Europy, z kolei niektórzy ateiści i lewicowcy ironizowali sobie, iż mamy tu do czynienia z karą za tuszowanie przez kościelną hierarchię pedofilii oraz za wystawny i próżny styl życia wielu katolickich duchownych. Cóż można rzec na tym podobne głosy?

Osobiście nie wiem, czy pożar tej chrześcijańskiej katedry był Bożą karą. Nie można tego jednak całkowicie odrzucać, gdyż Pismo święte i Tradycja Kościoła nie wyklucza tego, iż pewne doczesne nieszczęścia są Bożą chłostą za nasze grzechy. Można by przywoływać liczne biblijne przykłady ze Starego Testamentu, które o tym mówią, jednak nie uczynię tego w tym artykule. Po pierwsze, ramy objętościowe tego tekstu nie pozwolą mi na to. Po drugie, wielu katolików ma wręcz heretyckie, neomarcjonistyczne podejście do Starego Testamentu i nawet jeśli formalnie rzecz biorąc, nazywa tę część Biblii Słowem Bożym, to de facto widzi w nim raczej zbiór prymitywnych żydowskich wyobrażeń o Bogu, aniżeli rzeczywistą prawdę o Nim i Jego charakterze. Skupię się więc na Nowym Testamencie. A w nim o doczesnych nieszczęściach jako Bożych karach też jest dużo. W samej jednej tylko księdze Nowego Testamentu, a mianowicie „Dziejach Apostolskich” odnotowane zostały przynajmniej trzy tego rodzaju przypadki. Czytamy tam o: Annaniaszu i Safirze, którzy padli śmiercią natychmiast po tym, jak ich oszustwo zostało ujawnione przez św. Piotra (tamże: 5, 1-11); Herodzie „poraził go Anioł Pański za to, że nie oddał czci Bogu. I wyzionął ducha, stoczony przez robactwo” (tamże: 12, 23); Elimasie oślepionym za odwodzenie rzymskiego prokonsula od wiary: „Teraz dotknie cię ręka Pańska: będziesz niewidomy i przez pewien czas nie będziesz widział słońca” – tamże: 13, 11). W Apokalipsie św. Jana Pan nasz Jezus Chrystus mówi: Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam: bądź tedy gorliwy i upamiętaj się” (tamże: 3, 19), a także, że rzuca na "łoże boleści" fałszywą prorokinię Jezabel, na tych co z nią "cudzołożą" zsyła "wielkie utrapienie" (tamże: 2, 21-22). W Liście do Hebrajczyków z kolei napisane zostało:

"Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi. Zresztą, jeśliśmy cenili i szanowali ojców naszych według ciała, mimo że nas karcili, czyż nie bardziej winniśmy posłuszeństwo Ojcu dusz, a żyć będziemy? Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości.Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości" (tamże: 12, 6-11).

Fragmentów o podobnej wymowie w Nowym Testamencie jest więcej (np. Rz 1, 18; Rz 2, 5-8; Rz 12, 19; 1 Tm 4, 6; Ap 15, 7) i naprawdę trzeba być bardzo nieuważnym czytelnikiem choćby i tylko tej części Biblii, by nie widzieć albo co gorsza zaprzeczać temu, iż doczesne nieszczęścia mogą być Bożą karą za grzechy. Niektórzy jednak próbują się w tej sprawie powoływać na słowa Pana Jezusa, w których zganił On myślenie o tym, iż śmiertelne ofiary zawalenia się wieży w Siloe oraz zabici przez Piłata mieszkańcy Galilei byli większymi grzesznikami niż inni z mieszkańców owych rejonów (vide: Łk 13, 1-5). Interpretacja tego fragmentu nauczania Chrystusa jako zaprzeczającego twierdzeniu, iż niektóre doczesne nieszczęścia są Bożą karą, jest bardzo wątpliwa i dyskusyjna. Zbawiciel bowiem nie przeczy tu temu, iż zabicie Galilejczyków oraz zawalenie się wieży w Siloam mogły być Bożą karą. To, co Jezus sugeruje w powyżej cytowanych słowach, to jedynie to, by słyszący o tych wydarzeniach ludzie, nie uważali się za lepszych od ofiar owych nieszczęść. Jednocześnie nasz Pan mówi przy tym, iż brak nawrócenia doprowadzi do podobnej śmierci jak ta, która stała się udziałem Galilejczyków i mieszkańców Siloam: "Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie" (Łk 13, 5) . Nasz Zbawca nie mówi też tutaj, że owi ludzie nie byli grzesznikami, których Bóg postanowił ukarać, a jedynie przestrzega innych przed uważaniem się za mniej grzesznych od tych ludzi, a przez to może niezasługujących na podobny los.

