Niedawno jedna z telewizyjnych stacji zaczęła emisję ósmej ostatniej serii bardzo popularnego serialu "Gra o tron". Produkcja ta, na płaszczyźnie artystycznej jest dobrze zrealizowana (wartka i wciągająca akcja, ciekawie zarysowane postacie, etc.), stąd nie ma co się dziwić, iż ów amerykański serial fantasy zyskał sporą liczbę oddanych widzów. To jednak nie zmienia faktu, iż jeśli chodzi o moralne i światopoglądowe przesłanie, jakie niesie "Gra o tron" jej ocena musi wyglądać zgoła inaczej.

Co prawda, można w tym serialu dopatrzyć się jeszcze tradycyjnego i klasycznego motywu walki dobra ze złem, jednak walczące ze sobą tam strony tak często dopuszczają się różnych nieprawości, że naprawdę owo rozróżnienie przychodzi tam z dużym trudem. Ponadto, serial ten po prostu epatuje widzów scenami i aluzjami do seksu (i to często tego w perwersyjnych oraz zboczonych odmianach), bezwstydu i obsceniczności. Dość wspomnieć, iż tylko w 3 pierwszych seriach tej produkcji (liczących łącznie 30 odcinków) naliczono 71 (nieraz bardzo dosadnych) scen przedstawiających seks oraz nagość. Ponadto, o ile nawet "zwyczajni" aktorzy filmowi nie należą obecnie do – delikatnie mówiąc – zbyt "pruderyjnych" – to początkowo nawet takowi wzbraniali się przed odgrywaniem owych obscenicznych scen, tak, iż twórcy serialu w pierwszych fazach jego produkcji musieli jako "dublerów" zatrudniać do odgrywania takich scen aktorów i aktorki porno.

Tak intensywne nasycenie seksem, bezwstydem oraz nieskromnością serialu "Gra o tron" musi budzić pytania odnośnie do tego, czy aby oglądanie go nie jest bynajmniej grzechem?

Od razu, można nań odpowiedzieć, iż takowe nie jest zawsze i wszędzie grzeszne. Oglądanie tym podobnych produkcji nie jest bowiem w sposób nierozerwalny związany z intencją pożądliwego patrzenia na pokazywane tam sceny seksualnych występków. Taka konstatacja nie rozwiązuje jednak jeszcze całości moralnych problemów związanych z tym podobnymi produkcjami filmowymi. Chrześcijanom (a w zasadzie wszystkim ludziom) zakazane jest bowiem nie tylko czynienia rzeczy, które zawsze i w każdych okolicznościach są złem (np. cudzołóstwo, kłamstwo, pożądliwe myśli, morderstwo niewinnego, oszczerstwo).

Otóż – jeśli nie przemawiają za tym naprawdę ważne przyczyny – zabronione jest nam również angażowanie się w sytuacje, które tradycyjna moralistyka katolicka nazywa "bliskimi okazjami do grzechu". A takowymi okazjami są te okoliczności, sytuacje, miejsca i osoby - które ze swej natury lub z powodu naszej bardziej indywidualnej słabości – powodują, iż zwykle popadamy z powodu styczności z nimi w grzech. Za przykład bliskiej okazji do grzechu, która jest takową niejako ze swej natury dla zdecydowanej większości ludzi, uznać można wspólne mieszkanie niespokrewnionych ze sobą dwóch osób odmiennej płci.

Owszem, nie każda para tak postępująca musi mieć intencję czynienia ze sobą różnorakich seksualnych występków, jednak wiadomo, iż "krew nie woda" i najprawdopodobniej specyfika tej sytuacji doprowadzi ich w końcu do popełniania ze sobą takich czy innych grzechów w tej sferze. Z kolei, przykładem bliskiej okazji do grzechu, która jednak ma charakter bardziej indywidualny, jest picie małych ilości alkoholu przez niektóre osoby. Dla większości ludzi takowe picie zwykle nie będzie wstępem do pijaństwa, ale np. osoby które mają za sobą już nałóg alkoholowy, powinny się powstrzymać nawet od spożywania niewielkich ilości alkoholu, gdyż dla nich i coś takiego będzie zazwyczaj kończyć się grzechem.

Właśnie zaś w kategoriach "bliskiej okazji do grzechu" należy rozpatrywać to, czy uczniowie Pana Jezusa mogą oglądać serial "Gra o tron". Podstawowe więc pytanie w tej sprawie powinno brzmieć, czy dla większości ludzi oglądanie owej produkcji telewizyjnej będzie oznaczać częste popadanie w te lub inne grzechy przeciwko cnocie czystości (choćby i "tylko" nieczyste myśli), czy też może współczesny "statystyczny" widz jest już na tyle silny i moralnie uodporniony, iż częsta styczność ze scenami seksu oraz bezwstydu nie wpływa nań już w ten sposób? Może kogoś teraz zaskoczę, ale oczywiście nie jestem w stanie dać czegoś w rodzaju nieomylnej odpowiedzi na to pytanie, choć jedną z opcji uważam tu za mocno prawdopodobną. Warto jednak, by każdy komu z jednej strony zależy na więzi z Panem Jezusem, a z drugiej lubi oglądać "Grę o tron" bardzo uczciwie odpowiedział sobie na kilka poniższych pytań:

 

Czy oglądanie bezwstydnych oraz nieskromnych scen w tym serialu (a także słuchanie słów do tego nawiązujących) nie powoduje, iż częściej myślisz o dokonywaniu występków przeciwko cnocie czystości, albo przynajmniej jest Ci trudniej takowe myśli od swego umysłu odgonić?

Czy szczerze możesz powiedzieć, iż oglądasz serial tylko i wyłącznie dla pozaerotycznych jego wątków?

Czy oglądając np. sceny nagości i bezwstydu zawarte w "Grze o tron" mówisz sobie, że przecież nie czynisz tego, by wywołać w sobie pożądliwe myśli, ale np. "podziwiasz piękno Bożego stworzenia"? Jeśli tak, to pomyśl, czy czasem już nie wszedłeś na drogę, przed której kroczeniem Bóg przestrzega w swym Słowie?: „Nie wpatruj się w dziewicę, abyś przypadkiem nie poniósł kar z jej powodu (…) Odwróć oko od pięknej kobiety, a nie przyglądaj się obcej piękności: przez piękność kobiety wielu zeszło na złe drogi, przez nią bowiem miłość namiętna rozpala się jak ogień” (Syr 9: 5, 8).

Czy jeśli dostrzegłeś/dostrzegłaś, iż erotyczne sceny oraz aluzje tam obecne są jednak dla Ciebie niebezpieczne to, czy masz w sobie na tyle dyscypliny oraz konsekwencji, by pomijać zawsze takowe znajdujące sie tam fragmenty?

Mirosław Salwowski