Jak poinformował na swym facebookowym koncie pan Jan Gebert, ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel dokonał w dniu 6 lutego b. roku publicznego i oficjalnego aktu przejścia na judaizm. Wówczas bowiem miała miejsce Bar-micwa tego niegdyś katolickiego duchownego, która wedle judaizmu oznacza stanie się pełnoprawnym wyznawcą tej religii.

 

Przypomnijmy, iż ksiądz Jakub Weksler-Waszkinel urodził się w 1940 roku w żydowskiej rodzinie na terenie okupowanych ziem polskich, gdzie został uratowany z Holocaustu przez jedną z polskich rodzin. Następnie został on jako małe dziecko ochrzczony w wierze katolickiej, w 1966 zaś roku przyjął święcenia kapłańskie. Zainteresowanie ks. Jakuba judaizmem zaczęło się po tym, jak od swej umierającej przybranej matki dowiedział się o swych żydowskich korzeniach. To zaś doprowadziło go do decyzji o wyjeździe na stałe do Izraela, gdzie studiując żydowski język, historię, kulturę i religię postanowił w końcu przejść również na judaizm.

W swym facebookowym poście pan Jan Gebert z radością stwierdził, iż Jakub Weksler stał się "w pełni Żydem". To jest jednak błędne sformułowanie. Ksiądz ten był bowiem prawdziwym Żydem wówczas, gdy wierzył w Pana naszego Jezusa Chrystusa, jednak stając się wyznawcą współczesnego judaizmu, został jednym z tych, o których Pismo święte mówi, że "nazywają się Żydami, lecz nimi nie są" (por. Ap 2, 9; 3,9). Żydami Nowego Testamentu są bowiem ci, którzy uwierzyli, iż to Chrystus Pan jest obiecanym przez proroków Starego Przymierza Mesjaszem. Ci zaś, którzy wyznają współczesny "post-Chrystusowy" judaizm, w istocie nie powinni być nazywani Żydami. Jak mówią wszak o tym starożytne Konstytucje Apostolskie:

"Tak samo ci, którzy fałszywie nazywają siebie Żydami, po sześciu dniach przerywają pracę i siódmego dnia zbierają się w swych synagogach, a nigdy nie opuszczają ani nawet nie lekceważą swego odpoczynku i zgromadzenia; z powodu braku wiary pozbawieni zostali jednak mocy Słowa oraz imienia Judy, którym się sami określają. Juda znaczy "wyznanie", oni zaś nie są wyznawcami Boga, skoro bezprawnie umęczyli Chrystusa, choć uznając to mogliby zostać zbawieni" (tamże: II, 60: 3).

Trudno powiedzieć w jakim stopniu decyzja ks. Jakuba Wekslera-Waszkinela, była na tyle świadomym aktem, by ściągnęła ona na jego sumienie osobistą winę śmiertelnego grzechu. Wielu rzeczy o okolicznościach, który doprowadziły go do tego smutnego aktu apostazji, możemy nie wiedzieć. Jego osobistą winę w tej sferze oceni więc Bóg. Jednak w porządku bardziej obiektywnym nikt nie powinien się cieszyć z tego, co ostatnio stało się w życiu tego księdza. Należy być za to poważnie zatroskanym o jego wieczne zbawienie. Jak naucza bowiem Sobór Florencki w bulli "Cantate Domino":

"(Kościół rzymski) Mocno wierzy, wyznaje i naucza, że przepisy prawne Starego Testamentu czy prawa Mojżesza dzielące się na obrzędy, święte ofiary i sakramenty, ponieważ zostały ustanowione w celu wskazania na kogoś w przyszłości, chociaż były właściwe dla kultu Bożego tamtego okresu, ustały z przyjściem Pana naszego Jezusa Chrystusa, na którego wskazywały, i zaczęły się sakramenty Nowego Testamentu.

Ktokolwiek po Męce pokłada nadzieję w przepisach prawa i poddaje się im jako koniecznym do zbawienia, jak gdyby wiara w Chrystusa nie mogła bez nich zbawiać, grzeszy śmiertelnie. Jednakże [Kościół] nie zaprzecza, że od męki Chrystusa aż do ogłoszenia Ewangelii można było ich przestrzegać, byleby nie uważać ich za konieczne do zbawienia. Lecz twierdzi, że po ogłoszeniu Ewangelii nie można tego czynić pod groźbą utraty zbawienia wiecznego.

Ogłasza, że po tym czasie wszyscy praktykujący obrzezanie, szabat i pozostałe przepisy prawa są obcy dla wiary Chrystusa i nie mogą być uczestnikami zbawienia wiecznego, o ile kiedyś nie odwrócą się od tych błędów. Wszystkim więc, którzy chlubią się imieniem chrześcijan, nakazuje pełne zaprzestanie obrzezania, w każdym czasie, przed i po przyjęciu chrztu, ponieważ - czy ktoś pokłada w nim nadzieję, czy nie - nie może go dalej zachowywać bez utraty zbawienia wiecznego."

Mirosław Salwowski