Jak podaje m.in. brytyjski dziennik "The Independent" w swym internetowym wydaniu z 19 lutego b. roku administracja aktualnego prezydenta USA Donalda Trumpa zamierza zainicjować globalną kampanię mającą na celu doprowadzenie do zniesienia prawnej karalności aktów homoseksualnych w tych wszystkich krajach, gdzie takie zakazy jeszcze obowiązują. Na czele tej akcji ma stanąć otwarty sodomita, amerykański ambasador w Niemczech Richard Grenell. Placówka dyplomatyczna Stanów Zjednoczonych w Berlinie w dniu 19 lutego tego roku zorganizowała nawet specjalną kolację dla działaczy homoseksualnych z całej Europy podczas której planowano działania mające wywrzeć presję na te z 72 państw świata, które wciąż w swych ustawodawstwach przewidują mniej lub bardziej surowe kary za akty sodomii.

Wielka szkoda, iż umiarkowanie konserwatywny prezydent Trump postanowił zaangażować autorytet swego państwa we wspieranie tak wątpliwych moralnie inicjatyw. I nie chodzi teraz bynajmniej o krytykę jakiegoś "kulturowego imperializmu" USA. Samo w sobie nie jest bowiem złe, gdy mający ku temu możliwości rząd tego czy innego narodu próbuje wywrzeć wpływ na prawa i obyczaje innych krajów. Jeśli ów nacisk ma celu zmianę złych praw i obyczajów to jest to działanie dobre i należy je pochwalać. Jednak w przypadku dążenia do zniesienia kryminalizacji aktów homoseksualnych mamy do czynienia z czymś dokładnie odwrotnym. Administracja USA zamierza bowiem doprowadzić do uchylenia dobrych, zgodnych z wolą Stwórcy praw danych państw. Czyny homoseksualne wszak ze względu na swą wysoką szkodliwość społeczną objawiającą się m.in. zwiększonym ryzykiem przenoszenia chorób wenerycznych, a także tym, iż są one często rozprzestrzeniane za pomocą uwodzenia młodych chłopców i mężczyzn, należą do tych grzechów, które władze cywilne mają prawo karać i zakazywać (do tego typu czynów należy zresztą też np. cudzołóstwo, czyli niewierność małżeńska). W tym kontekście warto zacytować znanego brytyjskiego historyka Paula Johnsona, który w jednej ze swych książek pozwolił sobie na poczynienie następującej uwagi: "Rozprzestrzenianie się AIDS było efektem wzrostu narkomanii i w dużo większym stopniu dekryminalizacji homoseksualizmu, która dokonała się w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych" (Paul Johnson, "Historia świata od roku 1917 do lat 90-tych", Gdańsk 1992, s. 1077).

Ktoś może jednak powie, że część krajów, które obecnie represjonują homoseksualizm czyni to w sposób zbyt surowy, gdyż przewiduje zań karę śmierci. Cóż, być może taka sankcja jest pewnego rodzaju przesadą, ale tylko 8 z 72 państw, które kryminalizują sodomię posiada ją w swych kodeksach karnych. Zdecydowana więc większość krajów, gdzie homoseksualizm jest wciąż nielegalny nie karze go w aż tak surowy sposób.

Na sam koniec tego artykułu warto warto odnotować, iż historia zatoczyła swoiste koło. Kiedyś to bowiem kraje Zachodu kolonizując i cywilizując różne ludy Afryki i Azji wywierały na nie wpływ w kierunku wprowadzenia karalności homoseksualizmu (który to był nieraz w owych społecznościach akceptowany). Dziś jednak państwa Zachodu pragną cofnąć np. narody afrykańskie do niektórych bardziej prymitywnych i dzikich aspektów ich historii eliminując z ich prawodawstwa taką zdobycz chrześcijańskiej i europejskiej cywilizacji, jaką było wprowadzenie prawnego zakazu czynów homoseksualnych.

Mirosław Salwowski