Powyższe nie jest bynajmniej jakąś mą samowolną interpretacją Nowego Testamentu. Tradycja Kościoła potwierdza bowiem dosłowną wykładnię Biblii w tym względzie. Dobrym tego przykładem są, chociażby poniższe słowa jednego z Ojców i Doktorów Kościoła św. Bazylego Wielkiego:

"A kiedy słyszysz: „Czy jest zło w mieście, którego by Pan nie uczynił” (Am 3, 6), zastanów się nad wyrażeniem „zło”. Słowo to pozwala rozumieć, że kara dotyka tych, którzy zgrzeszyli, aby poprawić ich występki. Pismo mówi bowiem: „Dotknąłem cię i trapiłem niedostatkiem”, aby ci czynić dobrze: zanim bowiem niesprawiedliwość bez miary się rozprzestrzeni, wstrzymuje ją, jak potok może być zagrodzony jakimś silnym wałem i zaporą.

Dlatego choroby spadają na miasta i ludy, przychodzą posuchy powietrza i nieurodzajność ziemi, a także gorsze doświadczenia w życiu każdego, które przerywają wzrost zła. W ten sposób nieszczęścia te pochodzą od Boga, aby powstrzymać powstanie prawdziwego zła. Należy uważać, że cierpienia ciała i zewnętrzne trudy są dla powstrzymania grzechu. Bóg zatem usuwa zło. Zło więc nie pochodzi od Boga.

Także lekarz usuwa chorobę, a nie wprowadza jej do ciała. Zniszczenia miast, trzęsienia ziemi i powodzie, klęski wojsk, rozbicia okrętów i wszelkie katastrofy dotykające ludzi, jakie pochodzą z ziemi, morza, z powietrza albo od ognia, czy z jakiejkolwiek innej przyczyny, zdarzają się po to, by opamiętali się ci, co pozostali przy życiu. Powszechną złość Bóg karci powszechnymi biczami.
Właściwe zatem zło, czyli grzech, który najbardziej zasługuje na nazwę zła, zależy od naszej woli. Od nas bowiem zależy powstrzymanie się od zła albo oddanie się złym uczynkom. Jeśli chodzi o inne rzeczy, jedne są zsyłane jako próby dla okazania męstwa, jak w przypadku Hioba, który w jednej chwili utracił dzieci oraz całe bogactwo i cierpiał z powodu licznych wrzodów na ciele (por. Hi 1,13-19; 2,7), inne zaś jako lekarstwo na grzechy, jak u Dawida, na którego dom została ściągnięta hańba za jego nieprawą żądzę." (Patrz: "Bóg i zło. Pisma Bazylego Wielkiego, Grzegorza z Nyssy i Jana Chryzostoma", Wydawnictwo M, Kraków 2004, s. 42-43.).

Nie ma zatem co oburzać się na sugestie, iż pożar katedry Notre Dame mógł być Bożą karą. Jeśli Bóg poprzez doczesne nieszczęścia nas karze, to czyni to z miłości, jaką nas darzy. W ten bowiem sposób chce On nas wychować, poprawić i ustrzec od niewyobrażalnie większego nieszczęścia niż jakikolwiek kataklizm na tej ziemi, a mianowicie wiecznej męki w ogniu piekielnym. Jak wszak naucza Biblia:

"Znakiem bowiem wielkiego dobrodziejstwa jest to, iż grzesznicy nie są pozostawieni w spokoju przez długi czas, ale że zaraz dosięga ich kara. Nie uważał bowiem Pan, że z nami trzeba postępować tak samo, jak z innymi narodami, co do których pozostaje cierpliwy i nie karze ich tak długo, aż wypełnią miarę grzechów. Nie chciał bowiem karać nas na końcu, dopiero wtedy, gdyby grzechy nasze przebrały miarę.  A więc nigdy nie cofa On od nas swojego miłosierdzia; choć wychowuje przez prześladowania, to jednak nie opuszcza swojego ludu" (2 Mch 6, 13 – 16).

Mirosław Salwowski