We wtorek w gdańskim sądzie doszło do konfrontacji między Lechem Wałęsą a Krzysztofem Wyszkowskim. Mowa o rozprawie między działaczem opozycji w czasach PRL a byłym prezydentem. Wyszkowskiemu zarzuca się zniesławienie Wałęsy. 

"Nie ma wątpliwości, Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem o pseudonimie "Bolek", podpisał dobrowolnie zobowiązanie, podpisywał donosy, pobierał za to pieniądze. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości" - powiedział po rozprawie opozycjonista. 

"Jestem przekonany, że Lech Wałęsa działał w złej wierze. Ma na celu oszukanie opinii publicznej i w jakimś stopniu pewnie też oszukanie samego siebie. Czas do Kościoła, do spowiedzi, ale to już niech jego spowiednik go do tego wezwie"-ocenił członek Kolegium IPN. 

"Próby kwestionowania są tylko odwlekaniem, próbą przeciągania sprawy. To jest absurd, którego kontynuację umożliwił Sąd Apelacyjny w Gdańsku orzeczeniem z 2011 roku"- podkreślił Krzysztof Wyszkowski.

"Wstyd powinien odczuwać skład sędziowski, który tamto orzeczenie wydał. A moje działania, mam nadzieję, sądy w Gdańsku potraktują jako działania na rzecz ochrony dobrego imienia sądownictwa gdańskiego, które- mam nadzieję- wydobyło się z okresu, gdy było "rozgrzane" i do dyspozycji takich ludzi jak Tusk czy jemu podobni".- mówił w rozmowie z dziennikarzami po rozprawie opozycjonista czasów PRL.

yenn/Tysol.pl, Fronda.pl